Od kilku dni w Białymstoku działa kolejny sklep z dopalaczami - odurzającymi substancjami groźnymi dla zdrowia. Ani policjanci, ani strażnicy miejscy nie mieli o tym pojęcia.
- A przecież tam zaopatrują się głównie osoby nieletnie, które zażywają te świństwa - zaalarmował nas Czytelnik.
Zupełnie nowy sklep zielarsko-kolekcjonerski - ulotki reklamowe rozdawane są w centrum Białegostoku. Służby miejskie o jego istnieniu dowiedziały się jednak od "Gazety".
- Na pewno się tym zainteresujemy. Za chwilę wyślemy tam patrol szkolny - stwierdził Jacek Pietraszewski, rzecznik prasowy straży miejskiej. Po południu informował: - Faktycznie, taki sklep działa. Jest czynny od 12 do 23. Będziemy mieli go na oku.
Ale białostocki sanepid, który brał czynny udział w kontrolowaniu pierwszego sklepu tego typu w mieście, nie zareagował.
- Mamy związane ręce - przekonywał nas rzecznik prasowy sanepidu Andrzej Jarosz. - Nie wpłynął do nas wniosek o wpisanie do rejestru sklepów żywnościowych nowego sklepu z dopalaczami, nie jest to więc sklep, o którym powinniśmy wiedzieć.
Właściciel:
- Wierzę, że kolekcjonują
W niewielkiej drewnianej budzie mieści się salon gier o wdzięcznej nazwie "Kasynko". Niewielki, nierzucający się w oczy, czarny szyld informuje, że tu też można zaopatrzyć się w używki - legalne. W niewielkiej gablocie znajduje się kilkanaście opakowań.
- To wszystko do celów kolekcjonerskich. Zażywać nie wolno - mówi Damian Zwoliński. Młody chłopak przedstawia się jako właściciel sklepu. - No przecież są etykiety, że to niebezpieczne i że w razie połknięcia trzeba iść do lekarza. W ten właśnie sposób sprzedawcy środków w większości opartych na benzylopiperazynie (BZP) wykorzystują wciąż dziurawe polskie prawo. W asortymencie są przede wszystkim tabletki, nasiona, kadzidełka. Zwoliński z gabloty wyciąga opakowanie tabletek.
- Proszę zobaczyć, ładnie opakowane, schludne. Kupuje się to, stawia na półce i już jest początek kolekcji - usiłuje przekonywać. - Działam od niedawna, ale trochę udało mi się już tego sprzedać. Wszystkich klientów wylegitymowałem, mieli ukończone 18 lat. Wierzę, że oni te tabletki kolekcjonują, a nie połykają - mówi Zwoliński.
- Po co kolekcjonuje się tabletki? A po co zbiera się znaczki? - pyta.
Nad gablotą wiszą jednak ogromne zdjęcia ludzi wciągających amfetaminę i heroinę.
- Takie mi się podobały, więc takie powiesiłem. Chyba nic w tym złego.
Pierwszy sklep z dopalaczami powstał w Białymstoku już w ubiegłym roku. Jego właścicielem jest duża międzynarodowa firma, która ma siedzibę w Manchesterze.
- Z tym nowym sklepem w Białymstoku nie mamy nic wspólnego - powiedział rzecznik prasowy Piotr Domański. - Widocznie rośnie nam konkurencja.
Rada Unii Europejskiej benzylopiperazynę wpisała na listę substancji psychotropowych, bo ma działanie podobne do amfetaminy. - Dopalacze to substancje groźne dla organizmu - nie ma wątpliwości Jerzy Pałka, szef zakładu chemii i analizy leków Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
- Działają podobnie do narkotyków. Jedynym miejscem, gdzie legalnie i zgodnie z prawem można kupować środki farmakologiczne, jest apteka. Inne źródła są niebezpieczne, a zażywanie środków takiego pochodzenia może doprowadzić do rozmaitych powikłań. Przygotowana nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii zakłada m.in. objęcie kontrolą benzylopiperazyny. Niestety, wciąż nie może wejść w życie.
- Czeka na podpis prezydenta - mówi Bogusława Bukowska, wicedyrektor Krajowego Biura do spraw Przeciwdziałania Narkomanii. - Chociaż niewiele ona zmieni. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że jeżeli część asortymentu zostanie wycofana ze sprzedaży, w to miejsce producenci na pewno wprowadzą nowy, i na pewno nie będzie to bezpieczny towar.
Bukowska podkreśla, że potrzebne jest gruntowne przewartościowanie ustawy. - Trzeba raz na zawsze ustalić, co jest szkodliwe, a co nie - mówi.
Rzecznik sieci sklepów z dopalaczami potwierdza:
- Jeżeli ustawa wejdzie w życie, sklepów na pewno nie zamkniemy. Wycofamy tylko asortyment, który będzie zawierał składniki zakazane - twierdzi Domański.
Komentarze