Luźne dyskusje na tematy związane z substancjami psychoaktywnymi.
ODPOWIEDZ
Posty: 2067 • Strona 5 z 207
  • 424 / 6 / 0
Nieprzeczytany post autor: Adam Selene »
Przemysław Andrejuk pisze:
Swastyka też nie musi się kojarzyć z Adolfem Hitlerem. Każdy może to po swojemu interpretować.
Od razu widać, jaka to partia <_<
Uwaga! Użytkownik Adam Selene nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1071 / 10 / 0
Nieprzeczytany post autor: newbe »
Pardon: Palił Pan kiedyś marihuanę?
Przemysław Andrejuk: Nie, nigdy.
głupie giertychowskie pedały. wkurwiam sie jak czytam takie artykuly, lub pokroju "ziolowej ekstazy". wrr, niech najlepiej wszystko zdelegalizują ...
The World Needs Truthfulness, Compassion, and Forbearance
  • 472 / 10 / 0
Nieprzeczytany post autor: P-paranoi »
NATO: Holendrzy nie chcą niszczyć upraw opium

Holenderscy żołnierze służący w Afganistanie w siłach NATO odmówili udziału w niszczeniu plantacji opium, bo ich zadaniem "nie służy to stabilizacji kraju".

Minister Rozwoju Agnes van Ardenne oznajmiła, że podstawową przyczyną obecności Holendrów w oddziałach NATO w Afganistanie jest chęć uczestnictwa w odbudowie tego kraju. - Miejscowa ludność nie będzie chciała z nami współpracować, gdy zobaczy, że wraz z innymi niszczymy często jedyne źródło jej dochodu - powiedziała van Ardenne.

W 2006 r. ilość produkowanego w Afganistanie opium była rekordowo wysoka. Amerykanie twierdzą, że zyski ze sprzedaży narkotyku wędrują do talibskich rebeliantów i dlatego chcą niszczyć plantacje herbicydami. Prezydent kraju, Hamid Karzaj na środki chemiczne się nie zgodził i stwierdził, że uprawy opium trzeba zaorać.

Holenderska minister doradziła natomiast gubernatorowi prowincji Uruzgan, by całkowicie zignorował prezydenckie zarządzenie.


Źródło: http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34182,3884599.html
Uwaga! Użytkownik P-paranoi nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3490 / 54 / 0
Nieprzeczytany post autor: Kurwik »
Gdyby nie legalna aborcja to Holendrzy wydawaliby mi się narodem olśnionym :D
Zrobić coś bez czegoś ale żeby było jak z tym czymś. To by dopiero było coś.

I mean no harm.
Ani To Ani Tamto
  • 50 / / 0
Nieprzeczytany post autor: cga »
Rausz konstytucyjnie gwarantowany?


Nie byle jakie gremium – niemiecki Trybunał Konstytucyjny – zastanawiało się przed laty nad tym, czy istnieje konstytucyjne prawo do bycia na haju.


Koperta haszyszu

W Niemczech obowiązuje ustawa o ośrodkach odurzających, która (jak podobna polska regulacja o przeciwdziałaniu narkomanii) zakazuje m.in. uprawy, wytwarzania, handlu, a nawet zwykłego posiadania takich środków; oczywiście także haszyszu, o który w tym przypadku poszło.

Małżonka przyniosła swojemu mężowi do aresztu kopertę zawierającą niewiele ponad jeden gram tego narkotyku. Została za to ukarana przewidzianą we wspomnianej ustawie karą dwumiesięcznego pozbawienia wolności. Pani X wniosła apelację, a sąd apelacyjny (nie jeden, a nawet kilka w analogicznych sprawach) nabrał przy tej okazji wątpliwości, czy aby ustawa o środkach odurzających jest na pewno zgodna z niemiecką konstytucją.

Mamy prawo do haju

Po pierwsze, argumentowały sądy, jest niezgodna z konstytucją dlatego, że nie obejmuje swym zasięgiem alkoholu i nikotyny, które przecież są dla zdrowia znacznie niebezpieczniejsze, niż marihuana. Nie dowiedziono bowiem jak dotąd, że spożycie marihuany wywołuje szkody psychiczne porównywalne z tymi wywoływanymi przez alkohol. Samo palenie marihuany powoduje oczywiście choroby płuc, ale można przecież przyjmować ten narkotyk w inny sposób. Nie ma dowodu, że ma on właściwości uzależniające, nie jest też znana jego śmiertelna dawka. Co prawda prowadzić może „do pewnej psychicznej zależności”, której jednak nie da się porównać z uzależnieniem od alkoholu. Dlatego też, zdaniem sądów, potraktowanie w ustawie wszystkich środków odurzających tak samo nie jest zgodne z podstawową dla prawa konstytucyjnego zasadą równego traktowania sytuacji takich samych, a odmiennego rozpatrywania sytuacji różnych.

Po drugie, ustawa ta naruszać by miała ogólną wolność działania, gwarantowaną w niemieckiej konstytucji. Do podstawowych elementów decydowania o sobie należeć by miało „prawo do bycia na rauszu”. Człowiek w takim ujęciu miałby prawo odpowiedzialnie decydować o tym, jakie środki odurzające przyjmuje. Tak samo jak decyduje o tym, co je. Bycie czasem na haju należy bowiem do podstawowych ludzkich potrzeb.

Sądy zarzuciły dalej, że ustawa na jednej linii stawia narkotyki twarde i miękkie, których działanie nie da się ze sobą porównać oraz że karny zakaz posiadania marihuany na własny użytek nie da się pogodzić z zasadą państwa prawa, które chronić ma obywatela przed niekoniecznymi wtargnięciami w jego sferę osobistą. Karanie kogoś, kto nabywa miękki narkotyk tylko do własnej konsumpcji albo przekazuje go komuś w małej ilości, jest nieproporcjonalne. Prawo do wolnego wyrażania własnej osobowości jest bowiem ważniejsze.

Prawa do haju nie mamy

Postawiony wobec tej argumentacji niemiecki Trybunał Konstytucyjny nie dał się jednak zwieść i orzekł, że omawiana ustawa, w zakresie, w jakim przewiduje odpowiedzialność karną za wymienione rodzaje kontaktu z narkotykami, nie jest niezgodna z niemiecką konstytucją. Absolutnie chroniony przed atakami państwa jest bowiem tylko obszar prywatny, do którego nie można, zdaniem sądu, zaliczyć styczności z narkotykami ze względu na skutki, jakie powoduje ona w życiu społecznym. W uzasadnieniu trybunał podał, że celem ustawodawcy, decydującego się na wprowadzenie odpowiedzialności karnej, była ochrona zdrowia. Chodziło głównie o młodzież, która przez miękkie narkotyki wyrabia w sobie chęć do silniejszych. Trybunał odwołał się także do prawa międzynarodowego, z którym zgodna jest taka regulacja. Narody Zjednoczone w porozumieniu z 1988 roku przyznały, że kontakt z substancjami uzależniającymi powinien być karany dlatego, że „poważnie zagraża zdrowiu i dobrobytowi ludzi; gospodarczym, kulturalnym i politycznym podstawom życia społecznego.” Podkreśla się tam, że zagrożone są przede wszystkim dzieci i że obrót narkotykami wzmaga zorganizowaną przestępczość. W tym sensie niemiecka ustawa pomaga walczyć z tymi problemami i musi się w dotychczasowym kształcie ostać.

W uzasadnieniu Trybunał cytuje z ustawy też, że marihuana jest niebezpieczna i to po dłuższym użyciu może, według przeważającej części naukowców, prowadzić do zmian świadomości i zależności psychicznej. Co prawda tendencja do zwiększania dawki jest niewielka, jednak młodym ludziom narkotyk ten służy najczęściej jako przysłowiowy pierwszy krok. Nawiązany zostaje kontakt z dealerem, który dysponuje przecież mocniejszymi środkami odurzającymi. Sąd przyznał, że stan wiedzy medycznej od czasu uchwalenia ustawy na tyle się zmienił, że potrzeba nowej naukowej analizy, aktualnej na początku XXI wieku.

W ten sposób szacowne grono sędziów przedstawiło najpierw definicję dostępnych na rynku produktów związanych z marihuaną, nie pomijając przy tym oczywiście pospolitego jointa. Sąd nie zlekceważył też szczegółów technicznych. W uzasadnieniu przeczytać można, że narkotyk nie tylko pali się zmieszany z tytoniem (co jest oczywiście najczęstszym przypadkiem), ale także spożywa się w postaci herbatki, jako przyprawę, składnik ciasteczek czy wypieków. Potem przywołano medyczną literaturę fachową, a na koniec streszczono historię użycia haszyszu od czasów dzieci kwiatów po dzień dzisiejszy.

Przywołana nowsza literatura różni się w zakresie określenia wpływu, jaki cannabis ma na zdrowie. Większość specjalistów zgadza się, że narkotyk nie powoduje uzależnienia fizycznego, ale psychiczną zależność – owszem, jednak jej prawdopodobieństwo jest raczej małe. W orzeczeniu pojawił się także silny argument za legalizacją miękkich narkotyków: podczas gdy spożycie twardych narkotyków w Niemczech wzrasta, to użycie marihuany pozostaje od kilku lat na znacznym, ale stałym poziomie. Liczba raczej przypadkowych, niż regularnych konsumentów szacowana jest (w zależności od źródła) między ośmiuset tysiącami a dwoma, trzema, nawet czterema milionami. Około 60% z nich podało w ankietach dla Ministerstwa Zdrowia, że po narkotyk sięga maksymalnie pięć razy w roku. Reasumując, Trybunał doszedł do wniosku, że choć z dzisiejszego punktu widzenia marihuana nie wydaje się już tak niebezpieczna dla zdrowia, jak przed laty, to nadal zagraża mu na tyle, że ustawa i środki karne w niej zastosowane są uprawnione i z konstytucją zgodne.

Ciekawą z socjologicznego punktu widzenia częścią orzeczenia było porównanie działania alkoholu z działaniem marihuany. Różnica podstawowa, uzasadniająca odmienne ich traktowanie przez ustawodawcę, jest taka, że istnieje wiele możliwości wykorzystania alkoholu – od użycia jako środek spożywczy, aż po środek kultu w czasie mszy. Odurzające działanie alkoholu jest powszechnie znane i często ograniczane. Inaczej jest w przypadku marihuany, która przede wszystkim służy odurzaniu. Efektu w postaci rauszu nikt w przypadku palenia skręta ograniczać nie zamierza.

Kara w wersji soft

Sędziowskie gremium stwierdziło, co jest już przełomem, że posiadanie lub nabywanie małej ilości marihuany na własny użytek może być czasem niewspółmierne do kary. Nie jest to podstawą do uznania samej ustawy przewidującej karę za niekonstytucyjną. Sądy mogą bowiem, za pomocą środków przewidzianych w kodeksie karnym, dostosowywać w podobnych sytuacjach karę do okoliczności lub zrezygnować z jej wymierzenia. Mimo tego zastrzeżenia dwóch sędziów zgłosiło do wyroku Trybunału zdania odrębne. Uważali, że orzeczenie Trybunału mimo wszystko jest zbyt restrykcyjne. Res iudicata*, ale społeczna debata pozostaje otwarta, choć orzeczenie zapadło już w 1994 roku.

*pojęcie języka prawniczego określające prawomocność orzeczenia sądowego lub decyzji administracyjnej

Źródło: http://www.napis.pl/index.php?sec=artyk ... &text=1604
Uwaga! Użytkownik cga nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 50 / / 0
Sobota – godzina 5.28. Osiedle 1000-lecia w Wejherowie. Bloki podobne do siebie, podobne do tysięcy takich budowli w Polsce. Blok nr 6, klatka nr 3. Umówiłem się z Arturem na 5.45. Przyszedł wcześniej...

- Gotowy na spędzenie dnia z dilerem? - zapytał.
- Tak, zdecydowany.
- Sam chciałeś – odpowiada z ironicznym uśmiechem. Wejherowskie osiedle. fot. Tomasz Albecki

Chodzimy po osiedlu. Gdzieniegdzie palą się światła. Mieszkańcy idą do sklepu, niektórzy śpieszą się do pracy. Młodzież wraca z piątkowych imprez. - Potencjalna klientela – mówi Artur - uważnie obserwując przechodzących. Kiedyś na pewno się poznamy – stwierdza śmiejąc się.

Idziemy do jego mieszkania. Dwa pokoje z kuchnią. Drzwi wejściowe mogłyby świadczyć o głębokiej dewastacji i kompletnym zniszczeniu mieszkania. A tu niespodzianka. W przedpokoju boazeria, stylowe lustro. Mała szafka na buty – tylko markowe. W pokoju gościnnym meble firmy Kler, telewizor Sony, wieża tej samej firmy. W kącie laptop i pełno innego sprzętu elektronicznego. - Jak nie mają pieniędzy – płacą w naturze – dobrej i markowej – mówi Artur.

Na pierwszy rzut oka jest tu 14 telefonów komórkowych, 3 laptopy, 1 i-pod, discmany, walkmany. Te ostatnie do wyrzucenia – stwierdza – do pracy potrzebne są mi komórki. 3 na odbiór, 4 na nadawanie, reszta na handelek.

W drugim pokoju łóżko, atlas, hantle. - Trzeba dbać o image – mówi. Rzeczony image to – grube karczycho, wielka łapa, potężna klata – góra mięsa. Tyle, jeśli chodzi o cechy fizyczne. Dodatkowo – jak najgrubszy złoty łańcuch, zegarek (też złoty), wypasiony telefon – w skrócie – skóra, fura i komóra.

6.15. Jemy „rodzinne” śniadanie. Koktajl truskawkowy wysokobiałkowy, pierś z indyka, napój energetyczny. Zdrowo i pożywnie. Z drugiego pokoju słychać głośną muzykę z wieży.

- Nie masz problemów z sąsiadami? – pytam.
- Ch... im w d.... Boją się mnie – ja rządzę.
- Czy jednak zdecydowali zwrócić tobie uwagę na aspołeczny tryb życia i szemrane interesy? Zawiadomili kiedyś policję?
- Pewnie.
- I co?
- Policja mnie spisała, pouczyła, pojechała. Co do sąsiadów – widziałeś drzwi su.. spod 7?

Drzwi tego mieszkania są popalone i zdewastowane. Poprzednia lokatorka wyprowadziła się 3 dni po nieszczęśliwym wypadku. Nie było świadków wydarzenia. Policja do dziś nie znalazła sprawców. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone.

7.03. Pierwsze telefony. - Czego? Ile? Nie ma. Będzie jutro - odpowiada Artur.

8.00. Jesteśmy przy boisku. - Byleby kasa była. Na krechę nie daję. Spoko. Nara.

Zamówienia pisze na kartce. Trochę tego jest. Szybko przelicza zyski.

- Dobry początek dnia – mówi.

Idzie po towar – po ”konfitury” – jak to nazywa. Schowane – jak to przetwory – w piwnicy. Przynosi słoik pełen narkotyków. Marihuana – na spodzie – 15 gram. Amfetamina – sporej wielkości worek – około 25 gram. Heroina (brown sugar) – 4 gram. LSD, ecstasy – kilkadziesiąt sztuk. Czarne, tekturowe pudełko z narysowanym skorpionem na wierzchu – zawiera 3 gramy kokainy.

- To nie wszystko. Resztę trzymam w innym miejscu. Schowane tak, że nikt nie znajdzie. Nawet pies Szarik – śmieje się z głupiego żartu.

Przy boisku zaczynają zbierać się „klienci”. Młody chłopak – około 15 lat - marihuana. Dwójka maturzystów – amfetamina dla pobudzenia szarych komórek. Dziewczyny – lat ok. 18 oraz kilka innych typów.

8 15. Artur sprzedaje, klienci kupują. Bez krycia, bez strachu, bez obawy. Pieniądze – towar, towar – pieniądze. Cisza i spokój. Każdy czeka na swoją kolej. Nie są zbyt rozmowni. Nie mówią nic. Nie otrzymuję odpowiedzi na pytanie: Dlaczego? Według Artura – to (narkotyki) ich kręci, bawi. W oddali słychać przejeżdżającą na sygnale karetkę. Po transakcji wszyscy rozchodzą się. Bez pożegnań i zbędnych słów.

Schemat handlu powtarza się w ciągu dnia jeszcze kilkadziesiąt razy.

- Masz przyjaciół?
- Nie ma przyjaciół. Są kupujący i kontrahenci. Żyjemy w zgodzie, dopóki wywiązujemy się z niepisanych umów. To swego rodzaju przyjaźń. Prawdziwych kolegów jednak brak, to nie ta liga – miłości, braterstwa. Tylko czyste interesy.

13 52. Jedziemy uzupełnić zapasy i rozliczyć się z dostawcą. Spotkanie zaplanowano na 14 na stacji Shell. W ostatniej chwili zmieniono miejsce na parking przy Centrum Handlowym Jantar. Ze względów bezpieczeństwa – mówi Artur.

Podjeżdżamy srebrnym oplem astra. Stajemy obok granatowego mercedesa. Na tylne siedzenie wsiada „kolega” - Bartek, lat 23. Przygląda mi się bacznie. Jego obawy rozwiewa Artur przedstawiając mnie jako swojego kuzyna. Akcja jest szybka. Pieniądze, towar, ciche: - Do zobaczenia.

Mercedes na gdańskich numerach odjeżdża. My idziemy coś zjeść do pobliskiej restauracji. - Przyszłość wiążę z handlem narkotykami – opowiada Artur podczas posiłku. Już nie jako diler, a poważny hurtownik. - Chcę osiągnąć pozycję bossa – pragnę rządzić tym całym interesem. Cieszyć się przyjemnościami, jakie daje ta władza – wino, kobiety, śpiew (śmiech). To jest mój cel.

- Jak ten z mercedesa?
- Tak, a nawet jeszcze bardziej. On jest płotką. Ja chcę być grubą rybą na rynku. Już dla mnie biegają szczyle, jak ten tam przy ogrodzeniu.

Patrzę we wskazane przez Artura miejsce. Chłopak – lat około 16 uważnie obserwuje otoczenie. Rozgląda się niespokojnie. Po chwili podchodzi do niego drugi. Transakcja – udana. Rozchodzą się. Obaj tak samo szczęśliwi. Chociaż – co rzadko zdarza się w handlu – kupujący jest bardziej zadowolony niż sprzedawca.

W restauracji rodziny z dziećmi, pary zakochanych. Sobotnie popołudnie w centrum handlowym. Artur obserwuje to z lekkim zaciekawieniem.

- Założysz rodzinę? – pytam.
- Nie.
- Dlaczego?
- A po co. Za duża odpowiedzialność i w ogóle. Lubię wolność i życie na wysokich obrotach. Wszystko bez zobowiązań – mówi.

Wracamy do jego mieszkania. Uporządkowanie zakupów, porządki. Klika telefonów. Słuchanie muzyki, beznamiętne przerzucania kanałów. Potem ćwiczenia – dla przyjemności i zachowania formy. Podliczanie kasy z dzisiejszego handlu. Odliczanie kosztów – czysty zysk – 2200 zł. - Norma – mówi, choć jak na sobotę to trochę słabo.

- A kiedy idzie lepiej?
- Gdy szykują się większe imprezy, zaczynają egzaminy. Wtedy dziennie mogę wyciągnąć nawet do 4000 zł na rękę. Na brak klientów nie narzekam – mam swoją markę.
- To znaczy?
- Nie oszukuję. Nie przycinam. Nie sprzedaję trefnego towaru. Jestem uczciwy.

20.04. Jeden z wejherowskich klubów. Gęsty dym z papierosów i marihuany. Zabawa trwa w najlepsze. Znajome twarze z dnia dzisiejszego.

- Bawią się na parkiecie – dzięki mnie – mówi Artur – wymiatają. Siadamy przy stoliku. Znam większość z tych ludzi – byli u mnie przynajmniej raz – mówi. Co chwila do stolika podchodzi ktoś „w sprawie”. Po godzinie wszystko jest sprzedane.

- Pieniądze będą na drobne wydatki – śmieje się Artur i stawia mi piwo. Widać i maturzystów, i dziewczyny, które były rano. "W stanie" lub jak kto woli "pod wpływem". Tańczą jak w transie. Bez przerwy – aż do rana. Potem schodzą z parkietu.

Daje znać o sobie zmęczenie. Przy wyjściu z klubu stoi karetka pogotowia. Ktoś zasłabł. - Z nadmiaru białka we krwi – śmieje się jeden z gapiów. Rozpoznaję poszkodowanego – to jeden z maturzystów. Karetka na sygnale odjeżdża.

- Chodź – mówi do mnie Artur – nie ma co kusić losu. W oddali widać zbliżający się radiowóz.
- Boisz się? – pytam
- Radiowozu? Nie...
- Nie pytam o to. Chodzi mi o ten nieszczęśliwy wypadek.
- Jego wina. Przecież można nie brać. Poza tym ja tylko sprzedaję i nie interesuje mnie, co się z nimi dzieje.
- Ale kupił to od ciebie?
- Mówię jeszcze raz – jego kur... wina!

Niedziela

5.00. Miasto budzi się do życia. Wracamy do miejsca, w którym spotkaliśmy się wczoraj. Artur idzie po psa. Przejść się jeszcze na spacerek. Potem prysznic i spać. Po południu do kościoła. W niedzielę nie handluje. Bo zabronione... Artur jest głęboko wierzący. W Boga i siebie jako dilera – przyszłego bossa mafii.

Żegnamy się. Życzę mu powodzenia. - Nawzajem – mówi. Odchodzę z tego miejsca wolnym krokiem. Patrząc za siebie widzę, jak rozmawia przez telefon. Dzisiaj dzwoniący nie ma szans – myślę – ale jutro będzie poniedziałek – kolejny dzień handlowy.

* imiona i miejsca zostały zmienione

Źródło: http://www.wiadomosci24.pl/artykul/sobo ... 21519.html
Uwaga! Użytkownik cga nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 424 / 6 / 0
Świetnie jest to napisane. Natomiast jeżeli chodzi o prawdziwość materiału to trudno mi sie wypowiedzieć, gdyż ani z dilerami się nie zadaję, ani ich nie znam. I dobrze.
Uwaga! Użytkownik Adam Selene nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 57 / 2 / 0
Ten artykuł wydaje się pisany pod publikę. Stawiam całe złoto kapitana Flinta przeciw orzechom, że właśnie w ten sposób większość społeczeństwa wyobraża sobie dealerów. Hipokryzja, bogactwo, niemoralność, wciąganie młodych ludzi w ten straszliwy, kończący się śmiercią nałóg etc. Piękny wróg, na którego można naszczuć społeczeństwo, podkręcić antynarkotykową histerię. Nie twierdzę, że takich nie ma... ale z mojego doświadczenia wynika raczej, że są w mniejszości. Większość moich kontaktów to wporzo kolesie, żadne koksy z łańcuchami na szyi. Nie wiem, jak to jest w Wawie czy innych dużych miastach na północy Polski.

Dilujący dresiarze to zazwyczaj obszczymury i wieprze, kantujący na prawo i lewo, wciągający białko i chlejący alkohol - a nie jacyś 'ambitni i uczciwi' kolesie. Była jakiś rok temu taka historia w moim mieście: jakiemuś dresiarzowi się najawiło we łbie, że będzie 'narkotykowym bossem'. Schemat był taki, że robił dilom wjazd na chatę, wpierdol, kradzież komórek, ipodów, laptopów etc. i warunek - sprzedają albo dla niego, albo wogóle. Biorąc pod uwagę ilość kolesi mających coś do popchnięcia przypadających na jeden blok to i tak totalnie nierealny zamiar :nuts: Niestety nie wiem, jak to się skończyło, ale biorąc pod uwagę, że jakoś tak się 'sytuacja' nie zmieniła, podejrzewam, że w końcu komuś depnął na odcisk i zrobili z nim porządek.

Miałem jednego znajomego, który by podchodził OD BIEDY pod taki opis, ale koleś dilerką zajmował się raczej sporadycznie. Przede wszystkim był bramkarzem w klubie i paserem. Całkiem bystrym i dyskretnym kolesiem.

Ogólnie, czuję w tym, mniejszą lub większą, ale ściemę.
Uwaga! Użytkownik Daimonion nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 50 / / 0
Nieprzeczytany post autor: cga »
Ja w swoim krótkim życiu nigdy się nie spotkałem z takimi typami, zawsze biorę od znajomych koleżków, ale taki scenariusz jak w artykule wcale nie jest taki mało prawdopodobny.
Uwaga! Użytkownik cga nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 645 / 7 / 0
Nieprzeczytany post autor: dobson »
Bez układów z psami za takie kolejki przed blokiem predzej czy pozniej by go zawineli.
Ustawka na parkingu pod hipermarketem... wątpie <_<
Poza tym to raczej detal, więc na bossa/hurtownika bedzie musial sporo poczekac ;-)
"Nie należy mylić prawdy z opinią większości"
                                Jean Cocteau
ODPOWIEDZ
Posty: 2067 • Strona 5 z 207
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.