Narażeni na uzależnienie

Dzieci emigrantów są grupą wysokiego ryzyka, jeśli chodzi o uzależnienie od narkotyków.

louis

Kategorie

Źródło

www.Polonika.at
Anna Gołębiowska, Dorota Krzywick

Odsłony

1508
Dzieci emigrantów są grupą wysokiego ryzyka, jeśli chodzi o uzależnienie od narkotyków.

68% młodych Polaków mieszkających w Wiedniu wie lub łatwo może się dowiedzieć, gdzie rozprowadzane są narkotyki. 12% skorzystało z tej wiedzy w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. 48% paliło marihuanę, 12% zażyło amfetaminę, 18% sięgnęło po leki uspokajające, pomimo braku wskazań ze strony lekarza.

- Jak zacząłeś?
- Koledzy mnie namówili. Latem siedzieliśmy wieczorem nad rzeką, gadaliśmy, wygłupialiśmy się, spróbowałem... spodobało mi się...- odpowiada 20-letni Polak, obecnie student wiedeńskiego uniwersytetu.
- Ile miałeś lat?
- 16. Przy czym to jest stosunkowo późny start. Średnia wieku na pierwszego jointa to 14 lat.
- Ilu z was wtedy w klasie paliło?
- Chłopcy – wszyscy z wyjątkiem dwóch. Myślę, że średnia w szkołach to jest 30 procent. Wśród dziewczyn to mało która. Dziewczyny raczej palą papierosy.

Taką historię mogłoby opowiedzieć wiele nastolatków. Jak wynika z badań przeprowadzonych w jednym z austriackich gimnazjów ponad połowa uczniów (wiek 14-16 lat) próbowała już marihuany, niemal co czwarty halucynogennych grzybków, 15% ecstasy, 9,2% substancji wziewnych, 7,3% kokainy, 7,2% amfetaminy, 4,9 heroiny.

Jest popyt, jest podaż

- Skąd mieliście towar?
- Koledzy kolegów... łańcuch dobrych serc i znajomości... O towar jest bardzo łatwo. Ostatnio moim dostawcą był nawet nasz rodak: chłopak w moim wieku, chyba nawet trochę młodszy. I żeby nie było nieporozumień: z bardzo dobrego domu. Żadne tam męty.
- Sam też palący?
- Trochę. Ale głównie to handluje. Na tym można nieźle zarobić i to kusi. Tyle, że to jest niebezpieczny biznes.

Ze zdobyciem odlotowych doświadczeń młody człowiek nie ma najmniejszych problemów. W samym Wiedniu działa co najmniej 40 nielegalnych “Caffeeshops”, w których można kupić nie tyle kawę, ale i marihuanę czy haszysz. Dealerzy werbują swoich ludzi w szkołach, dobijają transakcji w parkach, na stacjach metra, w klubach.

Najbardziej znanymi punktami “spotkań” w Wiedniu są od wielu lat dworzec metra na Karlsplatz, Schwedenplatz, ostatnio ożył handel w Ottokaring i Donaustadt. Usłużni dostawcy oferują pełen asortyment dostępnych środków także w metrze. Kontaktują się z klientami przez komórkę, tak aby sprawna akcja nie została zakłócona przez służby porządkowe. Ulubionymi liniami w drodze po chwile wytchnienia są U1, U4 i U6. Wprawdzie policja urządza obławy, przeczesuje stałe miejsca, jednak zarówno dealerzy jak i młodociani klienci zawsze znajdą dogodny punkt do nawiązania interesów - w ostateczności może to być toaleta dyskoteki czy klubu. Handlarze narkotyków stali się już tak bezczelni, że jeden z nich nie powstrzymał się przed sprzedaniem heroiny zaczepionej pod szkołą w Traiskirchen dziesięciolatce! Dziewczynka zmarła. Jej koledzy rozpoznali kręcącego się wokół szkoły dealera.

Eins, zwei Polizei

- Dlaczego właściwie przestałeś palić?
- Bo musiałem: policja mnie przyłapała w aucie, próba moczu i po prawie jazdy... teraz muszę wykazać się roczną abstynencją, w nieregularnych odstępach czasu będę wzywany na kontrolę moczu i po roku, jak będę „czysty“, będę mógł zdawać testy psychologiczne i „poprawkowy“ egzamin na prawo jazdy. I nigdy nie zrozumiem, dlaczego nie robi się aż takiego stresu z przymusową abstynencją i kontrolnymi testami krwi i moczu u ludzi przyłapanych na jeździe po spożyciu alkoholu. Przecież to jest o wiele niebezpieczniejsze.

W jednym z wiedeńskich gimnazjów dyrekcja postanowiła nagradzać uczniów za wskazywanie dealerów. Ponad 700 euro nagrody czeka na każdego, kto zadenuncjuje kolegę - handlarza. W innych placówkach rodzice podczas rozpoczęcia roku szkolnego podpisują zgodę na poddawanie ich dzieci narkotykowym testom. Za pobranie moczu do analizy płacą 120 €, dodatkowo finansują testy. Powstają stowarzyszenia walczące z uzależnieniami wśród młodzieży, grupy wparcia dla rodziców, poradnie terapeutyczne.

Pomimo tak rozwiniętej infrastruktury prewencyjno - interwencyjnej nikt nie potrafi udzielić informacji, jaki odsetek wśród uzależnionych stanowią dzieci emigrantów. “Niestety nie prowadzimy w tym zakresie statystyk”- pada najczęstsza z odpowiedzi. Szkoda, bo jak wynika z raportu ÖBIG (Österreichisches Bundesinstitut für Gesundheitswesen) jest to grupa najwyższego ryzyka...

Skazanie na branie?

- A czy po tym roku wrócisz do palenia?
- Tak. Ale będę się starał ograniczyć palenie. Przyznaję, że paliłem za dużo. Bo to jest tak: zaczynasz od tego, że palisz okazjonalnie, raz na tydzień na przykład, potem co trzy dni, potem codziennie, potem kilka razy dziennie... Człowiek robi się powolny, obojętnieje, zawala terminy... Teraz to widzę, jak porównuję efektywność i tempo w jakim uczę się do egzaminów w tej sesji, a jak było w zeszłym roku.

To, dlaczego dzieci emigrantów bardziej narażone są na uzależnienia, wyjaśnia John Kispál, który pracuje wśród uzależnionych jako wolontariusz na ulicach Wiednia. O tym, czy narko-eksperyment zbuntowanego nastolatka zmieni się w uzależnienie, decyduje zazwyczaj kilka czynników. Jednym z nich są pojawiające się w okresie dorastania problemy psychiczne. Młody człowiek ze zdwojoną siłą zaczyna odbierać otaczającą go rzeczywistość. Pojawiają się stany depresyjne, ogólne zniechęcenie, negowanie przyjętych zasad. - W tym momencie kształtująca się w bólach dorosłość jest najbardziej narażona na samodestrukcję. Dzieci emigrantów nie są tu wyjątkiem, ale częścią tej grupy. Dodatkowym czynnikiem aktywującym problem mogą być traumatyczne dla jednostki zdarzenia. W przypadku dzieci emigrantów są to problemy z adaptacją w nowym kraju - tłumaczy nasz rozmówca.

Broken home

Kolejnym, według specjalistów, czynnikiem, który może sprzyjać uzależnieniu są problemy w domu. Badacze nazwali to zjawisko mianem “broken home” (złamany dom). Rozwód rodziców, problemy alkoholowe w domu, awantury - wszystko to może sprawić, że dziecko postanowi odgrodzić się od nieprzyjaznej atmosfery właśnie poprzez sięgnięcie po narkotyki.

Broken home nabiera wśród rodzin emigrantów dodatkowego znaczenia. Dla dzieci, które w późniejszym wieku wyjechały z rodzicami za granicę, sam fakt emigracji jest już dużym wstrząsem. Dom, który znali zostaje niemal doszczętnie zniszczony, a w jego miejsce zaczyna budować się coś zupełnie innego. Zburzone a przynajmniej zakłócone zostają dotychczasowe więzi z dziadkami, ciociami, wujkami, którzy wcześniej stanowili część rodziny. Dla mamy i taty pierwszy okres emigracji zazwyczaj też nie jest prosty. Toczy się przecież walka rodziny o byt i miejsce w społeczeństwie. Ciężka praca rodziców, często także w weekendy, sprawia że w rodzinie słabną więzi emocjonalne.

- Rodzice krzywdzą dzieci snując przed nimi nierealne wizje lepszego świata, do którego jadą. Zazwyczaj jednak pierwszy okres pobytu nie tylko nie spełnia oczekiwań, ale sytuacja materialna i społeczna rodziny ulega pogorszeniu. Młody człowiek czuje się wtedy oszukany - dodaje Kispál.

- Zaaklimatyzowaniu się w nowym świecie nie sprzyjają również akty nietolerancji ze strony “tubylców”, na które mogą być narażeni młodzi ludzie. Wystarczy włączyć telewizor, by przekonać się, kto zdaniem części Austriaków jest odpowiedzialny chociażby za słabe wyniki w teście PISA (badanie umiejętności uczniów), czy też przestępczość i chuligańskie wybryki. Tu słowo emigrant odmieniane jest przez wszystkie możliwe przypadki, szkoda, że w większości mają one zabarwienie negatywne. Dorastający człowiek jest jak odbezpieczony granat. Narkotyki pozwalają na chwilę odciąć się od problemu. A straszenie przez dorosłych, że prochy to śmierć, nie są przyjmowane. Bo śmierć nie przeraża 11-latka , a czasem bywa nawet dla niego ekscytująca! - ostrzega John Kispál.

Przyjaciel potrzebny od zaraz

“Człowiek to istota stadna”- brzmi jedna z głównych tez socjologii. Dlatego też tak ważnym staje się dla młodego człowieka przynależenie do jakiejś grupy. W przypadku dzieci emigrantów może być to zadanie trudne do wykonania. Problemy komunikacyjne z rówieśnikami, różnice kulturowe, religijne, czy też społeczne, mogą prowadzić do izolacji dziecka chociażby w grupie, jaką jest szkolna klasa. - Syn długo nie mógł się tu odnaleźć. W Polsce był bardzo otwartym, kontaktowym dzieckiem, w Austrii ciężko mu było przekonać do siebie kolegów. Na szczęście pomogły zajęcia z karate, na które go zapisaliśmy. W Polsce też trenował, dlatego bez problemu odnalazł się w grupie. Koledzy wreszcie go zaakceptowali. On sam mógł pokazać, że w niektórych sprawach może być nie tylko taki sam jak inni, ale nawet lepszy. Co ciekawe, od tego czasu znacznie poprawił się też w nauce - opowiada Bożena, matka 12-latka. Nie wszystkie jednak historie mają swój happy end.

- Wiele dzieciaków odnajduje się niestety w grupie patologicznej, jaką są na przykład narkomani. Cena, jaką płacą za przynależenie do tej grupy może być na prawdę wysoka - tłumaczy pracownik poradni odwykowej, który od wielu lat obserwuje to zjawisko.

Uciec od biedy

Czynnik socjalny, czyli bieda, bezrobocie, problemy mieszkaniowe, niski status materialny i społeczny rodziny, ma również ogromny wpływ na rozwój młodego człowieka. Wielu nastolatków wywodzących się z rodzin emigracyjnych jest świadkami drastycznej degradacji społecznej rodziców w nowym kraju osiedlenia. Matka, która w Polsce była nauczycielką czy ekonomistką, często rozpoczyna “karierę” w nowym kraju jako sprzątaczka. Ojciec inżynier musi zakasać rękawy i wykładać towar w markecie. O ile dorośli potrafią odstawić dumę na dalszy plan, wierząc, że taka jest cena, jaką musi zapłacić większość przyjezdnych, o tyle dla dorastającego człowieka nie musi być to takie oczywiste. “Ona, magister pedagogiki w Opolu, na kolanach myła podłogi w cudzych domach, żeby zapewnić dzieciom chleb. Nie mogła pomóc dzieciom w odrobieniu lekcji, bo nie znała niemieckiego, nie mogła swobodnie porozumieć się z nauczycielami swoich córek, mimo że sama jest pedagogiem. To był naprawdę dramat matki - emigrantki!”- pisze jedna z internautek. O dramacie dzieci emigrantów może świadczyć kolejna historia.

- Chciałam pomóc córce w zaaklimatyzowaniu się w nowym kraju. Akurat zbliżały się jej urodziny, pomyślałam więc o przygotowaniu skromnego przyjęcia, na które mogłaby zaprosić koleżanki i kolegów z klasy. Kiedy jej o tym powiedziałam, zdecydowanie odmówiła. Od słowa do słowa zaczęłyśmy się kłócić. W końcu mi wykrzyczała..., że się wstydzi zaprosić kolegów do domu! Że nie mieszka tak jak inni, a my ze swoim niemieckim lepiej żebyśmy się w ogóle nie odzywali... Poczułam się wtedy najpodlej, jak tylko można, przecież wszystko co robimy jest z myślą o jej przyszłości, o tym, żeby jej było lepiej... - wspomina Joanna, matka 13-letniej Eli.

- Często w rozmowie z moimi “podopiecznymi” słyszę, że czują ogromną presję ze strony rodziny. Rodzice poświęcają się dla swoich pociech i to jest normalne. Ale wśród emigrantów widzimy skrajne formy tego poświęcenia. Emigranci podejmują się pracy znacznie poniżej ich wykształcenia, w natłoku zajęć nie mają czasu, żeby chociaż pomyśleć o własnych potrzebach. Nie uczą się dobrze języka, nie wychodzą nigdzie z domu, wszystko co uda im się zarobić inwestują w przyszłość dzieci. Ich dramatyczne stwierdzenia: “przecież robię to tylko dla ciebie, żebyś miał lepiej niż ja”- jest niewyobrażalnym obciążeniem dla młodego człowieka. To dziecko przy każdym swoim niepowodzeniu będzie czuło, że właśnie zawiodło pokładane w nim nadzieje. Zwykłe potknięcie nastolatka, do którego ma przecież święte prawo, rozrasta się niemal do rangi tragedii. Nic dziwnego, że łatwiej jest zrzucić tak ciążący balast i znieczulić się narkotykami. Młody człowiek mówi wtedy- popatrz, zawiodłem cię już na całej linii, więc daj mi spokój i przestań wymagać ode mnie tego, czego nie wymagasz sam od siebie! - tłumaczy pracownik wiedeńskiego Kolping - Drogenberatung für Jugendliche. I trudno nie zgodzić się z takim stwierdzeniem. Dorośli, którzy zdecydowali się na emigrację, wiele sobie nieświadomie wybaczają. Nieznajomość języka tłumaczą brakiem zdolności lingwistycznych, brakiem czasu lub też wiekiem (“jestem już za stary”), brak kontaktu z “tubylcami”- zapracowaniem, różnicami kulturowymi; niezaradność życiową- trudnościami w adaptacji, czy nieprzychylnym nastawieniem państwa do obcokrajowców. Od swoich dzieci oczekują natomiast bardzo wiele, od perfekcyjnie opanowanego języka, poprzez pełną integrację ze społeczeństwem aż po sukcesy w szkole i późniejszym życiu zawodowym. – Tak naprawdę rodzice chcą, aby ich dzieci swoimi osiągnięciami potwierdziły, że ich decyzja o emigracji i późniejsze poświęcenie były słuszne. Jednak prawda jest taka, że to oni sami muszą potwierdzenie o słuszności emigracji znaleźć we własnym życiu - stwierdza pracownik poradni, nasz rozmówca.

Dzieci emigrantów - grupa wysokiego ryzyka

Wszystkie omówione wyżej czynniki mogą pośrednio decydować o tym, że nastoletni człowiek sięgnie po niedozwolone środki. Do powyższych problemów może dochodzić również inny, tożsamościowy. Jest on charakterystyczny dla dzieci emigrantów drugiego pokolenia.

Młody człowiek zaczyna dociekać - kim tak naprawdę jestem? Jeśli jego rodzice nie w pełni zaadaptowali się w kraju osiedlenia, pytanie to może przybrać dramatyczny wymiar. Nastolatek staje się bowiem elementem łączącym dwa światy - świat, w którym się urodził i w którym czuje się bezpiecznie, czyli świat jego rówieśników, nauczycieli, a równocześnie świat rodziców, swoisty skansen wspomnień z ojczyzny. W rezultacie dziecko nie przynależy w pełni do żadnego z nich. Niby jest bogatsze o kulturę swoich przodków, a tak naprawdę czuje się z tego powodu obciążone. – Tak dzieje się, kiedy rodzice nie do końca chcą zaakceptować otaczającą ich rzeczywistość. Izolują się, twierdząc, że ich kraj to ten, który opuścili. Mało tego, często ostro krytykują kraj osiedlenia i tej samej postawy oczekują od swoich dzieci! - wyjaśnia John Kispál. Rzeczywiście, niechętna postawa wobec Austrii i jej mieszkańców jest dosyć często spotykana wśród Polaków. Nawet tak wydawałoby się niezwiązane z tematem sprawy, jak pejoratywne określenia sąsiadów, czy współpracowników - “kasztany”, “jugole”, “czarnuchy”- świadczą o tym, jaki dystans wytwarzają wobec nowego kraju emigranci. Żeby było ciekawiej, sytuacja nie zmienia się podczas pobytu rodziny w Polsce. Wtedy przedmiotem krytyki staje się stara ojczyzna, a najczęściej wypowiadanym stwierdzeniem u wielu emigrantów jest: - “u nas to nie do pomyślenia”. Rodzi się więc paradoks, że “u nas” oznacza w Austrii Polskę, a “u nas “ w Polsce oznacza Austrię. Nic dziwnego, że młody człowiek, będący świadkiem tego absurdu, sam nie jest w stanie orzec, gdzie w końcu jest u siebie! Trzeba po prostu wreszcie rozpakować te mentalne bagaże, z jakimi się przyjechało i powiedzieć sobie głośno: tu jest nasz dom i jesteśmy u siebie.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)
Zajawki z NeuroGroove
  • Kannabinoidy
  • Marihuana
  • Mieszanki "ziołowe"
  • Przeżycie mistyczne

Ogólnie było pozytywnie sytuacja miała miejsce w Niemczech... Spotkanie z kumplami ja i dwóch kolegów, w mieście w którym byłem pierwszy raz także wszystko było nowe. Byłem trochę nie wyspany i po dwóch piwach. To był trochę spontan nie mieliśmy jarania ale mieliśmy ochotę zapalić...

 Ogólnie mówiąc nie nazwałbym tego badtripem choć z punktu widzenia moich znajomych tak to wyglądało.

to było raczej jak „sen” ...

Było to 2 dni temu także sytuacja jest świeża.

Mieszkam od kilku lat w Niemczech... zgadałem się z kolegą że pojedziemy odwiedzić znajomego do Norymberg tj. około 220 km od nas. 

Mieliśmy ogarnąć jakieś palenie ale się nie udało, także pojechaliśmy bez.

Jak byliśmy już na miejscu około 12:30 w południe w Norymbergi

  • Damiana
  • Marihuana
  • MDMA
  • MDMA (Ecstasy)
  • Pierwszy raz

Set - dobry humor, lekkie zmęczenie po całym dniu, parę cięższych spraw na głowie, które ciążą mi od dłuższego czasu, ale jestem zupełnie bezsilny wobec nich Setting - impreza taneczna "Pure psychedelic" (transy)

Cześć!

Wczoraj miałem przyjemność zarzucić emkę, poraz pierwszy w życiu. Generalnie ze stymulantami nie mam dużego doświadczenia, jedynie z metylofenidatem, którego dostaję na ADHD i raz z amfetaminą, jednak tylko w mikrodawce 20mg oral. Kofeinę, teobrominę i inne "lekkie" stymulanty pochodzenia roślinnego pomijam :P

  • LSD-25

Może to śmiesznie zabrzmi ale dla mnie to był prawdziwy dramat i koniec świata. Zakwasiłem z qmplem w wawie na starówce, usiedliśmy pod Zygim i odjeżdżamy.

  • 25C-NBOMe
  • Retrospekcja

Zdana poprawka, wyśmienity nastrój, ciekawość, ogólnie wesołe i przyjemne nastawienie z nutką zaniepokojenia


randomness