Luźne dyskusje na tematy związane z substancjami psychoaktywnymi.
ODPOWIEDZ
Posty: 2067 • Strona 180 z 207
  • 1180 / 102 / 0
Europa ocieka narkotykami
Tomasz Ulanowski

[ external image ]

Kokaina króluje w Londynie, Zurychu i Barcelonie. Metamfetaminę lubią w Czechach i na Słowacji. Naukowcy wiedzą o tym dzięki analizie... ścieków miejskich.
Wyniki badań ścieków spływających z przeszło 50 miast 18 państw Europy (bez Polski) opublikowano właśnie w Lizbonie. http://www.emcdda.europa.eu/news/2016/1 ... ean-cities

Próbki pobierano przez jeden tydzień marca br. Autorami badań, którymi objęto ok. 25 mln ludzi, są naukowcy z Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Uzależnień (EMCDDA).

Uczeni stworzyli interaktywną mapę, na której możemy zobaczyć nie tylko, w jakich narkotykach gustują europejskie mieszczuchy, ale też to, jak zmieniają się ich gusta w zależności od dnia tygodnia.

http://www.emcdda.europa.eu/topics/pods ... sis#panel2

Bo choć kokaina króluje w Londynie, Zurychu czy Barcelonie i generalnie w Europie Zachodniej, metamfetamina w Czechach i na Słowacji, amfetamina w Rejkiawiku, Oslo i zachodnich Niemczech (najbardziej lubią ją mieszkańcy Europy Północnej), a ecstasy jest narkotykiem międzynarodowym, to sprawy nie są tak proste. Np. ecstasy jest królową weekendu w całej Europie. Ale mieszkańcy Oslo i Utrechtu łykają ją ostro przez cały tydzień. Z kolei kokaina daje Europejczykom kopa równo – świątek-piątek.

Są też inne trendy.

Naukowcy z EMCDDA prowadzą badania ścieków miejskich, szukając w nich pochodnych narkotyków, od 2011 r. Z ich pracy wynika, że w ciągu ostatnich pięciu lat narkotykowe mody się zmieniały. Np. metamfetaminę tradycyjnie lubili Czesi i Słowacy. Obecnie zyskała ona popularność także we wschodnich Niemczech i miastach północnoeuropejskich, szczególnie w Finlandii. Z kolei moda na ecstasy wzrosła w całej Europie.

Z innych badań EMCDDA wynika, że najpopularniejszym narkotykiem (nie licząc oczywiście alkoholu czy nikotyny) w Europie jest marihuana. Pod różnymi postaciami choć raz zażyło ją 24,8 proc. mieszkańców naszego kontynentu.
Zresztą w ściekach pływają nie tylko narkotyki. Jak wiadomo z innych prac naukowych, z naszymi odchodami spływają do wody także pochodne tabletek antykoncepcyjnych i innych leków hormonalnych, antybiotyki, sterydy czy antydepresanty. Lokalnie mocno zaburzają one ekosystemy i trafiają do wody pitnej.

http://www.health.harvard.edu/newslette ... -the-water

Z kolei plastikowe kuleczki używane w kosmetykach – np. w scrubach czy pastach do zębów – zanieczyszczają już nie tylko rzeki i jeziora, lecz także ekosystemy oceanu. Jak obliczyli uczeni, tylko z Wielkiej Brytanii rokrocznie spływa do wody 86 ton plastiku w skali mikro. A jeden prysznic to nawet 100 tys. plastikowych drobinek dodanych do oceanu.

https://www.theguardian.com/environment ... microbeads

Zakaz wykorzystywania mikroplastiku w kosmetykach wprowadziły już USA.

Obecnie rozważa go Komisja Europejska.

http://www.europarl.europa.eu/sides/get ... anguage=EN
Uwaga! Użytkownik jan potocki jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1180 / 102 / 0
Jechał po marihuanie, trzy osoby zginęły. Dostał osiem lat więzienia
pcg, PAP

Na 8 lat więzienia skazał w środę sąd w Sejnach młodego mieszkańca Warszawy, oskarżonego o to, że blisko 4,5 roku temu prowadził samochód będąc pod wpływem środka odurzającego i śmiertelne potrącił troje rowerzystów. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd orzekł też wobec skazanego 10-letni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych w ruchu lądowym, ma on też m.in. zapłacić 100 tys. zł zadośćuczynienia - poinformowało biuro prasowe Sądu Okręgowego w Suwałkach.

Prokuratura chciała w tej sprawie 8 lat więzienia i 8-letniego zakazu prowadzenia pojazdów, obrona - uniewinnienia.

Trzy ofiary


Do wypadku doszło wieczorem 15 sierpnia 2012 roku na drodze Suwałki-Sejny.

W miejscowości Pawłówka kierowca osobowego hyundaia, wyprzedzając inne auto, wjechał w pięcioosobową grupę turystów jadących rowerami. Troje z nich: 6-letni chłopiec, jego 16-letnia kuzynka i 44-letni mężczyzna zginęli na miejscu.

Młodemu mieszkańcowi Warszawy, który kierował samochodem, postawiono najpierw zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. W śledztwie prokuratura zdecydowała o konieczności przygotowania wielu opinii, m.in. z zakresu medycyny sądowej co do obrażeń ofiar wypadku, czy z zakresu toksykologii - w kwestii używania przez podejrzanego kierowcę środków odurzających.

Pod wpływem środków odurzających


Kolejni biegli zajmowali się rekonstrukcją przebiegu samego wypadku. Dla potrzeb jednej z tych opinii przeprowadzony został w sierpniu 2015 roku eksperyment procesowy w miejscu wypadku. Chodziło o zachowanie takich samych warunków pogodowych i drogowych, czy pory dnia.

Po uzyskaniu tej opinii, prokuratura w zarzutach bardziej szczegółowo opisała przebieg wypadku, a także dodała zarzut prowadzenia przez kierowcę pojazdu, gdy ów kierowca był pod wpływem środków odurzających.

Zatrzymanego po wypadku mężczyznę początkowo tymczasowo aresztowano; wyszedł z aresztu po wpłaceniu 80 tys. zł poręczenia majątkowego i przed sądem odpowiadał z wolnej stopy.
Uwaga! Użytkownik jan potocki jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 758 / 43 / 0
chciałem podziekować autorowi za wstawki tekstów bo czasem bardzo fajne rzeczy sie tu trafia :)

5!
Purple in the morning, blue in the afternoon, orange in the evening and green at night.
Just like that, one, two, three, four...
  • 1180 / 102 / 0
Nowe paczki papierosów straszą nie tylko rakiem. Na jednej trumienka dla nienarodzonego dziecka
ds

[ external image ]

Od stycznia palacze kupują papierosy w nowych opakowaniach. Niektórzy wylosują paczkę ze zdjęciem i napisem: Paleniem możesz zabić swoje nienarodzone dziecko. Skąd taki dobór zdjęć? Ministerstwo tłumaczy, że z gotowych zestawów Unii Europejskiej.

[ external image ]

Razem z początkiem nowego roku w sklepach pojawiły się nowe opakowania papierosów. Na pudełku co najmniej 65 procent muszą zajmować ostrzeżenia zdrowotne o szkodliwości palenia, w tym obrazki. Jedno ze zdjęć wydaje się jednak nie pasować do kompletu. Widać na nim parę rodziców pochylonych nad białą trumienką przeznaczoną do pochówku nienarodzonego dziecka.

Tak wyglądają nowe opakowania papierosów.

[ external image ]
[ external image ]

Ustawa, która wprowadziła nowe przepisy dot. opakowań w Polsce weszła w życie w lipcu 2016 roku. Jednak w Unii Europejskiej kwestia odstraszania palaczy drastycznym pudełkiem pojawiła się już wcześniej. Już wcześniej na unijnych stronach internetowych pojawiły się zestawy zdjęć, które wykorzystywać mieli producenci papierosów.

Na fotografiach widać "rzeczywiste konsekwencje palenia". Wśród nich m.in.: rany pooperacyjne, chorych podłączonych do respiratorów, guzy, zbliżenia na zmiany w jamie ustnej czy oczach.

Wśród obrazków udostępnionych do wykorzystania pojawia się także zdjęcie, które znaleźliśmy na jednym z opakowań. Obok pary rodziców pogrążonej w żałobie znajduje się napis: "Paleniem możesz zabić swoje nienarodzone dziecko".

Ministerstwo Zdrowia przyznało, że fotografia pochodzi z zestawów przygotowanych przez Komisję Europejską. Na pytanie o to, czy resort ma jakąkolwiek kontrolę nad tym, co pojawia się na opakowaniach papierosów nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

- Zdjęcia do wykorzystania dostępne są na stronach unijnych. Na resztę pytań odpowiemy mailowo
- powiedziała pracowniczka biura prasowego resortu w rozmowie z nami. Czekamy na dalsze wyjaśnienia.


[ external image ]
[ external image ]
[ external image ]
[ external image ]
Uwaga! Użytkownik jan potocki jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1180 / 102 / 0
Polsko-amerykańska pułapka na nikotynę
PAP

Polimer z kleszczami wychwytującymi cząsteczki nikotyny opracowali polscy i amerykańscy naukowcy. Osiągnięcie posłuży do budowy wykrywających nikotynę detektorów czy plastrów nikotynowych uwalniających tę substancję dłużej i równomierniej.
Skonstruowanie polimerowej pułapki na nikotynę było możliwe dzięki współpracy naukowców z Instytutu Chemii Fizycznej PAN (IChF PAN) i Wydziału Chemii Wichita State University. "Wyposażony w molekularne kleszcze polimer wydajnie wychwytuje cząsteczki nikotyny i jej pochodnych, może je także w kontrolowany sposób uwalniać" - czytamy w komunikacie IChF PAN.

Polimer z kleszczami na nikotynę można wykorzystać m.in. w czujnikach przeznaczonych do analizy stężenia nikotyny w liściach tytoniowych oraz w badaniach biomedycznych na zawartość metabolitów nikotyny w płynach ustrojowych pacjentów.

Innym potencjalnym zastosowaniem są plastry nikotynowe wspomagające zwalczanie nałogu palenia tytoniu. Dzięki nowemu polimerowi mogłyby one uwalniać nikotynę dłużej i równomierniej.

"Pierwszą pułapkę na nikotynę zsyntetyzował kilka lat temu nasz amerykański partner. Były nią molekularne kleszcze, cząsteczki swobodnie pływające w roztworze i w nim tworzące kompleksy z nikotyną. Obecnie udało się nam zamocować kleszcze we wnętrzu jednego z polimerów. Substancja ma formę stałą, dzięki czemu mogliśmy ją wykorzystać do budowy detektorów" - mówi prof. Włodzimierz Kutner z IChF PAN.

Jak wyjaśniają uczeni z IChF PAN, zgłoszoną do opatentowania polimerową pułapkę na nikotynę zbudowano z pochodnej metaloporfiryny, substancji występującej m.in. w ludzkiej krwi. Jej cząsteczka zawiera pierścień z umieszczonym centralnie atomem cynku. Do tego pierścienia dołączono amidowe kleszcze (amidy to organiczne związki chemiczne). Nikotyna wiąże się z tak skonstruowanym polimerem za pomocą swoich dwóch atomów azotu: jeden tworzy wiązanie z atomem cynku, drugi z kleszczami.

"Dzięki specyficznemu, dwupunktowemu wiązaniu mamy większą pewność, że złapana cząsteczka to właśnie nikotyna" - podkreśla dr inż. Krzysztof Noworyta z IChF PAN i dodaje, że w jednym z opracowanych polimerów kleszcze znajdują się po obu stronach płaszczyzny pierścienia z cynkiem. "Taka konstrukcja wyraźnie zwiększa efektywność pułapkowania nikotyny" - mówi Noworyta.

W jaki sposób uczeni będą wyłapywali nikotynę? Zrobią to za pomocą urządzenia zwanego: rezonatorem piezoelektrycznym, który pokryty jest warstwą polimeru. Wychwycone cząsteczki nikotyny zwiększają masę warstwy, co zmienia częstotliwość drgań rezonatora.

"Można powiedzieć, że po prostu ciągle ważymy warstewkę naszego polimeru. Ponieważ wiemy, ile ważyła na początku i wiemy, że wyłapuje ona tylko nikotynę i jej związki, wzrost wagi oznacza obecność tych substancji w roztworze" - wyjaśnia dr Noworyta.

Specjaliści z IChF PAN wyjaśniają, że kwarcowe rezonatory objętościowej fali akustycznej - stosowane w doświadczeniach z nowym polimerem - umożliwiają detekcję nikotyny w roztworach. W najbliższym czasie naukowcy planują nawiązać współpracę z producentami rezonatorów fali powierzchniowej. "Rezonatory tego typu drgają ze znacznie większymi częstotliwościami, są więc czulsze i po pokryciu polimerem wychwytującym nikotynę mogłyby wykrywać ją także w gazach" - informuje IChF PAN.

Nowy polimer opracowano w ramach grantu "Kwantowe nanostruktury półprzewodnikowe do zastosowań w biologii i medycynie", w 85 proc. finansowanego z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Przyznano go siedmiu polskim instytucjom naukowym m.in. w celu skonstruowania prototypowych urządzeń diagnostycznych, przeznaczonych do zastosowań w medycynie, biologii i ochronie środowiska. W realizacji grantu bierze udział prawie 50 pracowników Instytutu Chemii Fizycznej PAN.


Hiszpania: Papierosy zabijają najczęściej barmanów. Tysiącami
tan, IAR

Nie nałogowi palacze papierosów, ale pracownicy barów, w których można palić, są najczęściej ofiarą śmiertelnych chorób związanych z nikotyną. Wynika tak z badań przeprowadzonych przez hiszpańskie Ministerstwo Zdrowia.
Wyobraźmy sobie osobę zamkniętą w szklanej klatce pełnej dymu, którego stężenie jest dziesięciokrotnie większe niż na przykład na ulicy. Osoba ta spędza w klatce 10 godzin dziennie, zwykle przez sześć, a często przez siedem dni w tygodniu. W takich warunkach - zdaniem hiszpańskiego Ministerstwa Zdrowia - pracują barmani.

Wiele barów mimo nakazów nie ma odpowiedniego systemu wentylacyjnego. Klienci wchodzą, wypalają papierosa i wychodzą, a pracownicy przez wiele godzin muszą oddychać zatrutym powietrzem.

Jak wynika z badań, w każdym dużym hiszpańskim mieście na choroby związane z nikotyną umiera rocznie tysiąc barmanów. Dlatego ministerstwo zapowiada specjalne inspekcje, które karać będą źle wentylowane lokale. Twierdzi też, że zrobi wszystko, aby już wkrótce palenie było dozwolone tylko na ulicy albo w prywatnych domach.
Uwaga! Użytkownik jan potocki jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1180 / 102 / 0
Nie taka straszna, jak ją malują
Jerzy Vetulani

Audycja „Czarno na białym” z 29 stycznia 2013 w TVN24, w której wykorzystano m. in. fragmenty moich wypowiedzi, nie może przejść bez komentarza. Chwała stacji, że spróbowała podjąć problem i naświetlić go z wielu stron, a nie z jednej, bura za zrealizowanie materiałów w tonie niebezpiecznie zmierzającym w kierunku narkofobii.

[ external image ]
Everybody dies, valar morghulis…, rys. Ania Mołdawa


Program składał się z trzech części. Pierwsza była reportażem pokazującym (http://www.tvn24.pl/czarno-na-bialym,42 ... 03199.html), jak łatwo jest zdobyć marihuanę, jeżeli tylko się chce. Miała przestraszyć, ale w pewien sposób ośmieszyła ona rozpaczliwe wysiłki konserwatywnego rządu, który wtrącając od ponad dziesięciu lat ludzi do więzienia za posiadanie marihuany, wydając olbrzymie pieniądze na utrzymanie aparatu represji narkotykowej, oraz propagując taktykę straszenia społeczeństwa niewyobrażalnym złem, jakie marihuana miałaby nieść za sobą, nie osiągnął faktycznie niczego. Pieniądze wydawane na walkę z marihuaną ewidentnie poszły może nie tyle w błoto, ale jakieś niejasne kieszenie, a wielu młodych ludzi dzięki (mającej pewnie dobre intencje) posłance Barbarze Labudzie straciło swoje piękne lata w więzieniu lub upokarzana i poniewierana przez terapeutów, wierzących, że człowiek musi dojść do dna, aby się odeń odbić.

Walka z marihuaną to oczywiście wymarzona sytuacja dla policji (wysoka wykrywalność przestępstw przy minimalnym ryzyku dla stróżów prawa) i dla polityków (i to tak z lewa, jak z prawa, bo w swoich kręgach na walce z narkotykami robi pozycję posłanka Kempa, a w swoich — entuzjastycznie podchodzący do konopi poseł Palikot), a także radość dla dilerów — im większa opresyjność organów ścigania, tym wyższa cena produktu. Podejrzewam, że są to czynniki, które najsilniej przeszkadzają w legalizacji marihuany i eliminowaniu narkofobii.

Środkowa, „ekspercka” część audycji była ważna i ciekawa (http://www.tvn24.pl/czarno-na-bialym,42 ... 03200.html). Przedstawiała różne, ale na ogół wyważone opinie, a sądy tam wypowiadane, nawet jeżeli nieco jednostronne, najczęściej nie były kłamliwe. Uczciwie muszę przyznać, że tym razem nie zmanipulowano moich wypowiedzi, chociaż oczywiście pokazano tylko mały fragment dłuższego, bardzo sympatycznego wywiadu. W tej przynajmniej kwestii, biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia, byłem mile zaskoczony — idzie ku lepszemu! Wartość merytoryczna całego materiału to już inna sprawa. Usłyszeć można było na przykład, że palenie marihuany prowadzi do astmy, a jest dokładnie na odwrót — palenie ziela konopi jest zabiegiem stosowanym przeciw astmie, i było jeszcze na długo przed jej szerszym wprowadzaniem jako środka rekreacyjnego.

Eksperci, w tym doskonały, jak zwykle, Bogusław Habrat, zdecydowanie wskazali, że marihuana jeżeli nawet zagraża zdrowiu użytkowników i funkcjonowaniu społeczeństwa, to czyni to w znacznie mniejszym stopniu niż alkohol. Zauważono też, że chociaż popularnie wierzy się, że marihuana jest pierwszym krokiem w kierunku twardych narkotyków, to taką samą rolę mogą równie dobrze pełnić alkohol oraz tytoń. Prawdę mówiąc, historia uczy, że marihuana wcale nie jest potrzebna jako stadium pośrednie do narkomanii. Narkotyki z grupy morfiny (nasz polski „kompot”) czy stymulantów były popularne w Polsce na długo przed znaczącą obecnością konopi. A jakoś ludzie sięgali po nie bez pomocy marychy.

Ostatnio marihuana stała się obiektem zainteresowania mediów z powodu samobójstwa nastolatka. Podobnym przypadkom poświęcona była zresztą trzecia, bardzo emocjonalna część audycji (http://www.tvn24.pl/czarno-na-bialym,42 ... 03201.html). Ale czy ktokolwiek udowodnił związek samobójstwa nastolatka z używaniem marihuany? Samobójstwo nastąpiło, jak to często bywa z samobójstwami wśród młodych, w okresie „rozliczeniowym”. Nowy Rok, Boże Narodzenie, czasem własne urodziny skłaniają do refleksji nad tym, czego dokonałem, jakie mam perspektywy i jeżeli podsumowanie wypadnie źle, zamach samobójczy może wydawać się rozwiązaniem problemów. Ponadto z pewnością sama substancja nie wystarcza do targnięcia na własne życie. Musiało ono być złe. Często rodzice młodych samobójców obwiniają wszystko i wszystkich dookoła, nie zastanawiając się, czy wytworzona przez nich atmosfera rodzinna nie dołożyła się do załamania psychicznego własnego dziecka. Wyrzucony z domu na ulicę chłopak (mówiąca o tym w „Czarno na białym” matka była z siebie dumna) uratował się, ale dziecko o słabszej psychice mogło pójść nad Wisłę i rzucić się z mostu do wody, kiedy zorientowało się, że straciło ostatnie oparcie. Inteligencja emocjonalna występującej w programie matki była zatrważająco niska, i szczęście, że sprawa nie skończyła się tragedią. Dobre intencje nie gwarantują skuteczności działania, a dobrymi chęciami brukowane jest piekło. Kto wie, czy takiego właśnie piekła domowego nie brukują swoimi intencjami opiekuńcze matki. Polecam film „Takiego pięknego syna urodziłam” Marcina Koszałki.

O marihuanie jako substancji, której używanie prowadzi do samobójstwa podniósł się krzyk w mediach amerykańskich w 1937 roku, kiedy szef amerykańskiego Federalnego Biura Narkotykowego po samobójczym skoku z okna nastolatka w Chicago napisał o tym artykuł „Marihuana: zabójca młodzieży” w popularnym „American Magazine”. Faktycznie opisany przypadek okazał się morderstwem1. Później jakoś samobójstw, dokonywanych pod wpływem marihuany, nie opisywano. Trzeba jednak dodać, że w amerykańskich badaniach nad samobójstwami młodzieży (10 — 19 lat) wykazano, iż używanie marihuany jest czynnikiem ryzyka popełnienia zamachu samobójczego, zwłaszcza u chłopców, podobnie istotnym jak używanie alkoholu czy bycie świadkiem lub ofiarą przestępstwa z przemocą, natomiast znacznie ważniejszą przyczyną są różne somatyczne objawy zdrowotne (bóle głowy czy brzucha, poczucie zmęczenia słabości i choroby)2.

Mówiąc o szkodliwości marihuany warto porównać stan zdrowia społecznego z lat 70., kiedy konopie były wielką rzadkością i obecnie, gdzie rzeczywiście pewna, poważna część populacji weszła w przejściowy lub bardziej trwały związek z kanabinoidami. Gdyby jednak marihuana była naprawdę przyczyną samobójstwa, niewątpliwy wzrost jej konsumpcji w Polsce od czasów PRL do dnia dzisiejszego, powinien odbić się również na liczbie samobójstw. Tymczasem jeśli przyjrzymy się kształtowaniu wskaźnika zamachów samobójczych w latach 1970–2007, nie występuje w tym okresie żaden zdecydowany trend wzrostowy lub spadkowy, a poziom wskaźnika w roku 2007 był praktycznie taki sam, jak w roku 19723. Podobne rozumowanie wskazuje, że palenie marihuany nie może prowadzić do zwiększenia zapadalności na schizofrenię: mimo jej zwiększającego się stosowania występowanie schizofrenii jest stabilne, kształtując się na poziomie około 1% populacji. Wprawdzie wykazuje się asocjacje pomiędzy występowaniem zaburzeń psychotycznych i używaniem marihuany, ale nawet autorzy przestrzegający przed jej używaniem przez młodzież przyznają, że nie można być pewnym, czy wystąpienie objawów psychotycznych jest skutkiem stosowania marihuany, czy też raczej marihuana stosowana jest jako środek hamujący objawy psychotyczne w procesie samoleczenia, nie zawsze skutecznego4. Dyskusję, jaka wybuchła po artykule Moore’a i współpracowników (w której wielu dyskutantów uważało, że brak jest jakichkolwiek dowodów na psychozogenne działanie marihuany), autorzy w odpowiedzi podsumowują stwierdzając, że niezależnie od tego czy istnieje jakaś więź przyczynowa, czy nie, prawdopodobieństwo, że osoba używająca marihuany zapadnie na schizofrenię jest znikome5. Warto dodać, że wykazano, że szkodliwe efekty psychotyczne marihuany, jeżeli w ogóle występują, opisywano tylko u osób, które równocześnie paliły tytoń6.

Przedstawione w trzeciej części audycji emocjonalne reakcje matek synów używających marihuany: „Nie legalizujcie marihuany. To śmierć!” również wydają się przejawem zwycięstwa emocji nad rozumem. Liczba samobójstw wśród młodych ludzi jest na ogół wyższa w krajach, w których marihuana jest nielegalna, niż w tych, w których jest zdekryminalizowana. W naszej części Europy częstotliwość samobójstw wśród młodych mężczyzn w krajach, w których za posiadanie marihuany wtrąca się ludzi do więzienia, samobójstw jest stosunkowo dużo (Austria 21.1, Węgry 19.1, Polska 15.4 na 100 000 mieszkańców), w porównaniu z krajami, w których jest ona zdekryminalizowana (Czechy 14.8, Niemcy 13.0, Holandia 9.1, Hiszpania 7.1, Portugalia 4.3)7, 8. Uczciwie trzeba przyznać, że w Grecji mimo nielegalności marihuany liczba samobójstw wśród młodych wynosi tylko 2.7 na 100 000 osób, ale podejrzewam, że jest to kraj, w którym wymiar sprawiedliwości nie jest tak strasznie rygorystyczny.

Marihuana nie jest zatem przyczyną samobójstw, zapytajmy więc teraz, czy nie może ona przed samobójstwami chronić? I ku zdumieniu wielu odpowiedź jest pozytywna. Badania nad tym problemem stały się obecnie możliwe, gdyż od chwili, kiedy w roku 1970 zakazano jakiegokolwiek używania marihuany w USA, w tym również stosowania jej w celach medycznych (substancja zaklasyfikowana w Schedule 1), do tej pory 16 stanów oraz dystrykt Kolumbii zalegalizowały medyczne zastosowanie marihuany, a dalsze 6 stanów przygotowuje odpowiednie ustawy. Problem budzi zażarte spory: zwolennicy argumentują, że marihuana może być ważnym lekiem w chorobie dwubiegunowej (maniakalno-depresyjnej), depresji i innych zaburzeniach nastroju, będąc nawet nazywana „zielonym prozakiem”9. Ponadto marihuana pozwala na zmniejszenie dawki środków przeciwbólowych, leków uspakajających i innych leków psychiatrycznych. Przeciwnicy medycznej marihuany twierdzą, że zwiększa ona prawdopodobieństwo rozwinięcia schizofrenii, depresji, psychoz i lęków. Aby sprawdzić, ile z tych zarzutów jest prawdziwych, Daniel Rees z Uniwersytetu Colorado, współpracujący z niemieckim Instytutem Badania Pracy (Forschunginstitut zur Zukunft der Arbeit) w Bonn, postanowił zbadać, jak wprowadzenie medycznej marihuany wpłynęło na częstotliwość samobójstw. Badania te prowadzono w USA w stanach, które dopuściły marihuanę, a równocześnie w tym samym okresie badano samobójstwa w stanach, w których marihuana była wciąż nielegalna. Okazało się, że po zalegalizowaniu marihuany liczba samobójstw, przynajmniej w pewnych grupach wiekowych, znacznie się obniżyła10.

Wracając do przerażonych matek, wyrzucających dzieci palące marihuanę z domu i denuncjujących je na policję: ciekawe, że kiedy syn wraca do domu pijany, to mamusia wówczas nie dzwoni na policję, ale przynosi miednicę, aby dziecina nie rzygała na podłogę (bo gdyby do tego doszło, to też rodzicielka by posprzątała, kiedy syneczek leczy kaca). I jakoś nie dochodzi do świadomości, że alkohol naprawdę związany jest z samobójstwami znacznie częściej. Ponadto człowiek po marihuanie nie wykazuje zwiększonej agresywności w stosunku do innych, a po alkohou nie jest to rzadkością. A właściwie jest sprawa tak banalna, że z pewnością nie zajmie się tym ogólnokrajowy, a nawet lokalny program telewizyjny. No i wiemy, jak wyglądają alkoholicy. Proszę ich porównać z marihuanistami. Marihuana nie uzależnia fizycznie, a uzależnienie psychiczne zwykle nie jest silne i dotyczy około 9% użytkowników11.

W drugiej, ale zwłaszcza w trzeciej części audycji niektórzy dyskutanci okazywali strasznie narkofobiczne nastawienie. Zwłaszcza terapeuci. Oni z tego żyją, ale przynajmniej mogliby nie kłamać. Przerażające swoją głupotą, ale i szkodliwością, było stwierdzenie dr Bohdana Woronowicza, certyfikowanego specjalisty terapii uzależnień (z certyfikatem numer 1) , że THC pozostaje w mózgu do końca życia. Mózg jest wyładowany endogennymi kanabinoidami, zwłaszcza anadamidem, pełniącymi niesłychanie istotne funkcje regulacyjne. THC naśladuje naturalne kanabinoidy, łączy się z tymi samymi receptorami, w sposób odwracalny, i jest eliminowany z ustroju. Żadne badania nie wykazały, żeby skutki używania nawet dużych dawek marihuany powodowały zmiany utrzymujące się przewlekle. No i to stwierdzenie Woronowicza: „Ludzie palący marihuanę idą ku śmierci. Ja to wiem!”. Święta racja. Pan też idzie ku śmierci, panie terapeuto. I ja także. Każdy, kto zapali skręta z marihuaną musi umrzeć. Ale każdy niepalący również. Tylko czy warto sobie zatruwać pozostały nam czas? A może warto go przedłużyć? Ostatnio zebrano dane, że marihuana hamuje rozwój choroby Alzheimera i innych chorób neurodegeneracyjnych12. Może niedługo konopie będą lekiem skuteczniejszym od nootropilu? Marihuana na razie nie jest środkiem szeroko zalecanym ani stosowanym, jak Buerlecytyna. Ale czy jest wiele gorsza od kawy, powodującej nadciśnienie? Może jej czas nadejdzie?



Komentarze:


Miałam właśnie wątpliwość dotyczącą wypowiedzi, że THC pozostaje w mózgu do końca życia – dziękuję, że Pan ją rozwiał :)
Jeszcze co do wpływu uzależniającego i tego jak to młody 14letni chłopak wychodził z uzależnienia 14 lat… jak 14letnie dziecko mogło zażyć marihuanę pytam się!? Nie dziwię się, że chłopak męczył się z tematem tak długo kiedy swoje kontakty z tym specyfikiem rozpoczął jako dziecko, kiedy nie miał pewnie ukształtowanego światopoglądu, psychiki i wielu innych…

ziomuś jaram od 14 roku zycia i nie da się uzależnić bez kitu . od 4 lat jaram a od 2 lat dzien w dzien i tak wyszło ze nie ma teraz jak jarac od 2 mieś i jest normalnnie zadnego ciśnienia to że zapalisz 1 do 10 gibonów nie znaczy że jesteś uzależnony.
peace dla palaczy i innych wolnych ludzi.

Zgadzam się – sam w liceum paliłem ‚dzień w dzień’. Niezbyt to co prawda mądre (nikt mi Nobla nie dał i raczej już nie da), a pewne konsekwencje odczuwam do teraz (np. zespół amotywacyjny), ale się nie uzależniłem.
W dyskusji o marihuanie potrzebna jest rzetelność, nie straszenie. Dobrze by bez zbędnej ideologii mówić o konsekwencjach, tak pozytywnych, jak i negatywnych (te z całą pewnością są). Na pewno nie jest to super panaceum na wszystko – osobiscie jarać dzien w dzień nie polecam, ale każdy jest wolnym człowiekiem.

Jeśli ktoś nie oglądał tego reportażu niech zobaczy, bo jest tam pokazany koffee shop, którego właściciel pali od 30 lat, i jak dla mnie to źle on nie wygląda ;)

Zapomniałam dodać. Znam osobę, która brała lek o nazwie Sertagen. Przepisany przez psychiatrę. Chłopak nie radził sobie z tym lekiem, wpadał w marazm po zażyciu etc. Kilka razy spróbował marihuany, sam odstawił lek, później zmniejszał ilość wypalanych skrętów. Dziś o sertagenie nie ma mowy, marihuanę palił ostatnio chyba z pół roku temu. I świetnie sobie radzi ze swoimi emocjami i lękami. Czasem mówi mi, że ma ochotę zapalić, kiedy trafi mu się jakieś niepowodzenie, ale nie robi tego głównie dlatego, że niestety wpadło kilku jego kolegów, od których kupował, a od innych nie chce kupować, gdyż boi się domieszek. Jak dla mnie historia z happy endem :)

Małe sprostowanie: uważam, że istnieją pewne fizyczne objawy nagłego odstawienia marihuany u intensywnie ją zażywających, takie jak bezsenność lub rozdrażnienie. Wiem to z praktyki. ;) Nie są one jednak zbyt uciążliwe i szybko mijają.

Rzeczywiście po odstawieniu pojawia się bezsenność a do tego kilka dni męczyła mnie zwiększona potliwość. Wszystko jednak minęło po kilku dniach. Palę praktycznie dzień w dzień, polecam jednak dłuższe przerwy. Co do artykułu jest on jak najbardziej rzetelny! pozdro! :)

Tu sie zgodzę, ja po obronie inżyniera zrobiłem sobie długie wakacje i palilem jakies 8 miesięcy, a ostatnie 5 praktycznie co dziennie (wcześniej sporadycznie), jednak teraz na magisterce zaczęła się sesja więc od miesiąca nie tykam nic. Najgorsze okazały się 3 pierwsze dni, wszystko mnie denerwowalo choć nie wiem czy do końca to była zasługa trawy bo jednocześnie zacząłem brać nootropil który już wcześniej na początku powodował u mnie nerwowosc choć nie tak duża :-P rozpisalem sie ;-) Nasz kraj szkodzi sobie. Ja po zdobyciu pełnego wyksztalcenia (może nawet dr bo nieźle mi idzie), wyjeżdżam z tego kraju aby zasilic gospodarkę madrzejszych narodow. Smutne to troche ale nie ma innego wyjscia.

Panie Profesorze. Jak działa marihuana wie Pan, ja wiem (zapewne gorzej niż Pan), wiedzą o tym świadomi ludzie. Ale niestety, wiedza w naszym Kraju to kropla wody na Saharze. Nie ważne co mówią fakty, nie ważne, że naukowy świat zachodu zmienia na naszych oczach nastawienie do marihuany (ostatnio legalizacja w kilku stanach USA). Ważne, że w naszym kraju kilku baranów w sejmie, niereformowalny kościół, matki- panikary, niedouczeni pseudo terapeuci i inni medialni klauni twierdzą, że marihuana jest zła. Ale alkohol jest dobry. Alkohol można i trzeba pić bo akcyza zapcha Rostowskiemy dziurę w budżecie, bo picie alkoholu to nasza tradycja. Ja już się poddaję. Wolę gadać do ściany i zamawiać marihuanę dla kota niż gadać z bandą baranów. Szkoda czasu i nerwów. Może jak przeminie 10 pokoleń to w Polsce się coś zmieni w tej kwestii.

Program miałem okazję oglądać i zgadzam się z Pana zdaniem na jego temat. Ostatnia część była moim zdaniem totalnie oderwana od reszty, a jako końcowa stanowiła swego rodzaju puentę i zostanie najpewniej najmocniej zapamiętana przez widzów. Gdyby kolejność fragmentów była inna i na końcu pokazana została część merytoryczna odbiór całości byłby zupełnie inny. Dziękuję za bardzo fajne zebranie informacji w jedno miejsce. Szkoda, że ten głos nie jest dostatecznie mocno słyszany.

Wywazony glos prawdziwego eksperta, ktory w narkofobicznej, przesyconej religijno-polityczna paranoja Polsce, reprezentuje glos rozsadku, opierajacy sie na solidnej znajomosci tematu. Dziekujemy, panie profesorze!

Trzy uwagi. Ten ostatni terapeuta to nie Woronowicz tylko Fiałkiewicz, a to jednak zupełnie inna liga.
Przypisywanie niskich motywacji terapeutom (żyją ze strachu, więc go szerzą) jest dla mnie jakoś osobiście niesmaczne. Czy nie może być tak że rzeczywiście jakoś tak myślą? Pomijam fakt, że jak znam życie z dłuższej wypowiedzi wycięto to co wygodne dla dziennikarzy.
Poza wszystkim może sam pan profesor powinien wykazać się inteligencją emocjonalną w stosunku do matek. Zrobiły co umiały, były przez lata bezradne. Poza tym ktoś im to zasugerował, jacyś wybitni specjaliści.
Nie uważam żeby wyrzucanie za drzwi było jedynym, czy nawet najlepszym sposobem rozpoczynania pracy z osobą uzależnioną, ale jestem w stanie zrozumieć emocje tych matek, emocje, bo argumenty w takim stanie nie docierają. ta,m gdzie zaczyna się uzależnienie, kończy się logika.
Depenalizacja posiadania – jasne, świetny pomysł, ale nie wmawiajmy ludziom że marihuana ma same zalety. Ma zalety i ma wady. Wszystko jest dla ludzi, tyle że trzeba rozumieć siebie, być dojrzałym i wiedzieć jak korzystać z marihuany, alkoholu czy choćby i kawy.

drogi Macku, rozmowa o marihuanie, nie o narkotykach.. marihuana, oprócz swoich wielu zastosowań ( materiały budowlane, ubrania, papier, paliwo odnawialne itd ) jest przede wszystkim medycyną… wpisz sobie w wyszukiwarkę : marihuana- rak, marihuana- stwardnienie rozsiane, marihuana – zespół tourret’a, marihuana- ADHD, marihuana- jaskra, marihuana- epilepsja itd…. pooglądaj, jak wspaniale leczy.. czy wyobrazasz sobie, co by było, gdyby wszyscy ludzie mieli tą wiedzę ?? koncerny farmaceutyczne przestały by istniec z dnia na dzien… a poniewaz to one trzymają władzę, wiec robią wszystko co mogą, zeby poprzez wywoływanie abstrakcyjnego strachu przed ” narkotykiem „, zniechęcic ( zastraszyc ) społeczeństwo..na szczęscie kazdy ma wolną wolę i mozliwość wgryzienia sie w temat. czas otworzyc oczy, dla dobra swojego i swoich bliskich.. choroby chodzą po ludziach, taka juz ich natura…

Droga Kasiu – dostrzegam i niebezpiecznie blisko jesteś uznania marihuany za panaceum… Jest też (w/g powszechnie przyjętych norm) narkotykiem. Oczywiście narkotykami są też alkohol i nikotyna – na których stosowanie jest społeczne i polityczne przyzwolenie (ale to temat dla psychiatrów i socjologów – jak możliwe jest takie dwójmyslenie).
„czy wyobrazasz sobie, co by było, gdyby wszyscy ludzie mieli tą wiedzę ??” – tak – zaczęli by marihuaną leczyć ból zęba i … raka okrężnicy – więc może lepiej że tej wiedzy nie mają.
Co natomiast do kwestii czy palenie otępia – mam kumpla w pracy, pali i popija alkohol – tak od dwóch lat obserwuję proces otępienny tego faceta.Startował z bardzo wysokiego pułapu, więc dla przeciętniaków nadal jest cholernie inteligentny, ale znając go na co dzień, muszę stwierdzić że niestety obsuwa się i to strasznie. Oczywiście win może ponosić alkohol albo miks (prędzej miks),z drugiej strony miks nikotyny i alkoholu tak nie otępia.
Tyle moje obserwacje.

Znane są przypadki obniżenia przez alkohol IQ O PRAWIE POŁOWĘ (F. Norton, L. Halay: COGNITIVE BRAIN DEFICITS ASSOCIATED WITH ALCOHOL ABUSE: TREATMENT IMPLICATIONS; The AABSS Journal, 2011, Volume 15), więc nie mów, że „miks nikotyny i alkoholu tak nie otępia”. Z drugiej strony jeśli chodzi o gandzię obserwuje się spadek o ok 8 punktów, ale TYLKO kiedy zaczęto ją palić kiedy mózg nie rozwinął się jeszcze do końca.
A poza tym dlaczego uważasz, że jeśli ktoś „pali dla haju to jest głupcem”? Nawet przyjmując, że Ty nigdy nie robiłeś nic co mogło spowodować konsekwencje zdrowotne dla zabawy (np gra w piłkę -> można złamać nogę, a to więcej niż może zaszkodzić marihuana) co daje ci prawo oceniania innych? Czy wg Ciebie głupcem jest każdy kto nie żyje w sterylnym świecie i ocenia jego wartość nie tylko długością swojej wegetacji? Bo jeśli tak to szczerze Ci współczuję…

Dziękuję za artykuł.
A tymczasem brukowi tytani „intelektu” nadal błyszczą: „Samobójstwo 16-latka z Warszawy, który przez ostatnie tygodnie swego życia palił codziennie, to kolejny dowód na to, że narkotyki to nie zabawa.” http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/ ... hemie.html

Każdy z nas miał doświadczenie z używkami, ale czy tak naprawdę zastanawiał się jaki to ma wpływ na naszą zdolność postrzegania żeczywistości. Oczywistym jest że organizmy choć fizycznie podobne reagują inaczej, i ich tolerancja jest różna. Kwestia ilości przyjmowanej substancji w przypadku marihuany moim zdaniem znaczenia nie ma, a raczej ma czas jaki się poświęca jej działaniu. Jeśli dana osoba jest 5 godzin dziennie pod wpływem to wątpię czy potrafi po 3 miesiącach takiej zabawy prawidłowo oceniać żeczywistość. To samo dzieje się w przypadku alkoholu. Jeśli ktoś pije przez tydzień to musi minąć trochę czasu zanim dojdzie do siebie.
Jeśli sięgasz po jakąś używkę to rób to świadomie, Jeśli znasz jej działanie w 100% to raczej nie polecam samemu sobie tłumaczyć że nic ci nie groźi. Kiedy czytam wasze wypowiedzi w których piszecie że wy, czy też wasi znajomi nie mieli problemu z odstawieniem mariuhuany to aż płąkać mi się chce. Jest to pierwszy krok w kierunku poważnych problemów, Twierdzenie że mogę wcale nie palić i nic mi się nie stanie dla mnie sensu nie ma. Radzę uważać żeby nie obudzić się z ręką w nocniku. Fakt że nie widzi się problemu wcale nie oznacza że już go nie ma, lub się nie pojawi za chwilę.
Oczywiście człowiek może uzależnić się nawet od stania przez 15 minut dzinnie na rękach jeśli tylko będzie twierdził że mu to wczymkolwiek pomaga.
Trzeba też brać pod uwagę że człowiek nie działa już w takim stopniu instynktownie w jakim działał milion lat temu. I tu też pojawia się kolejny problem który często umyka wielu ,,terapeutom”. Mianowicie dzisiejszy człowiek wykonuje czynności których tak naprawdę nie powinien wykonywać. Kieruje się doświadczeniami i stereotypami które są mocno utrwalane z pokolenia na pokolenie. Zdaje mi się że psyhozy związane z zażywaniem marihuany nie istnieją, a są skutkiem samego strachu przed ujawnieniem faktu jej zażywania. Jeżeli jakaś grupa ludzi przez dłuższy czas będzie wmawiała jekiejś osobie że jest coś z nią nie tak to gwarantuję że ten człowiek zacznie się zastanawiać czy przypadkiem nie mają racji. Więc jeśli otoczenie nie sprzyja zmienianiu naszego chwilowego stanu świadomości to jest spore prawdopodobieństo że będziemy czuli się z tym źle. To właśnie poczucie wyobcowania i niezrozumienia przez innych jest przyczyną samobójstw, a nie sam fakt przyjmowania narkotryków.
Wracając na koniec do świadomego korzystania z używek muszę dodać że jeśli kawę dla samego jej samaku, a nie efektu pobudzenia to chyba coś jest nie tak. Oczywiście kawa może smakować ale tak naprawdę zastanów się czy nie jesteś już wkręcony i nie próbujesz się tłumaczyć.

A co z zespołem amotywacyjnym?

Jestem alkoholikiem ,28 letnim.Nie pije od ponad 3 miesiecy próbowałem roznych metod tylko marihuana pomogła mi w walce z nałogiem(nie wyleczyła bo alkoholikiem jest sie do konca zycia) po zioło siegałem jak było na prawde kiepsko ,gdy juz prawie ubierałem buty aby isc do monopolowego…. no i bec panowie z policji dołek … jak zyć w kraju który zarabia na truciznach takich jak alkohol ,nikotyna- ma w tym interes skrócic czas życia aby nie płacic emerytury .Pan Jerzy jest dla mnie wielkim autorytetem.

Z własnego doświadczenia zauważyłem, że osoby palące marihuanę łatwo w każdej życiowej porażce sięgają po nią kolejny raz, przez co same powoli zaczynają się wykluczać ze społeczeństwa. Nie radzą sobie z przeciwnosciami tylko spadają coraz niżej w społeczeństwie i z ambicjami, poprzez „radzenie” sobie z problemem za pomocą lolka.
Kolejnym problemem wśród palących „nałogowo” jest zaskakująco krótki czas skupienia oraz słaba pamięć. Nawet rozmowy z takimi osobami zaczynają być uciążliwe, ponieważ częściej sięgają do jakichś haseł w głowie niż skupiają się i poświęcają czas na przemyślenie tematu.
Niestety nie mam żadnych badań żeby to potwierdzić, pisze z własnego doświadczenia i obserwacji

Wniosek z tego jest następujący profesor Vetulani pali marihuanę.

problem narkotyków to nie tylko problem medyczny czy biologiczny, to wielce złożony problem – społeczny, etyczny, filozoficzny, moralny itd., tu nie chodzi tylko o konsekwencje zdrowotne, w tym wszystkim jest ukryta walka o sens życia, o jego wartości, o zasady postępowania, a także o zachowanie jako takiego ładu; tylko rodzi się pytanie, czy narkofobia społeczeństwa wynika z wpojonych zasad (konformizm i ślepa wiara), czy raczej jest obawą zdrowotną, a może wynika z uznania narkotyku za źródła fałszu i kłamstwa – czy wszystko naraz; z drugiej strony skąd się bierze potrzeba zażywania narkotyków, gdzie są ci, którzy za pomocą muzyki mogą osiągnąć stan ekstazy, gdzie są ci, którzy narkotyzują się miłością głęboką (nie tylko cielesną, ale o to ciężko), braknie nam po prostu cierpliwości, chęci, możliwości, stosujemy złą filozofię, a jesteśmy przecież w stanie sami stworzyć w swoim mózgu narkotyki, trzeba nawet odpowiedniego środowiska ludzi, bo czasem zakon wydaje się weselszy niż pałac bogaty

jedno jest pewne w nauce (poza matematyką), tu nic nie jest oczywiste, czasem i jedni, i drudzy mają rację, choć ich argumenty są wzajemnie się wykluczające, nie da się wszystkiego sprawdzić, czy ma wpływ dobry, negatywny, czy w ogóle nie ma wpływu, nie zapominajmy, że świat nie jest ani biały, ani czarny, tylko szary (czy wielokolorowy), żenujące są argumenty, które odrzucają skrajności, zresztą – czy skrajności, a może typowość, której nie odkryliśmy jeszcze, w biologii, można rzec, nie ma sprawiedliwości, dla jednego aspiryna może mieć zbawienne skutki, dla drugiego wręcz przeciwne, tak samo z narkotykami, ludzie! – dla poparcia własnych wypowiedzi używacie tak nieadekwatnych argumentów (o świętym Mikołaju), że się płakać chce, czemu jesteśmy tak ograniczeni, nie dostrzegamy wieloaspektowości danej rzeczy, toć i dobry dla złego jest zły, toć to szczęście moje może być twoim nieszczęściem

Dziennikarze mają problem z bezstronnością i często prezentują w neewsach swoją tezę, nie siląc się na zrozumienie problemu. Jest to tym trudniejsze, im krótszy jest neews. Nie może on trwać 20 min, bo tyle mniej więcej trwa cała audycja informacyjna.
Dobrze byłoby, żeby pamiętał Pan, którzy dziennikarze prezentują takie postawy, bo raczej nigdy nie dadzą szansy na zaprezentowanie stanowiska odmiennego, choćby było to stanowisko poparte dorobkiem naukowym.

Wiem, że to nie pańska działka i że nie będzie pewnie chciał Pan się do tego odnieść, ale… z jakiej racji państwo zabrania obywatelowi narkotyków? Co w dzisiejszych czasach oznacza wolność? Sam trzymam się z dala od narkotyków, po pierwsze dlatego, że propaganda nieźle mnie wystraszyła i naprawdę boję się uzależnienia, a po drugie (i głównie) dlatego, że boję się syfu, który pazerny na kasę 15-letni diler mi sprzeda.
Człowiek ma prawo wpływać na własny los. Jeśli establishment uznaje branie narkotyków za robienie sobie krzywdy, niech tak będzie. Człowiek winien mieć prawo również do tego. Proponuję następujące rozwiązanie: legalizacja narkotyków. Ceny (ze względu na konkurencję) spadną. Możliwa będzie kontrola jakości sprzedawanego towaru. Narkomani, dobrowolnie i na piśmie, zrzekaliby się prawa do świadczeń socjalnych itp w razie popadnięcia w nałóg. Każdy jest kowalem swojego losu. Dlaczego to nie jest takie proste?

Problem z dziennikarzami jest trochę inny. Jesli wyrażają jakieś zdanie, to rzadko kiedy odbiega ono od stadnego punktu widzenia. Nic raczej poza utartym i aktualnie obowiązującym schematem. 10 sek. w newsie w wiadomościach to bardzo dużo. Cud że puślcili. Jedynym gwarantem tego, że pytany odpowie na pytanie i zostanie to wyemitowane jest rozmowa na żywo, a i to trzeba pilnować tego, o co pytają. Pan profesor ma rację, że społeczeństwo ma prawo d informacji, ale prezentowanie odmiennych opinii nie jest w mediach głównego nurtu popularne, gdyż jest mało wygodne. Rozmowa z kimś kto prezentuje odmienne poglądy wymaga intelektualnej dyscypliny, przygotowania a do tego jeszcze minimum kultury. To za długo trwa. Dlateg mamy pyskówki Niesiołowskiego z Brudzińskim, z których nic nie wynika, niczego się nie dowiadujemy etc.

„zważywszy że mózg jest niezwykle skomplikowanym narządem którego praktycznie nie rozumiem ciekawi mnie w jaki sposób zostały zarejestrowany te subtelne, nieodwracalne i nieopisane zmiany. Więcej faktów i rzetelnych informatorów pokroju Profesora, mniej mitów i demagogii.”
Tu Drogi Użytkowniku sam sobie przeczysz. Skoro mózg jest skomplikowany niezwykle, więc trudno również o „rzetelny sąd” w sprawach dotyczących jego funkcjonowania i oddziaływania nań różnych substancji, to tym bardziej zadziwiające jest publiczne wypowiadanie takiego sądu, w którym zawarte jest beztroskie, pozbawione cienia wątpliwości zaprzeczanie wszelkim możliwym poważnym skutkom ubocznym zażywania narkotyków.
Gdzie w takim razie zasada ostrożności, że skoro nie wiemy o mózgu, o jego subtelnościach absolutnie wszystkiego, to pozostawiamy sobie możliwość dokonania błędnej oceny sytuacji, nawet a raczej tym bardziej jeśli jesteśmy na dany moment w czołówce światowej jeśli chodzi o badania neurologiczne i dysponujemy potencjalnie znacznym autorytetem, co może pociągnąć za sobą jakąś mniej lub bardziej powszechną reakcję przyzwolenia społecznego na stosowanie środków o nie do końca znanych efektach a także zwiększenie liczby zażywających i ilości zażywanych narkotyków?
Poza tym czy kwestia narkotyków sprowadza się tylko do oddziaływania na mózg? Śmiem twierdzić, że nie, że dotyczy też innych organów i układów, więc tym bardziej specjalista jedynie od jednego z nich nie powinien szafować opiniami w tak złożonym temacie.

I? Proponuję zapoznanie się z filozofią obiektywistyczną, ot dygresja. Wracając do meritum, argument iż zakazujemy jakieś substancji ze względu na jej szkodliwość traci sens w momencie gdy alkohol etylowy, tytoń etc. substancje są legalne. Zabić może wszystko, znane są przypadki przedawkowania wody (H2O) co prowadziło do obniżenia stężenia jonów Na+, śmiertelnego obrzęku mózgu.
Moim subiektywnym zdaniem ludzie nie powinni być karani za zażywanie substancji „uznawanych” za szkodliwe czy to zdrowotnie czy też społecznie, a za czyny o charakterze kryminalnym które popełniają.
Cała ta demagogia rządu bierze się z kuriozalnego przekonania że państwo wie lepiej co jest dobre dla obywatela niż on sam…

Nie trafia do mnie ta dygresja, systemów i pseudo-systemów filozoficznych są miriady całe, nie wiem, dlaczego w kontekście tej rozmowy znajomość akurat „filozofii obiektywistycznej” miałaby być szczególnie wartościowa. Równie dobrze mógłbym od siebie zaproponować zgłębianie nauk wedyjskich.
No ale mimo powyższego zastrzeżenia, wyłącznie z ciekawości wpisałem ten termin do wyszukiwarki… Chodzi o spisaną wersję światopoglądu powieściopisarki Ayn Rand? Jeśli tak, to w takim razie – opierając się na charakterystyce z polskiej wikipedii – nawet przy przymrużeniu oka i dobrej woli ta „filozofia” jest dla mnie za mało uniwersalna już w punkcie wyjścia, skoro jednoznacznie zakłada nieistnienie Boga, do tego powołując się na podejście racjonalistyczne, a właściwie redukcjonistyczne, zawłaszczające wykorzystanie pojęcia racjonalizmu dla wyrażenia nietożsamego z nim sposobu myślenia. To częsta pomyłka, ale w myśleniu potocznym i bliskim potocznemu, nie w filozofii kierującej się zasadami zachodniej logiki. Wszystkie dalej za wspomnianym ateistycznym dogmatem idące luźne myśli też mnie nie przekonują. Jeśli już został poruszony wątek prywatnych preferencji światopoglądowych, to przemawiają do mnie nauki szkół buddhyjskich, w których diagnoza o silnie egoistycznym podłożu niemal każdego ludzkiego zachowania nie jest punktem dojścia czy inaczej mówiąc osią, wokół której stworzona jest reszta poglądów psychologicznych i społecznych, tylko jest to punkt wyjścia dla propozycji przekształcenia takiego stanu, motywowanej niekoniecznie metafizycznie, a za to w każdej wersji buddhyjskich nauk właśnie egoistycznym interesem każdego człowieka, maksymalistycznie a nie wyłącznie quasi-hedonistycznie pojmowanym – uwolnieniem od cierpienia.
Zresztą w myśli Rand jest sporo przemocy (mentalnej przemocy wypromieniowywanej w przestrzeń życia społecznego; narzucania konkretnych poglądów, kategorycznego odrzucania innych), której niby się przeciwstawia. Chaos pojęciowy.
Jeśli już padło słowo demagogia, to jest nią dla mnie powoływanie się na legalną dostępność alk. etylowego, tytoniu, itd. w celu stworzenia argumentu dotyczącego nieszczelności logiki prawa uznającego marihuanę za nielegalną. Bo nie mówimy o filozoficznych abstraktach, czysto językowym, hermetycznym systemie, tylko o życiu i o możliwości szkodzenia sobie przez wielu ludzi. Więc wolę mimo wszystko do pewnego stopnia opiekuńcze prawo słusznie według mnie zakładające niedojrzałość i duży zakres niekompetencji wielu ludzi posiadających dowód osobisty (zwłaszcza przy nastawionym na wąskie specjalizacje systemie edukacyjnym), niż logicznie nienaganne prawodawstwo wyzbyte wrażliwości na całe szalenie niespójne bogactwo rzeczywistości.
I nawet w systemie czysto językowym nie udałoby się raczej przeforsować twierdzenia, że pod względem oddziaływania na ludzki organizm zbiory o nazwach alk. etylowy, tytoń i marihuana pokrywają się ze sobą bez istotnych różnic. Więc i na poziomie abstrakcyjnie formalnym to założenie pada.
No i jak nawet traktować tę nieszczęsną wolność wyboru? Jako prawo do jak najmniej skrępowanego stanowienia o sobie każdego człowieka w odseparowaniu go od innych ludzi i istot czujących? W takim razie jak potraktujemy potrzeby zaćpanych rodziców i stojące do tych potrzeb w sprzeczności potrzeby ich niezainteresowanych ćpaniem a za to niedożywionych i emocjonalnie wyniszczanych dzieci? W takim wypadku pewnie i anarchistom przydałoby się państwo opiekuńcze, tylko takie stojące obok, nienarzucające się, ratownicze właściwie, wyciągające tonących egonautów, którzy nie dawaliby sobie rady z własnym szczęściem.
Poza tym argument o zakorzenieniu alkoholu i tytoniu w społeczeństwach, przywoływany raczej w kontekście kultury, jest dla mnie sensowny, jeśli spojrzymy na niego nie od strony psychologii a z perspektywy medycyny organicznej: przez tysiąclecia doświadczalnie przekonaliśmy się, jak te środki działają na kolejne generacje. Natomiast rozpoczęcie podobnie powszechnego spożywania marihuany byłoby wielkim eksperymentem, stanięciem przed kolejną niewiadomą, wygenerowaniem problemu raczej niż chwalebnym poszerzeniem przestrzeni „wolności”. Dla mnie chora jest wolność, której zwolennicy pozwoliliby w imię szczytnych słów na otwarcie się na nowe rodzaje uzależnień. Byłoby to raczej poszerzanie przestrzeni zniewolenia.

Z rzetelnością polskich mediów jest na prawdę duży problem. Jak z wartościowego wywiadu można upublicznić tylko 10s wypowiedzi! Od lat już nie posiadam TV z prostego powodu. Nie mam zamiaru oglądać informacji zmanipulowanych w taki właśnie sposób jak opisał to Prof. Velutani.
Internet pozwala mi na wybiórcze poszukiwanie informacji tych które uznaje za ważne i zawsze mogę poszukać różnorodnych opinii na dany temat. Jednak cena jaką za to płace jest czas na wyszukiwanie tych informacji.
Problem legalności marihuany nie martwi mnie. Każdy powinien mieć prawo sam decydować jakie decyzje podejmie. Bardziej martwi mnie dramatycznie niska rzetelność polskich mediów…szkoda , ze na ten temat nikt nie przygotuje programu w TV.
Mam nadzieje, że dziennikarze udostępnią Prof. wywiad (powinni w końcu Pan jest autorem treści) wówczas chętnie odsłuchalibyśmy całość. pewnie byłaby to nieliczna merytoryczna wypowiedź w kwestii szkodliwości marihuany.

I? Nie wiem dlaczego stara się Pan przeforsować kuriozalną tezę że psychoaktywne substancje chemiczne = patologie społeczne. W świetle przytoczonej przez Pana definicji każda osoba pijąca kawę/herbatę jest narkomanem, dlaczego? otóż kofeina ma działanie psychoaktywne i powoduje uzależnienie fizyczne, nikt na szczęście nie zamierza jej zakazywać dlaczego? bo jest nieszkodliwa społecznie. Najważniejszy jest złoty środek i każda odchyłka na +/- jest zaburzeniem.
Pańska uwaga ad persona ze względu na odmienność poglądów i wskazanie błędu w rozumowaniu z Pańskiej strony poprzez mój cyniczny komentarz skłania mnie do opinii że z rynsztokiem nie ma co dyskutować.

Co pan opowiada panie profesorze…Obie substancje są skrajnie szkodliwe i pytanie cay podałbym dziecku wódke czy marihunaę do palenia, to pytanie z gatunku tych czy wolałbym żeby moje dziecko rozjechał samochód, czy żeby spadło z balkonu.
Jeżeli Thc ma rzeczywiscie jakieś właściwości lecznicze, co nie jest do konca zbadane i udowodnione, to na pewno nie w formie palenia-a wiec wprowadzania do organizmu związku w najbardziej szkodlwy z możliwych sposobów.
Substancje smoilsite i inne trucizny powstajaće podczas palenia tzw. skreta z marihuaną są wielokroć bardziej toksyczne od tych powstałych w wyniku palenia tytoniu.
Nikt nie umarł od marihuany-zgoda, ale pokaże panu setki osób które nabawili się różnego rodzaju paranoi, chorób psychicznych, psychoz.
Nigdy nie bedzie zgody w medycynie na substancję psychodeliczą-mam nadziieję, ze nie dożyje takich czasów
Pozdrawiam.

Medyczna Marihuana leczy : ADHD, AIDS,alkoholizm, alzheimer, anoreksja, astma, arterioskleroza, artretyzm, bezsennosc, biegunki, bóle, bóle menstruacyjne, bóle mięsniowe, bóle nowotworowe, bóle reumatyczne, Crohn ( Leśniowski ), demencja, depresja, dermatozy, dyskinezje, dystonia, dystrofia mięśniowa, egzemy, epilepsja, glejak wielopostaciowy, gronkowiec złocisty MRSA, MSSA, grzybica, HBV, hemoroidy, HCV, HIV, huntington, infekcje, jaskra, jęczmień oka, kachleksja, leukemia, łuszczyca, miażdzyca, migreny, nowotwory mózgu, nowotwory piersi, nowotwory płuc, nowotwory skóry, odleżyny, oparzenia, paraplegia, parkinson, plamica wątrobowa, porażenie mózgowe, PTSD, retinopatia cukrzycowa, skurcze spastyczne, stwardnienie rozsiane, szumy uszne, świąd, tetraplegia, tiki nerwowe, tinnitus, tourett, trądzik, udary mózgu, urazy mózgu, wymioty, wytrzeszcz, zapalenie gardła, zapalenie oskrzeli, zapalenie wątroby typu B, zapalenie wątroby typu C, zapalenie węzłów chłonnych, zapalenie żyły, zapalenie serca, zespół napięcia przedmiesiączkowego, zespół stresu pourazowego, żylaki.
marihuana to medycyna !!!! przez tysiące lat byla stosowana jako lek, dopiero od 1935 roku, kiedy to Harry Anslinger „skryminalizował” ową roślinę, uznawszy ja za najgorzy narkotyk (http://www.youtube.com/watch?v=RRucmT-I ... e%27%2C%29 – polecam ten wykład i połaczenie faktów , wszystko działo sie w tym samym czasie ) wszyscy zaczęli sie jej bac, jak najgorszego demona… to kilkadziesiąt lat, jedno pokolenie…jak łatwo zmanipulować społeczenstwo

Wg mnie, należałoby zacząć od delegalizacji najbardziej destrukcyjnego narkotyku jakim jest alkohol, a potem można się zająć innymi środkami… Tego nie rozumiem – jak to możliwe, że alkohol, który niszczy życie całych spoleczeństw i uwaga – jego destrukcyjny wpływ jest odczuwalny na lata (sam jestem DDA więc wiem co mówię; gdyby moi rodzice byli uzależnieni od marihuany a nie alkoholu, jestem pewien, że nie mialbym tylu problemów), to ten alkohol jest legalny! już nieważne, czy zastąpimy go czymś innym czy nie, jak można legalnie sprzedawać taki środek! To jakby sprzedawać śmiertelną truciznę bez ostrzeżenia, że każda dawka przynosi śmierć. bo przecież nie ma takich ostrzeżeń na butelkach, że po wypiciu alkoholu, tak naprawdę może zdarzyć się wszystko, że nawet dzieci za 30 lat będą to odczuwać…
Uwaga! Użytkownik jan potocki jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1180 / 102 / 0
Cukier jak narkotyk
Rafał Marszałek, nic prostszego

Wyświechtanym frazesem w dzisiejszych czasach staje się hasło „czekolada jak narkotyk”. Na dziesiątą stronę przebadano skład czekolady i jej uzależniające działanie. Wiadomo, że uzależniające mogą być zawarte w czekoladzie stymulanty: kofeina (https://pl.wikipedia.org/wiki/Kofeina) i teobromina (https://pl.wikipedia.org/wiki/Teobromina). Obecne w niej są liczne aminy biogenne, w tym tryptamina (https://pl.wikipedia.org/wiki/Tryptamina) będąca prekursorem hormonu szczęścia – serotoniny (https://pl.wikipedia.org/wiki/Serotonina). N-acyloetanolaminy zawarte w czekoladowej słodkości mogą oddziaływać z naszymi receptorami kannabinoidowymi (https://pl.wikipedia.org/wiki/Receptory_kannabinoidowe), wywołujące efekty podobne do, wiadomo, kannabinoidów… (https://pl.wikipedia.org/wiki/Kannabinoid)

[ external image ]

Tyle więc czekolada. Często jednak mamy poczucie, że „coś byśmy przekąsili” i nie zawsze tym czymś musi być akurat tabliczka mlecznej. Statystycznie (Bruinsma & Taren 1999), gdy myślimy o małej przekąsce, w połowie przypadków sięgamy po czekoladę. W jednym na dziewięć przypadków wyciągamy ręce po przekąski niesłodkie – czipsy, może pizzę, może paluszki. Ogólnie jednak po słodycze wszelkiego rodzaju (wliczając te dokładnie 49% czekolady, a także produkty nie uważane za słodycze, ale także zawierające odczuwalne ilości cukru, np. owoce) sięgamy w 80% przypadków napadu niewyjaśnionej żądzy na małe co nieco…

O ile więc łatwo wytłumaczyć ten pociąg do czekolady (mówię łatwo: mam na myśli to, że temat jest przebadany i literatury jest na pęczki), o tyle znacznie trudniej znaleźć wytłumaczenie dla słodyczy nie zawierających czekolady: ciastek, herbatników, lodów itd., itp. Czy aby na pewno trudniej jednak? Być może wyjaśnienie jest proste jak drut w kieszeni, a odpowiedź znajdzie każdy średnio inteligentny człowiek zaznajomiony z brzytwą Ockhama (https://pl.wikipedia.org/wiki/Brzytwa_Ockhama). Co wspólnego mają wszystkie te produkty? Oczywiście cukier.

Pojawia się więc pytanie: jak sprawdzić, czy cukier może być uzależniający? Tu zawsze z pomocą przychodzą szczury, które wykorzystuje się niemal zawsze w tego typu badaniach, jako że są to zwierzęta niezwykle integentne i obdarzone niebywałą pamięcią, co zawsze jest dość poręczne, gdy chcemy sprawdzić, jakich wyborów będą dokonywać. A co można by użyć jako kontrolę? Czym szprycować biedne szczury, aby sprawdzić, czy wolą być na haju narkotykowym, czy na haju cukrowym? Weźmy pierwszą rzecz, która przychodzi nam do głowy – kokainę (https://pl.wikipedia.org/wiki/Kokaina).

Tak właśnie zrobiła grupa badaczy francuskich, która wyniki swoich badań i indagacji na szczurach opublikowała kilka lat temu w piśmie PLoS ONE. W swoich badaniach naukowcy postawili szczury przed wyborem: sacharyna (https://pl.wikipedia.org/wiki/Sacharyna) (sztuczny, niskokaloryczny słodzik, kilkaset razy słodszy od cukru) lub kokaina. Ponad 90% zwierzaków wybierało sacharynę.

Szczury podzielone były na trzy grupy, z których każdą postawiono przed wyborem dwóch dźwigni. W grupie pierwszej naciśnięcie jednej dźwigni było nagradzane dawką sacharyny, a naciśnięcie drugiej nie było nagradzane. W grupie drugiej naciśnięcie jednej dźwigni było nagradzane dawką kokainy, a drugiej – nie było nagradzane w ogóle. Wreszcie w grupie trzeciej dochodziło do decydującego starcia – w zależności od naciśniętej dźwigni szczury były nagradzane albo sacharyną albo kokainą.

Badacze przeprowadzili też szczegółowe próby kontrolne, aby sprawdzić, czy w ten sam sposób szczury reagują na normalny cukier. Okazało się jednak, że zwierzęta nie wykazują żadnych preferencji, gdy postawione przed wyborem słodzik (sacharyna) – cukier (sacharoza). W badaniach uwzględniono też różne dawki cukru, słodzika i narkotyku, różne kombinacje dźwigni, różne okresy potrzebne na naukę itd., itp. Całość jest dość wyczerpująca, więc polecam zajrzeć do publikacji.

[ external image ]
Krzew koki (Erythroxylum coca) – rośliny, z której otrzymywana jest kokaina

Najważniejsze wnioski były jednak takie: szczury wolały cukier od kokainy, i to także w przypadku zwierząt, które były wcześniej wystawione na działanie narkotyku, a nawet od niego uzależnione. Badacze w dyskusji zwracają też uwagę na pozorną sprzeczność między ich badaniami, a wcześniejszymi publikacjami prezentującymi wyniki badań uzależnienia od kokainy u małp. W tych wcześniejszych pracach wykazano bowiem, że małpy zawsze wolały zwiększające się dawki narkotyku, gdy do wyboru miały kokainę lub jedzenie. Autorzy pracy zwracają jednak uwagę, że jedzenie, które oferowano małpom zawierało bardzo mało lub w ogóle nie miało cukrów, co może tłumaczyć, dlaczego małpy wolały szprycować się koką.

[ external image ]

Porównanie (na podstawie meta-analizy literatury) między efektem kokainy, sacharozy i sacharyny na poziom dopaminy w mózgu./za: Lenoir et al.; PLoS ONE 2(8): e698 ©2007
Wreszcie, last but not least, dość niesamowita jest jedna z ostatnich obserwacji. Kokaina – jak widać na ilustracji obok – wielokrotnie zwiększa ilość kolejnego hormonu szczęścia, dopaminy, w mózgu, zwłaszcza w porównaniu z sacharozą i cukrem. Fakt, że mimo tego niesamowicie silnego pozytywnego bodźca szczury wciąż wybierały cukier może przewrócić naszą wiedzę na temat uzależnień do góry nogami. Albo przynajmniej rzucić trochę więcej nieco innego światła…

No i tyle historii o szczurach i słodzikach. Teraz należy tylko zacząć odliczać czas do momentu, kiedy ktoś wpadnie na pomysł, aby kampanie odwykowe oprzeć na podawaniu czekolady, dzięki czemu rzesze narkomanów zamienimy na rzesze cierpiące na ciężkie schorzenia układu krążenia…


BRUINSMA, K., & TAREN, D. (1999). ChocolateFood or Drug? Journal of the American Dietetic Association, 99 (10), 1249-1256 DOI: 10.1016/S0002-8223(99)00307-7
Lenoir, M., Serre, F., Cantin, L., & Ahmed, S. (2007). Intense Sweetness Surpasses Cocaine Reward PLoS ONE, 2 (8) DOI: 10.1371/journal.pone.0000698




Zrób sobie lekarstwo

Autor: szescstopni
Źrodło: Szescstopni's blog


Kilka lat temu w jednym z dużych szpitali uniwersyteckich w Polsce zaczęło brakować morfiny. Lekarze i pielęgniarki kontaktowali się z przebywającymi poza szpitalem pacjentami i, gdy było to możliwe, pożyczali z ich prywatnych zapasów. Przyczyny tego braku pozostały w sferze domysłów. Jedna z ulubionych przez pacjentów hipotez głosiła, że dział zaopatrzenia nie mógł się zdecydować który z dostawców oferował zaopatrzeniowcom najlepsze warunki.

Przerwy w dostawach i braki leków mogą zaburzyć funkcjonowanie służb zdrowia w każdym kraju. W Stanach Zjednoczonych coraz trudniej jest kupić sudafed, popularny lek na katar, który zawiera pseudoefedrynę. Dawniej dostępny praktycznie na każdej stacji benzynowej 24 godziny na dobę, teraz jest do nabycia jedynie w aptekach (które rzadko są czynne nocami) i za okazaniem dowodu tożsamości. Porządni obywatele cierpią tylko dla tego, że z ich lekarstwa tak łatwo jest w warunkach domowych wyprodukować substancję odurzającą.

Na szczęście I.B. Hakkenshit z Uniwersytetu Miskatonic (https://pl.wikipedia.org/wiki/Uniwersytet_Miskatonic) i O. Hai z Instytutu Eksperymentów Teoretycznych opublikowali w lutowym numerze Journal of Apocryphal Chemistry pracę zatytułowaną A Simple and Convenient Synthesis of Pseudophedrine from N-Methylamphetamine (Prosta i przydatna synteza pseudoefedryny z N-metyloamfetaminy, niestety za mindwallem).
pseudoephedrine.jpg
Rozumowanie autorów jest bezbłędne: po co przechodzić przez skomplikowaną procedurę kupowania leku w aptece, skoro można go wytworzyć samemu z łatwo dostępnej o każdej porze substancji, która na dodatek ostatnio ciągle tanieje, a której jakość jest coraz lepsza.

Autorzy piszą:

Choć sama N-metyloamfetamina jest bardzo silnym środkiem na katar, nie jest ona bardzo pożądana w sytuacjach medycznych ze względu na poważne działania uboczne i uzależniające. Tymi działaniami może być bezssenność, nadmierne podniecenie, rozdrażnienie, suchość w ustach, pocenie się i palpitacje serca. Innymi efektami ubocznymi mogą być pobudzenie do przemocy lub pobudzenie do sukcesu w biznesie lub finansach

Pełny tekst pracy Hakkenshita i Haia można znaleźć we wpisie na Neurobonkers (http://neurobonkers.com/2012/02/28/how- ... phetamine/).

Ten żart (tak, to żart) jest dość ponury. W 2009 roku na blogu Cardiosolve opisywano (http://research.cardiosolv.com/mysterio ... or-thefts/) nowe zjawisko masowych kradzieży automatycznych defibrylatorów. Autor wpisu uznał kradzieże za bezsensowne, ponieważ nie jest to sprzęt na który jest duże zapotrzebowanie na czarnym rynku. Detektyw specjalizujący sie w kradzieży urządzeń medycznych zauważył w komentarzu, że baterie z defibrylatorów stanowią dobre źródło litu, używanego przy produkcji metamfetaminy z pseudoefedryny. W 2004 roku w sklepach sieci Wal-Mart w stanie Illinois ograniczono liczbę jednorazowo sprzedawanych baterii litowych, jako powód podając możliwość wykorzystania ich do nielegalnych celów. W Teksasie zakup zwykłego erlenmeyera (https://pl.wikipedia.org/wiki/Kolba_sto%C5%BCkowa) wymaga specjalnego pozwolenia. Pełna lista zakazanych odczynników i urządzeń znajduje się na stronie Teksańskiego Wydziału Bezpieczeństwa Publicznego (en).

Wojna z narkotykami powoduje coraz większe starty wśród cywilów. Narastające ograniczanie dostępu do różnych substancji może doprowadzić do ciekawego wyścigu zbrojeń pomiędzy ograniczeniami a metodami ich obejścia.




Matematyka trawy


Jak zachowa się twój nauczyciel matematyki, gdy zrobisz sobie koszulkę z wykresem tego wyrażenia?

[ external image ]
[ external image ]


Może warto nauczyć się przynajmniej na tyle matematyki, by umiejętnie drażnić się z nauczycielami.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Uwaga! Użytkownik jan potocki jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1180 / 102 / 0

Kto jest odpowiedzialny za epidemię uzależnienia od heroiny w USA?


Britain's War Opium against the U.S.
https://drive.duckduckgo.com/file/d/0B2oiZl ... pwMFU/edit
Uwaga! Użytkownik jan potocki jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1180 / 102 / 0
Okiem chemika, czyli felieton psychodeliczny
Wojciech Orliński

Będę się dziś trochę powtarzać, bo już pięć lat temu ostrzegałem, że rządowa strategia walki z problemem dopalaczy przyniesie więcej szkody niż pożytku. Problem jest ważny, a nasi politycy ciągle powtarzają te same błędy (nie ma tu większej różnicy między PiS czy PO).

Najpopularniejszym błędem jest wiara w proste rozwiązanie - że wystarczy ułożyć listę substancji psychoaktywnych i po prostu zakazać obrotu nimi. Problem byłby z głowy - ale tak się nie da.

Wydaje mi się, że częściowo za ten mit odpowiada program nauczania chemii w szkole. Zamiast uczyć o substancjach obecnych wokół nas, szkoła opowiada o abstrakcyjnych kwasach, solach i zasadach, co utrwala skojarzenie, że chemia to coś sztucznego.

Chemik spogląda na świat inaczej. Widzi chemię wszędzie dookoła siebie - bo przecież wszyscy się składamy z substancji chemicznych.

Samo widzenie też jest przecież chemią. Czytają państwo te słowa dzięki zawartym w siatkówce oka białkom zwanym opsynami. Gdy w opsynę uderza foton, zmienia swój kształt, co uruchamia serię reakcji chemicznych prowadzących do modulacji kanałów jonowych, którymi oczy podłączone są do układu nerwowego.

Z punktu widzenia chemika świat jest także pełen substancji psychoaktywnych. Wpuśćcie mnie do swojej kuchni, a z całkowicie legalnych przypraw, takich jak pieprz, imbir czy gałka muszkatołowa, wyprodukuję wam zajzajery halucynogenne, pobudzające albo zamulające.

A jeśli jeszcze macie ogród albo chociaż doniczki - ho ho, uwarzę towar mocniejszy od "mocarza". Znaczna część dopalaczy nie zawiera nowych środków psychoaktywnych, tylko legalne i naturalne alkaloidy występujące w powszechnie używanych produktach.

Trzeba podkreślić, że "legalne" i "naturalne" to nie znaczy "nieszkodliwe". Paracelsus kiedyś mądrze powiedział, że truciznę czyni dawka.

Podobnie jest z narkotykiem - żeby odczuć psychoaktywne działanie piperyny w pieprzu, trzeba by go zjeść tyle, że człowiek by się porzygał (albo raczej skichał). Co jednak nie znaczy, że średnio zdolny chemik by nie umiał tej piperyny wyekstrahować - nie zaliczyłbym trzeciego roku, gdybym sam tego nie umiał.

Na studiach nauczono mnie obu tych rzeczy: sztucznego otrzymywania takich substancji oraz wydzielania ich z surowca naturalnego. Wyniosłem z tego lekcję, że sztuczna synteza przeważnie jest tańsza i prostsza (to dlatego tak często widzimy formułkę "aromat identyczny z naturalnym"), ale przeciętny student podoła i jednemu, i drugiemu.

Dlatego nawet gdyby się udało całkowicie zlikwidować czarny rynek obrotu syntetycznymi kanabinoidami czy katynonami, pozostanie jeszcze szary rynek naturalnych preparatów roślinnych. I proszę się nie łudzić, że będą mniej szkodliwe.

Dwie sławne Rzymianki - Liwia Druzylia i Agrypina - zapewniły cesarski tron swoim synom (Tyberiuszowi i Neronowi), trując rywali i rywalki. Używały do tego wyciągu z rośliny, która rośnie wszędzie w Europie (także w Polsce, gdzie jest zresztą pod ochroną).

Nie podam jej nazwy, bo nie chcę nikogo inspirować do głupich eksperymentów, ale w niewielkich dawkach ta roślina jest halucynogenna i bywa stosowana w dopalaczach. W odrobineczkę większych dawkach - zabija.

Bardzo łatwo ją przedawkować. Z dwojga złego, gdyby ktoś mnie zmuszał do zażycia narkotyku, pewnie wolałbym LSD czy MDMA od wszystkiego, co ma związek z tą rośliną.

Bez entuzjazmu spoglądam na pseudonaukowe wywody działaczy ruchu Wolnych Konopi, bo oni się często odwołują do opozycji "sztuczne - naturalne", by twierdzić, że marihuana jest nieszkodliwa. To nieprawda.

Oczywiście, że jest szkodliwa. Jestem za legalizacją, ale nie za ściemnionymi argumentami. Po prostu uważam, że trzeba się pogodzić z tym, że ludzie zawsze będą ćpać - a jeśli tak, to niech chociaż ćpają rzeczy mniej szkodliwe, a więc na przykład takie z jak największą różnicą między dawką psychoaktywną (np. kieliszek wódki) a dawką śmiertelną (litr duszkiem). I w tej kategorii marihuana jest bezpieczniejsza od alkoholu.

Substancje psychoaktywne w małych dawkach zażywamy nieustannie. Wyobraźcie sobie życie bez nich - a więc bez kawy, herbaty, czekolady czy przypraw kuchennych. Z dwojga złego pewnie prędzej zrezygnowałbym z alkoholu niż z moich najukochańszych, stosunkowo mało szkodliwych uzależnień: kofeiny, teaniny i teobrominy.

Zabrońcie mi picia herbaty, to będę tego samego kopa szukać w innych środkach. Zapewne bardziej szkodliwych. Czy to ma sens?
Uwaga! Użytkownik jan potocki jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1180 / 102 / 0

Zapalenie. Złe polskie prawo narkotykowe.

O tym, dlaczego obowiązujące prawo antynarkotykowe nie ma sensu - mówi Agnieszka Sieniawska.
Joanna Cieśla

[ external image ]
Cannabis sativa, ilustracja z XIX-wiecznej "Encyklopedii Historii Naturalnej"


Joanna Cieśla: – Która z historii pani klientów najmocniej zapadła pani w pamięć?

Agnieszka Sieniawska: – Chyba ta, gdy przyszedł na dyżur prawny młody mężczyzna z aktem oskarżenia o posiadanie 400 g marihuany. Myślę: „To dużo, może diler?”, a potem wgłębiam się w akta i czytam, że prokurator wpisał wagę brutto, czyli razem z opakowaniem. Tym opakowaniem był plecak, w którym marihuany było 0,3 g!

Poruszające są też przypadki związane z problemami zdrowotnymi. Dziewczyna, Polka, hodowała marihuanę, bo leczy się ze stresu pourazowego w Kalifornii, gdzie programy medycznej marihuany funkcjonują legalnie. Miała na to zaświadczenia. Sąd ich nie uznał – skazał ją na grzywnę i koszty sądowe – w sumie 9 tys. zł.

Napisał też do nas chłopak z chorobą Leśniowskiego-Crohna – rzadkim schorzeniem jelit, związanym z bardzo ostrą biegunką. Mama tego chłopaka wozi go do Czech, żeby mógł legalnie zapalić skręta, co pozwala mu zmniejszyć dawki stosowanych sterydów. Może najbardziej jednak zszokował mnie przypadek mężczyzny, który został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata za posiadanie 0,2 g marihuany. W czwartym roku policja znów znalazła u niego 0,2 g. Sąd znów go skazał, na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, ale wtedy pierwsza kara została odwieszona. Sąd odrzucił nasz wniosek o odroczenie, argumentując, że ta sprawa będzie przykładem dla rówieśników naszego klienta. A on ma 38 lat.

Poszedł siedzieć?

Trafił do celi z 16 osobami, raz w tygodniu mógł korzystać z telefonu. Był dręczony, miał napady lęku, psychicznie nie dawał rady. Jest rastafarianinem. Czuł się pokrzywdzony przez wymiar sprawiedliwości, nie czuł się przestępcą i nadal uważa, że nie popełnił żadnego przestępstwa. Jego matka dowiedziała się ode mnie, że jest w więzieniu, bo wstydził jej się przyznać, tak jak i dziewczynie. Po trzech miesiącach sąd uznał nasz wniosek o zamianę kary na dozór elektroniczny. Gdy minęło pół roku, czyli połowa czasu odbywania kary, wnioskowaliśmy o anulowanie reszty – bo nasz klient spełnia wszystkie warunki, nie narusza porządku prawnego. Sąd odrzucił wniosek właśnie dlatego, że skazany nie czuje, że popełnił przestępstwo.

Po co palił, skoro wiedział, że może się wpakować w kłopoty? Po co w ogóle ludzie palą?

A po co piją, skoro wiedzą, że alkohol jest niezdrowy? Ludzkość odurzała się od zawsze i zawsze będzie to robić. Chłopak od plecaka też rok po tamtej historii znów wpadł z małą ilością. Chciał być stewardem – skończył studia, przeszedł odpowiednie szkolenie, ale z powodu wyroku za posiadanie okruszków cannabis plan upadł, bo w tej pracy wymagane jest zaświadczenie o niekaralności. System sprawiedliwości i opinia publiczna nie przyjmują do wiadomości tego, co powtarzają terapeuci – że samo używanie substancji odurzających nie jest problemem. Jest następstwem i pokłosiem tego, że ludzie mają różne inne problemy. Nie w narkotykach trzeba szukać wroga publicznego.

Ale ludzie się uzależniają.


10 proc. osób, które używają substancji zmieniających świadomość, uzależnia się od nich. Czy to dużo, to już inne pytanie. Ale żeby chronić tych, którzy mogliby się uzależnić, stworzyliśmy system narażający wszystkich pozostałych na bardzo poważne konsekwencje i naruszający konstytucję. Odmawianie człowiekowi prawa do wyboru tego, czym chce się odurzyć, jeśli jego postępowanie nie zagraża bezpieczeństwu i zdrowiu innych osób, jest sprzeczne z konstytucyjnym nakazem uszanowania istoty, rdzenia wolności i praw. Idzie pani sobie do pracy albo na spotkanie, a ktoś nagle panią zatrzymuje, przeszukuje pani teczkę, zagląda do torebki.

Co więcej, w samym systemie jest mnóstwo niekonsekwencji. Skazujemy ludzi za gram marihuany w kieszeni na podstawie art. 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, choć w świetle prawa narkotykowego o posiadaniu można mówić nie wtedy, kiedy ktoś po prostu ma substancję psychoaktywną, ale wtedy, gdy można udowodnić, że zamierza ją na przykład udostępniać innym, sprzedawać. Zgodnie z prawem za samo posiadanie skręta w ogóle nie powinno się karać. W Polsce istnieje jednak zasada niezawisłości sędziowskiej i zasada dowolnej interpretacji dowodów. Można odwoływać się od wyroków w kolejnych instancjach i ostatecznie dojść do Sądu Najwyższego, ale klienci nie chcą walczyć. Rzadko decydują się na złożenie apelacji, nie mają siły, to się wiąże z kosztami.

Dużo jest takich spraw?

W 2011 r. 37 tys. osób skazano za posiadanie substancji zakazanych, w tym 35 tys. za małe ilości. W ubiegłym roku, po wprowadzeniu art. 62a, pozwalającego umarzać postępowania, prokuratura i sądy zajęły się 18,5 tys. spraw. Z tego prokuratorzy, na podstawie art. 62a, umorzyli co dziesiątą. Dotarłam też do informacji Biura Analiz Sejmowych, z której wynika, że w listopadzie 2012 r. za posiadanie narkotyków w zakładach karnych przebywało 2,8 tys. osób. Ich osadzenie kosztowało ponad 12 mln zł. Tylko dwóch na stu zamiast więzienia dostało dozór elektroniczny.

Dodatkowo przebadaliśmy sprawy naszych klientów. W ubiegłym roku zgłosiło się do nas 346 osób z całej Polski. Wylosowaliśmy z tego 97 spraw dotyczących posiadania substancji zakazanych, które zakończyły się w ubiegłym roku. Ponad 80 proc. z nich dotyczyło posiadania marihuany, z tego ponad 80 proc. – ilości do 3 g. W prawie co drugim przypadku zapadły wyroki skazujące. Najczęściej pozbawienie wolności w zawieszeniu oraz grzywna, dozór kuratorski. No i wpis do rejestru skazanych, ograniczający nie tylko możliwość znalezienia pracy, ale też na przykład starania o wizę.

Te sprawy mają jakiś standardowy scenariusz?

Najczęściej do zatrzymań dochodzi w czasie rutynowej kontroli ulicznej lub drogowej, na spacerach, w parkach. W godzinach wieczornych. Funkcjonariusze zwykle zatrzymują człowieka, kierując się jego wyglądem, wiekiem, tym, że jest w jakimś miejscu.

Każdy policjant może tak po prostu przeszukać na ulicy każdego człowieka?

Powinien mieć podstawy. Na przykład jakieś poważne podejrzenie o popełnienie przestępstwa. Sam wygląd nie jest wystarczającym powodem. Ale ludzie nie protestują i pozwalają się przeszukiwać – bo władza każe. Wyciągają portfel, pokazują zawartość kieszeni, torby. Jeśli funkcjonariusze trafiają na substancje zakazane, rekwirują je i zabierają człowieka do policyjnej izby zatrzymań. Tam sporządzany jest protokół zatrzymania. We wszystkich protokołach, które trafiły do mnie, jest napisane: „Przy osobie podejrzewanej wykryto – na przykład – 0,5 g marihuany. Istnieje obawa zatarcia śladów i ukrywania się, w związku z czym następuje zatrzymanie”. To również bezzasadne. Gdy policja znajduje narkotyk, ma już dowody, więc o zatarciu śladów nie może być mowy. Mimo to policjanci z automatu zatrzymują – do 48 godzin.

Po co?

Bo władza ma w narkotykach dogodnego wroga – którego może przedstawić jako groźnego, nieludzkiego, straszyć nim – a dzięki temu narzucać swoją wolę społeczeństwu. Tylko takie wytłumaczenie mi się nasuwa.

Co się dzieje w czasie zatrzymania?

Zazwyczaj przeszukiwany jest dom – co samo w sobie jest kolejnym absurdem. Co więcej, policja przeszukuje miejsce zameldowania zatrzymanego – na przykład dom rodziców w Mielcu, podczas, gdy on studiuje i mieszka w Warszawie. I to już absurd piętrowy.

Przeszukują, zakładając, że ktoś, kto ma przy sobie 0,5 g marihuany, może mieć w domu cały magazyn?

Tym argumentem posługuje się policja – że takie procedury mają ułatwić dotarcie do dilerów. A to naiwność. Prawdziwi dilerzy nie trzymają przecież towaru w domu. Nigdzie na świecie jednostki rozpracowujące przestępczość narkotykową nie posługują się podobnymi narzędziami. Pracują operacyjnie, ich oficerowie wchodzą do grup przestępczych.

W raporcie przytaczają państwo list człowieka, który w czasie składania zeznań był bity przez policjantów. Często się to zdarza?

Na początku myślałam, że to pojedyncze incydenty, a teraz widzę, że w trakcie przesłuchań policjanci notorycznie przekraczają uprawnienia. Biją, grożą, chcąc wyciągnąć informacje, które z punktu widzenia rozpracowywania zorganizowanej przestępczości są bezużyteczne – ale mogą mieć efekty statystyczne. Na przykład pytają, kto jeszcze pali w środowisku zatrzymanego. To wiedza, która ma służyć tylko do tego, żeby złapać kolejne osoby z małą ilością i poprawić wyniki wykrywalności. A w końcu i tak funkcjonariusze namawiają do dobrowolnego poddania się karze: mają już zatrzymanego, więc chcą mieć sprawę z głowy. Prokuratorzy proponują od sześciu miesięcy do roku pozbawienia wolności, w zawieszeniu na okres od dwóch do czterech lat. Zatrzymany się godzi i wychodzi – ale będzie miał zawaloną kartotekę.

Można na przykład nie dać się przeszukać?


Już w momencie zatrzymania mamy do dyspozycji mnóstwo mechanizmów, które nas chronią przed machiną procesową. Można stanowczo domagać się podania przyczyny zatrzymania – i nie może nią być po prostu podejrzenie posiadania substancji psychoaktywnych.

Jeśli funkcjonariusz znajdzie przy nas, powiedzmy, skręta z marihuaną, trzeba domagać się podania swoich praw i te prawa egzekwować. Zatrzymywany ma prawo do wykonania telefonu na żądanie – na przykład do rodziców i do prawnika. Nasz numer jest czynny całą dobę i my możemy pomóc w trakcie zatrzymywania.

Po znalezieniu narkotyków trzeba żądać wypuszczenia na wolność. Jeśli policjanci odmawiają i wpisują do protokołu, że istnieje podejrzenie ukrywania się, należy żądać kontaktu z prokuratorem. Można odmówić składania zeznań. Osoby zatrzymane są wystraszone, w emocjach mówią rzeczy, które mogą im zaszkodzić, więc lepiej działać spokojnie, odmówić składania zeznań – a później w rozmowie z prokuratorem je złożyć. Jeśli prokurator nie umarza sprawy od razu, to w każdym przypadku przestępstwa narkotykowego ma obowiązek powołać biegłego, który zbada, czy podejrzany jest uzależniony lub czy szkodliwie używa substancji psychoaktywnej. W żadnej z badanych przez nas spraw tego biegłego nie powołano.

Intuicja podpowiada inne zachowanie – że jeśli się podporządkuję, to zostanę potraktowana łagodnie.

W tym przypadku to nie działa. Jeśli funkcjonariusz zauważy, że nie jest z panią łatwo, to prędzej panią wypuści. Taka jest praktyka, niestety.

Pani, pracownica organizacji opłacanej ze Skarbu Państwa, instruuje ludzi, jak się nie dać policji.

Cóż, zachodzi tutaj pewna sprzeczność – stanowisko rządu jest nieugięte w sprawie zmiany polityki narkotykowej w Polsce, a z drugiej strony rząd finansuje nasz program i rzecznika, który ma niwelować negatywne konsekwencje barbarzyńskiego prawa. Choć można po prostu zmienić prawo. Aleksander Kwaśniewski podpisał ustawę wprowadzającą karę do trzech lat więzienia za posiadanie jakiejkolwiek ilości nielegalnych substancji, a potem za to przepraszał. Sądzę, że słusznie.

Ale jeszcze w 2008 r. wicepremier Grzegorz Schetyna powołał wydziały do walki z przestępczością narkotykową we wszystkich komendach miejskich.

I z przestępstw, które wykryły w pierwszym pół roku działalności, dwie trzecie dotyczyło posiadania niewielkiej ilości narkotyków lub częstowania nimi. Zaledwie 35 proc. dotyczyło poważnej przestępczości: handlu, przemytu, produkcji!

Wprowadzone w ubiegłym roku zmiany, ułatwiające umarzanie postępowań dotyczących małych ilości narkotyków, idą w dobrym kierunku?

Nowe przepisy stworzono na wzór niemieckich – a tam dopiero po 30 latach od ich uchwalenia doszło do ukształtowania dobrej praktyki. Ale można zrobić mały krok, żeby stosowanie art. 62a usprawnić – choćby dodając tabele wartości granicznych, które by precyzowały, co to jest nieznaczna ilość substancji zakazanej.

To możliwe do przeprowadzenia?

W obecnym Sejmie nie. Projekt nowelizacji w tej sprawie został złożony przez grupę 13 posłów Ruchu Palikota i trzech posłów PO. Janusz Palikot trywializuje ten problem, spłyca go i przekształca w happening. A opór PO jest zadziwiający. Projekt leży w szufladzie marszałek Sejmu. Wielkie nadzieje pokładam w Aleksandrze Kwaśniewskim, który jeśli zaangażuje się w politykę, może wprowadzić zmianę prawa narkotykowego, poprzedzoną rzetelną debatą.

Projekt nowelizacji uwzględnia też możliwość medycznych zastosowań marihuany?

Uwzględnia. Chociaż procedura dopuszczania THC do użytku medycznego trwa niezależnie od tego. Na listę leków został wpisany Sativex, lek, który zawiera THC i jeszcze inną substancję z marihuany. Ale w przypadkach wielu chorób cannabis działa tylko, gdy jest palona. Poza tym, jeśli firmom farmaceutycznym odda się ten rynek, będą lobbować, by THC zawsze było dopuszczalne tylko w produktach leczniczych. A przecież cannabis można hodować w ogródku. Oczywiście, to jest substancja zmieniająca świadomość, która ma negatywne skutki – może na przykład powodować stany lękowe. Ale o tym trzeba zacząć normalnie rozmawiać. Bo na razie jest histeria albo happeningi, łamanie ludziom życiorysów oraz poprawianie statystyk.


Biuro Rzecznika Praw Osób Uzależnionych

Biuro udziela porad prawnych w sprawach związanych z używaniem narkotyków. Jest finansowane przez Ministerstwo Zdrowia za pośrednictwem Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii, a także przez Instytut Spraw Publicznych. 21 sierpnia opublikowało raport na temat polskiego prawa narkotykowego „Pokaż mi swoje prawo narkotykowe, a powiem ci, w jakim kraju żyjesz”.
Uwaga! Użytkownik jan potocki jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
ODPOWIEDZ
Posty: 2067 • Strona 180 z 207
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.