Alkohol etylowy pod każdą postacią.
Więcej informacji: Etanol w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 795 • Strona 61 z 80
  • 244 / 57 / 0
U mnie się kończyło 20 litrami... kilkudziesięcioma piwami po jakichś 3 tygodniach... a potem następne 3 tygodnie trwał powrót do rzeczywistości.

@Pijaczka1
Ja miałem podobnie jak ty... bezsenność i ten kurewski ból głowy a po tygodniu wszystkiego. Też często brakowało na rano, bo wychlałem w nocy chociaż starałem się robić zawsze zapasy... u mnie bez piwa czy 100 g ciężko było wyjść z domu i tak jak piszesz... zespół abstynencyjny a w dupie jeszcze grubo ponad promil.

Geny... np. hydrogenaza... dopamina... testosteron... no i najważniejsze - brak szacunku do siebie i swojego ciała... ja lubiłem to skurwienie po... to napięcie na skórze... i orgazm, który wypierdalał z butów i było go czuć na całym ciele... taki odskocznik od poukładanej rzeczywistości
„Bądź światłem sam dla siebie” Budda Gautama
  • 14 / 1 / 0
alkohol to największa kurwa. Zacząłem wpadać w coraz dłuższe ciągi ostatni trwał 8 dni. Zawsze sobie mówię że nigdy więcej tego nie powtórzę i jakimś magicznym cudem znajduje się w sklepie i kupuje flaszkę. Na drugi dzień z samego rana kręcę się za alkoholem bo przecież trzeba zaklinować i tym sposobem kilka dni z rzędu powtarzam ten sam schemat. Ostatnio żona mnie wywiozła do rodziców po 3 dniu chlania to poszedłem na piechotę jakieś 10 kilometrów żeby kupić sobie piwo a był to środek nocy. W życiu bym tego nie dokonał po trzeźwemu. Ale zejście po takim ciągu to istny koszmar. Ostatniego dnia picia zaczyna się już AZA - niepokój ból głowy nie do opisania wysokie ciśnienie i bezsenność. Chodzenie co 10min na papierosa. Ryj czerwony że aż parzy jak się dotknie i tak przez jebane 48h. Po tym czasie udaje mi się usnąć i przesypiam z przerwami jakieś 4-5h. Wtedy też przeważnie udaje się cokolwiek zjeść. Koszulka mokra od potu jak po praniu. Żołądek napierdala bo przecież zdarza się że 2 doby podczas chlania nic nie zjem bo mnie odrzuca. Łeb jeszcze boli i wszystko boli oraz wysokie ciśnienie przez kolejne 48h później powoli zaczyna się normować. gały czerwone jak u wampira bo przez to że nie śpię siedzę w tv i oglądam blok ekipę albo jakieś inne głupoty. To co przechodzę po takim chlaniu jest nie warte chwili przyjemności jakie daje picie pierwszego dnia. Ja po prostu nie umiem pić i alkohol nie jest dla mnie
Uwaga! Użytkownik DavyJones nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 155 / 18 / 0
Ale w takim ostatnim dniu ciągu, albo pierwszym trzezwiejac jak towarzyszą Ci objawy, to miałeś kiedyś padaczkę?
Albo chociaż wibrujesz? Czy tylko poty, bóle itd?
  • 14 / 1 / 0
Nie, padaki ani ruszających się ścian nie było. Z objawów fizycznych wysokie ciśnienie kołatanie serca i zryty żołądek. A z psychicznych lęk. Byle stuknięcie drzwiami powodowało niepokój. Bezsenność i strach przed tym że stanie pikawa. Aha i jeszcze jak zamykałem oczy to widziałem różne obrazy przeważnie były to jakieś zdeformowane gęby ludzkie. Teraz minęło już 2 tygodnie od kiedy skończył się ostatni maraton i o ile fizycznie już jest w miare ok to czasem mam problemy z zaśnięciem. Nie tykam żadnych leków a tym bardziej nie zapijam na sen. Jeszcze ze 2tyg i powinno się wszystko ustatkować tyle że mam ostatnio kilka problemów natury finansowej i to też spędza mi sen z oka i jest/było motorem napędowym do zachlania pały. Nie ciągnie mnie jakoś mocno do tego żeby się napić ale kilka razy miałem sny związane z alkoholem w których co prawda nie ja piłem ale widziałem pijanych ludzi. Nie wiem już czy to przez zryty beret czy to jakieś stadium uzależnienia. W każdym razie mam postanowienie że na razie nie pije nawet 1 piwa bo jak zacznę to popłynę cały tydzień i później znowu dantejskie sceny przez kilka nocy.
Uwaga! Użytkownik DavyJones nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 8 / 4 / 0
Nie wiem jak u was, ale u mnie te ciągi nigdy nie trwają dłużej niż miesiąc. Mniej więcej po tym czasie faza po alkoholu staje się męcząca i zupełnie wypłukana z euforii. Potem piję tylko dzień lub dwa żeby nie dostarczać organizmowi szoku związanego z nagłym odstawieniem. Ogólnie wóda to ciężki drag do odstawki. Potrafi człowieka skatować zarówno fizycznie jak i psychicznie.
  • 14 / 1 / 0
Nie mam pojęcia jak to jest pić przez miesiąc do odciny bo ja po tygodniu jestem już totalnie wyprany fizycznie i psychicznie. Po miesiącu picia bym chyba zszedł... Po 5 dniach picie już nie jest dla mnie przyjemnością tylko zapijaniem kaca żeby jakoś przetrwać ale to nic nie daje bo swoje i tak trzeba odcierpieć
Uwaga! Użytkownik DavyJones nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3 / 3 / 0
U mnie ciągi zaczęły się wraz z pandemią i masą problemów z tym związanych. Pierwsze ciągi były jeszcze do przeżycia, dzień- dwa i wracałem do życia. Jednak od października zaczął się prawdziwy koszmar. Ciągi od rana do wieczora wóda non stop, przypały w pracy, martwiąca się rodzina. Zdychanie po 3-4 dni i to na benzo, skurcze, żywe sny, rzyganie non stop. Depresja i stany lękowe takie że przez płacz oddychać nie mogłem. Od października zjadłem już 2.5 paczki estazolamu i boję się że wpierdolę się też w benzo. Teraz na sytuacje "krytyczne" kupiłem sobie fenibut i passiflore, zobaczymy jak to będzie.
Trzymajcie się pijaki ;)
  • 14 / 1 / 0
Znowu popłynąłem tym razem w nocy z niedzieli na poniedziałek zaczęła mnie boleć głowa a minęło równe 2 tygodnie od ostatniego zakończonego ciągu. Nie mogłem spać tej nocy byłem jakiś taki niespokojny ale udało się przespać ze 2 godzinki obudziłem się coś ok 5 rano poszedłem do kuchni miałem tam butelkę 100ml spirytusu bo smażyłem pączki jakiś czas wcześniej no i z 80ml pewnie zostało to wlałem sobie do herbaty z poprzedniego wieczora myślę sobie walne to się prześpię i jadę na 9 do pracy. No ale zamiast spać to się zaczęła ochota na więcej. Żona pojechała do swoich rodziców nieświadoma tego że coś piłem no i się kurwa zaczęło bajlando. Poszedłem do sklepu po flaszkę i w sumie dalej nie pamiętam. Nie pamiętam też wtorku i środy oczywiście w te dni też waliłem piwo wódkę kurwa gdzieś żona znajdywała butelki pod łóżkiem w koszu na pranie i w różnych dziwnych miejscach. W czwartek miałem ją zawieźć do lekarza ale widziała ze jestem napierdolony więc poprosiłem ojca żeby nas zawiózł. Kurwa ledwo ciepły byłem dojechaliśmy na miejsce obok szpitala jest Orlen to mówię do nich że ja sobie po fajki skoczę i pyk 200ml wódeczki. Drogi powrotnej już nie pamiętam ale zostawili mnie już u rodziców. Jeszcze tego samego dnia wieczorem dalej ssanie więc popierdoliłem z buta jakieś 8km w obie strony do najbliższego sklepu po wódeczkę. Szedłem przez jakieś lasy kurwa pola ale szczęśliwy wróciłem z 0.5 i dalej blackout kolejny. W piątek myślę sobie kurwa nie będę znowu szedł z buta pojadę polnymi drogami rowerem bo był dzień. No jak pomyślałem tak zrobiłem koordynaty ustawione i cheja po browary. Kupiłem już tylko 3 bo zabrali mi kasę i tylko na tyle miałem. Jak wracałem w połowie drogi otworzyłem jedno w lesie zacząłem pić i jak nie bełtnę jakąś pianą aż całe koło zarzygałem. Minuta przerwy i dalej już jakoś poszło. Wróciłem do domu i chyba usnąłem. Sobota ranek już zaczyna się AZA. Chodzę po garażu po stodole szukam jak pojebany choćby małego piwa ale nic nie było. A tu zaczyna się skręt jak chuj. Matka wyszła z domu to przepyrałem jej szafę i znalazłem 200ml lubelskiej cytrynowej. Oczy jak 5 złotych zadowolony jak bym znalazł co najmniej Bursztynową Komnatę dawkowałem ją sobie po małym łyczku i wypiłem w jakąś godzinę ale polepszyło mi się po niej tylko na jakieś 15min a tu skręt coraz większy. Wiedziałem też że musi to być już koniec picia bo nic nie wymyślę bez pieniędzy. I wiecie co kurwa...miałem jeszcze wodę po goleniu. W sumie dwie ale jedna była tak ochydna że wolałbym gryźć ziemię. Druga też była ochydna ale chodziłem co jakiś czas i moczyłem sobie nią usta żeby tylko poczuć smak alkoholu. Pewnie kilka kropelek wypiłem. Czytam skład a tam kurwa cała tablica mendelejewa. A początek zaczynał się od napisu: alkohol denat. Rozumiem że to na denaturacie? W każdym razie w sobotę od południa zostałem na odstawce. Każda godzina coraz gorsza łeb napierdalał tak mocno jak nigdy. Ryj czerwony bóle w klatce w żołądku do tego ciśnienie. Aha dodam jeszcze że przez te kilka dni jadłem może raz max 2x i to jakaś kanapkę tylko. Kurwa tak źle to się jeszcze nigdy nie czułem. Nie spałem całą noc myślałem że w niedzielę będzie poprawa a tu jeszcze gorzej. Leżałem przekręcałem się tylko z boku na bok trzymając się za łeb i jęcząc z bólu całego ciała. W niedzielę również nie spałem całą. W poniedziałek trzeba iść do pracy myślę cały czas o tym że zawaliłem tyle roboty i klienci mnie zjedzą a prowadzę firmę i obiecałem że zrobię wiele rzeczy. Przez ten tydzień było ok 150 telefonów żadnego nie odebrałem bo wolałem nie odebrać niż obiecać coś po pijaku a później nie pamiętać co się mówiło. Wiedziałem że będę miał przesrane straszny moralniak do tego w dalszym ciągu skręt co prawda zaczynał już puszczać ale jednak. Bałem się wyjść z domu ale tego dnia zacisnąłem żęby i poszedłem do firmy bo wiedziałem że w nieskończoność tak być nie może. Udało się coś zjeść dzień jakoś minął co prawda chuja zrobiłem ale przynajmniej odbierałem telefony i było otwarte. Wtorek juz coraz lepiej fizycznie tak na 70% tylko ta pierdolona bezsenność. Spałem tej nocy już chyba 3h. No i teraz gdy to piszę jest noc z wtorku na środę fizycznie jest już tak na 80% nawet tujki sobie opryskałem i zjadłem normalny posiłek ale wiem że będzie znowu ciężko ze snem. Zrobię sobie najwyżej maraton netflixa ważne że z każdym dniem jest coraz lepiej. Realnie bałem się że umrę takiego skręta jeszcze nigdy nie miałem. Jaki z tego morał? A no taki że uświadomiłem sobie że jednak jestem alkoholikiem bo do tej pory sobie tłumaczyłem problemami i innymi rzeczami. Chowanie alkoholu picie ciągami urwane filmy - książkowo alkus. Za tydzień rodzi mi się druga córka i piszę ten post dla nich obu i dla mojej żony a przede wszystkim dla siebie że kiedy najdzie mnie ochota na choćby łyczek piwa to żeby mój pijacki ryj wrócił tutaj przeczytał to i przypomniał sobie jak było fajnie kiedy umierał. I robię to dla wszystkich innych jako przestroga jak łatwo można się wpierdolić. Trzymajcie się prosto alkusy piona!
Uwaga! Użytkownik DavyJones nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 11 / 3 / 0
Mam dwie córki, takie obietnice nic nie dają, znam to z autopsji. Wale dalej, ciężki czas Cię czeka. Ja piję 20 lat, mam czas z zakończeniem do piątku, zona nerwowa, zobaczymy co będzie. Wysokie stanowisko, idealna rodzina, wszystkiego pod dostatkiem, ale te gówno mnie zniszczy.
  • 155 / 18 / 0
06 kwietnia 2021DavyJones pisze:
alkohol to największa kurwa.
Każdy mówi tak o substancji w którą się wjebie. O kodzie, Ci co liczą miedziaki w aptecznej kolejce, o piko, ci co rozjebali sobie funkcjonowanie dopaminy w organizmie itd.
ODPOWIEDZ
Posty: 795 • Strona 61 z 80
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.