Więcej informacji: Amfetamina w Narkopedii [H]yperreala
Co ciekawe, szczur nawet nie sprawia, że jestem pobudzony, że tryskam energią, a najbardziej odczuwalne efekty to właśnie te związane z empatią i potrzebą kontaktu z drugim człowiekiem. Na co dzień źle mi z tym, że ludzie, także ci bliscy, się mnie jakby obawiają, nie potrafią mnie choćby opierdolić, kiedy robię coś głupiego, albo poprosić o pomoc, kiedy mają problem. Dopiero jakiś czas temu zauważyłem, że z zewnątrz jestem totalnym gburem, który wszystko ma w dupie i któremu strach zwrócić na cokolwiek uwagę. Totalnie nie mam wpływu na to, jak mnie ludzie odbierają, bo wewnątrz i na zewnątrz jestem kompletnie innymi osobami.
To jest masakryczne uczucie, kiedy w ciągu mam taką jazdę na naprawianie tego wszystkiego; odezwę się do starego znajomego, ziomek zawsze chciał dla mnie dobrze; spotkam się z ojcem, musimy w końcu szczerze pogadać; pójdę na siłownię i ogarnę jakiegoś ziomka, który pokaże mi, co i jak; wymyślę jakiś hiper romantyczny gest dla mojej kobiety, tak mało czasu spędzamy razem. A potem budzę się rano i te wszystkie pomysły, które wydawały mi się tak zajebiste, które sprawiały, że czułem się tak dobrze, znowu wydają się niewykonalne, bezsensowne i generalnie są ostatnimi rzeczami, na które mam ochotę. Moim problemem nie jest jakaś konkretna rzecz, tylko ja sam. W każdym momencie trzeźwości trudno mi nawet definiować bycie chłodnym chujem jako problem, bo taki po prostu jestem.
Psycholog ogólnie wydaje się zajebistym pomysłem, ale tylko po szczurze, wtedy faktycznie odbieram stan trzeźwości jako stan chorobowy i jestem w stanie o tym wszystkim opowiedzieć obcemu człowiekowi twarzą w twarz. Przy czym chyba nie ma bardziej kretyńskiego pomysłu niż chodzenie na terapię po amfetaminie. Ciężko mi zresztą uwierzyć, że moją codziennością może stać się coś, co dziś postrzegam jako chwilowy haj. Czuję się wtedy tak cholernie dobrze, że jest to po prostu zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.
1nnokin, wielkie dzięki za tego posta. Nie mogę wysyłać priv, odezwij się, jeśli jeszcze tu wpadniesz, może faktycznie otworzysz mi oczy na inne rozwiązania
Serio ci mówię, bo takich historii znam mnóstwo. Po pierwsze głupotą jest myśleć, że jeśli ktoś ma osobowość intowertyczną (co nie jest chorobą), naćpa się i pomyśli, że taki właśnie chciałby być (ekstrawertyczny), ale taki nie jest. I wydaje się, że amfa go "uzdrowiła" a to nic z chorobami ani uzdrawianiem nie ma nic wspólnego. Po prostu wpadłeś w chwilową manię i tyle, i stałeś się ekstrawetykiem, czego innym ludziom zazdrościsz. I głupotą jest myślenie, że po tej amfie jesteś "zdrowy" i "lepszy". A gówno prawda. Najlepszy jesteś na trzeźwo czy ci się to podoba czy nie.
Rzeczywistość nie jest tak prosta i dwuwymiarowa, jak próbujesz ją ująć. Zresztą z wiekiem coraz częściej zadaję sobie pytanie, czy w ogóle istnieje coś takiego jak osobowość introwertyczna, czy może to po prostu ładne określenie zaburzeń, których nie umiemy jeszcze skutecznie leczyć, bo tak naprawdę każdy aspekt osobowości introwertyka można sprowadzić do braku pewności siebie czy strachu przed odrzuceniem. Jeśli potrafię wydzielić ekstrawertyzm jako czynnik, który bezpośrednio mnie uszczęśliwia podczas białej fazy, to może jednak coś w tym jest? Już wcześniej w życiu, jeszcze przed jakimikolwiek smakołykami, nawet za dzieciaka, miewałem takie przebłyski. W klasie zawsze byłem nieśmiałym spierdoxem, który się prawie do nikogo nie odzywał, ale kiedy akurat zdarzało się, że coś zrobiłem i znajdowałem się w centrum uwagi z pełną akceptacją grupy, to czułem się cholernie dobrze (jak po fecie hehe). Od razu pojawiała się pewność siebie i znikały wewnętrzne blokady. Te sytuacje to incydenty, które w trakcie całego życia policzę na palcach dwóch rąk, niemniej jednak cholernie daje mi to do myślenia. Jako małe dziecko, tak do 6 lat, byłem cholernie atencyjny i wiecznie uśmiechnięty, tak naprawdę dopiero od zerówki zacząłem się alienować.
Nie cytujemy posta bezpośrednio nad swoim. taurinnn
Ten problem faktycznie siedzi w głowie. Tego nie są w stanie zrozumieć osoby z zewnątrz, bo 99% z nich nie miało nawet namiastki takiego rodeo. Raz dopamina roznosi Cie od środka i czujesz bezgraniczne szczęście, a raz budzisz sie rano i myślisz tylko: "odjebać sie już teraz czy jeszcze sie męczyć dalej?". A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja tak mam nawet bez używania dosłownie żadnej substancji. Nieraz miałem w życiu takie chwile, że nie chciało mi sie nawet nic, a nic brać. kofeiny też nie. To były w sumie całe miesiące i lata, szczególnie za dzieciaka, jak tylko siedziałem przed kompem i zdychałem w anhedonii.
Straszna fobia społeczna i anhedonia sie pojawia po pewnym czasie i jest nie do zniesienia. Przychodzi moment, że trzeba już regularnie co jakiś czas futrować albo użyć/zrobić coś dopaminowego, bo inaczej człowiek sie zamyka w sobie na dobre, nic sie nie chce, pojawiają sie same negatywne myśli na temat wszystkich ludzi i wszystkiego. Dla mnie sie włącza wtedy z tyłu głowy jedna myśl: "prosze bardzo, znowu dopamina siadła, trzeba iść poszukać różowych okularów".
Też polecam poczytać o czymś takim jak "osobowość unikająca". Myśle, że to też jest pewien skutek (albo przyczyna?) tego pojebanego emocjonalnego i psychicznego rollercoastera.
Z tego co sie kiedyś naczytałem to pierwsze co mi przychodzi na myśl: ADHD (bo np władek uspokaja), CHAD, nerwica, zespół Parkinsona itd. i tym podobne schorzenia mózgu
Ale wiadomo jak to jest, pójdziesz do psychiatry to najczęściej zdążysz mu powiedzieć tylko o jednym
głównym problemie albo dwóch. Nie ma zazwyczaj na tych krótkich, bezwartościowych wizytach nawet 5 minutek więcej, żeby pacjent faktycznie z siebie wydusił cenne informacje i wskazówki, które na pewno sie przydadzą do leczenia. Konował tylko kurwa narzuca swoją diagnoze i narracje leczenia. Ja jakbym miał tak możliwość pójść do jakiegoś dobrego co słucha, a nie tylko pierdoli, to bym chyba siedział i opowiadał przez dobre 2 godziny, a i tak w sensownym streszczeniu.
To jest dopiero zjebana perspektywa, że chodząc do psychiatry to on najczęściej sie dowiaduje o wszystkich Twoich głównych problemach dopiero po długim czasie uczęszczania i kontaktu. A spróbuj coś powiedzieć o "kontrowersyjnych" lekach lub metodach leczenia to tylko Cie taki wielce uczony wyśmieje tekstem typu "chcesz sie uzależnić?", "nie, bo to tylko w skrajnych przypadkach" (tak jakbym kurwa nie był skrajnym przypadkiem ). Dla niektórych osób może zabraknąć tej cierpliwości i może być za późno. Sznur gdzieś tam z tyłu głowy zawsze chodzi.
Co do potencjalnego rozwiązania problemu to ja bym nadal szukał jakiejś substancji o wyraźnym działaniu dopaminoergicznym. Nie próbowałem jeszcze metylofenidatu lub etylo, ale mam nadzieje, że będe miał kiedyś okazje przetestować i sprawdzić jak to na dłuższą mete wypada.
Tak jeszcze myśle, że raz na jakiś czas dobrze jest sie wprowadzić w jakiś psychodeliczny stan, odciąć na chwile od tej rzeczywistości. W zależności od sytuacji, tu raz emka na spotkanko sam na sam z bliską osobą, tu grzybobranie czy kwasik na łonie natury lub w bezpiecznych, własnych warunkach samotnie, a jeszcze innym razem dexter i muza.
Przynajmniej u mnie nastąpiła nieco mała, lecz znaczna poprawa po psychodelikach. Myśle, że jak będzie jeszcze więcej takich tripów to może jeszcze wyjde na ludzi No albo sie już całkiem odkleje od rzeczywistości i życie samo w sobie stanie sie niekończącym sie tripem xd
No nic, tak tylko napisałem, żeby zgłosić sie jako następny męczennik boży Żarty żartami, ale z tego co widze i mi sie wydaje to jest kurewsko rzadka przypadłość i nie wiem czy istnieje tego jakieś naukowe badanie, opisanie zjawiska. Fajnie by było jakby ktoś zaznajomiony w temacie sie wypowiedział.
Pozdro
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.