Członkowie nieformalnego ruchu "Sindikat" zdemolowali aptekę w Kijowie. W taki sposób uliczni "aktywiści" walczą z nielegalną sprzedażą tabletek narkotycznych. Twierdzą, że apteka sprzedaje narkomanom bez recepty lek na kaszel, zawierający substancję, którą wprawiają się oni w oszołomienie. Jako dowód przedstawiają własne nagranie.
- Sprzedajemy nie więcej niż jedno opakowanie na receptę - zapewnia aptekarka ze zdemolowanej placówki.
- To dlaczego sprzedała nam pani aż cztery opakowania? - pytają aktywiści.
Kodterpin to lek stosowany przy silnym kaszlu i zapaleniu oskrzeli. Przy dużych dawkach wywołuje halucynacje i wprowadza w stan euforii.
To już piąta apteka, którą wandale zdemolowali, pomazali i okleili nalepkami z ostrzeżeniem "Sprzedaż narkotyków grozi sądem narodu". Po ostatniej akcji sami wezwali policję. W poszukiwaniu kolejnych dowodów członek grupy Ewgen Chepelansky szpera po śmietnikach. - Jak widzicie, są różne rzeczy. Pomarańczowe opakowania po kodepsinie. Również po kodterpinie i koderpie - tłumaczy.
Aktywiści mówią, że zaczęli sprawdzać apteki dzięki czujności mieszkańców, którzy zauważyli pod lokalem kolejki podejrzanych młodzieńców. - Pięć osób stało. Skąd mogłam wiedzieć, co kupują? Narkotyki czy nie... Jeszcze się zdziwiłam, że tu stoją. Tym bardziej, że to młodzi chłopcy - mówi Nina Melowska, mieszkanka osiedla.
"Bojownicy o prawa człowieka", jak sami siebie nazywają, podkreślają, że radykalne metody przynoszą efekty: większość aptek zaczęła przestrzegać zasad sprzedaży tych leków.
- Firmy farmaceutyczne stawiają na ilość, ponieważ maja z tego duże dochody. Tylko z kodterpinu producent leków w Odessie ma 250 mln hrywien w ciągu roku (ok. 45 mln zł) - mówi Ewgen Chepelansky, członek grupy "Sindikat".
Komentarze