Autor trip rapportu: Lew Syjonu. Nie agquarx! Przepraszam za zamieszanie. Poniższy trip został odbyty, a trip-report spisany pewnego wieczora, po koniec marca 2009. Substancja: Snowy Power (mieszanka ziołowa) Dawka: ok. 0,3 grama Doświadczenie: obecnie niskoużywkowy, choć posiadający niejakie doświadczenie ok. godz. 22.20 Zrolowany pierwszy joint, w proporcji 1/3 tytoniu (szkodliwa, mocno uzależniająca używka, powinni tego zabronić) i 2/3 Snowy Powder (ze sklepu dopalacze.com). Reklamowali (ustnie, sprzedawca), że niezłe, a wręcz nawet mocne bardzo. Oby. godz. 22.30 Początek pisania niniejszego trip-reportu, o 22.27 zastanawiałem się, czy działa, czy nie i stwierdziłem, że nie bardzo. Teraz, pisząc to, powiedziałbym: działa, nawet bardzo. Specyfika tripa? Cóż... Nie jest tak jak po MJ, aczkolwiek pewne elementy są zbliżone. Całokształt uczucia jest inny (a z MJ mam niejakie doświadczenie), niemniej jednak: wydłużenie subiektywnego poczucia czasu, inne postrzeganie otoczenia i brak efektów wizualnych, zmienione jest raczej postrzeganie siebie i myślenie; inaczej brzmią dźwięki, inna jest klawiatura pod palcami. Odrobinę gorsza koordynacja ruchów, zapewne zwolniony jest czas reakcji - trudniej być 'tu i teraz', postrzeganie wszystkiego jest tak bogate, tak ciekawe w swojej odmienności, tak inne, tak przez to interesujące, że zatapiam się w samym postrzeganiu (no, tu akurat piszę jeszcze w tle te słowa, 22.37 i rozmawiam w sieci). Postrzeganie jest zbyt absorbujące, by szybko reagować - to już za dużo informacji. godz. 22.40 Jak dotąd udaje mi się utrzymywać interwały dziesięciominutowe. Łyk coli. Moi sieciowi rozmówcy milczą. Zastanawiam się nad zapaleniem kolejnej porcji - tym razem z fajeczki. godz. 22.42 Hmmm, czyżby net zdechł? Nie, ruszył po chwili. Może dłuższa chwila bez wymiany danych powoduje, że karta popada w jakiś stan uśpienia, z którego musi chwilę się budzić? Możliwe. Zatem, dopalić czy nie dopalić? godz. 22.46 Subiektywnie od zapalenie upłynęła mi godzina, może dwie... Rzeczywistość była g ę s t s z a. Bardziej się jej doznawało. Oczywiście, że dopalić! godz. 22.52 Dym ma specyficzny smak... jakby ziołowy, trochę chłodny, przyjemnie gorzkawy, czujesz w gardle i na jezyku smak liści. Drażni gardło o wiele mniej niż MJ, najwyżej drapie. Właśnie wypaliłem ok. trzech machów i mam ochotę na jeszcze :) godz. 22.54 W płucach pierwszy kłąb dymu z drugiego nabicia. Mam ochotę na papierosa. Usta suche i wyschnięte. Słowa są tak daleko, od tego co naprawdę się dzieje, język i doświadczenie zwykłego sposobu postrzegania są tak daleko od sposobu, w jaki postrzega się teraz. Czas zwalnia, czas chwilami staje, chwilami i mnie jakby nie było, jest tylko postrzeganie, tylko sama obserwacja, wtedy pojawiają się nieciągłości w czasie, jakby znikała wtedy świadomość. Hardware'owy sposób defragmentacji świadomości? Upłynęło zaledwie 40 minut, to niemożliwe - w czasie subiektywnym odczułem to jako około dwie godziny. MJ i Snowy zalecane dla tych, którzy mają krótkie urlopy albo wiecznie się śpieszą. godz. 23.03 Ba. Nie wiem nawet, czy to co piszę ma jakikolwiek sens, czy nie. W sumie to zabawne. Acha, i miałem ochotę na papierosa... zaczynam robić skręta (100% tytoniu, pomijając bibułkę i filtr). godz. 23.06 W ramach posiłku regeneracyjnego, zjadam kawałek przygotowanego wcześniej sera pleśniowego. Obserwacje: jako wzmacniacz smaku też działa - można się zawiesić na intensywności tego wrażenia. Dokańczam skręta. Słowa dalej mnie chyba nie słuchają. godz 23.10 Ręce też nie do końca, ale udało się skręcić. Wszystko jest zabawne. Intensywność doznania palenia papierosa: oszałamiająca. Zatapiam się w niej, na razie! :) godz. 23.13 Głębia postrzegania każdego szczegółu powoduje, że zatapiam się na długie minuty (przynajmniej subiektywnie) w obserwacji każdego obiektu z otoczenia. Kontemplacja wyposażenia pokoju. godz. ??.?? Pierwszy zegar mam na pulpicie komputera (ten uwzględnia zmianę czasu), drugi - mechaniczny, wisi nad moim biurkiem, trzeci mam na ręce. Każdy z nich wskazuje inny czas, choć wszystkie są w określony sposób ze sobą zsynchronizowane. Być może piszę to według wskazań tylko jednego zegara, być może dwóch, być może wszyskich trzech - w okresowych lub losowych kombinacjach. Potraficie wskazać, który z opisów jest najbardziej prawdopodobny - a może żaden? godz. 23.19 Ciezko odczytać czas (a skąd najłatwiej?). Pet mi gaśnie, nie da rady palić i pisać. godz. 23.22 Ukroiłem następną porcję sera. Trzaby coś zrobić, mam zlecenie na jutro. Nadal chce mi się palić, chyba znów zroluję. godz. 22.24 A między wszystkimi rzeczami, opisywanymi powyżej, jakoś tak od 23.ciej - kompletny odlot. Stąd minimalizm w notatkach. Ech, żeby t o dało się opisać... no, można by jako niesłychanie wzbogacone postrzeganie rzeczywistości, jako tonięcie we własnych myślach i myślach o własnych myślach, jako takie wczuwanie się we wszystkie rażenia, że aż zapominasz sam o sobie. Te chwile, kiedy można spojrzeć na rzeczywistość z innej strony, w inny sposób - dlatego testuję środki m.in. takie jak ten... godz. 23.36 Zaciągam się chciwie właśnie zrolowanym papierosem (100% tytoń). Całkiem zgrabny wyszedł. Zawieszki. Opisać nieopisywalne, do tego w czasie rzeczywistym... godz. 23.38 Wyobraź sobie, że nie oglądasz świata bezpośrednio, ale tylko jego odbicie w nieskazitelnym lustrze jeziora. Lustro jest nieskończone, możesz w nim ujrzeć każdy kawałek świata, ale nie ujrzysz świata. A teraz niech pod wodą jeziora coś się poruszy, bardzo powoli, aż jego tafla odrobinę, bardzo bardzo nieznacznie zafaluje, a odbicie świata wygnie się i odkształci. Zobaczyłeś to? OK, zapomnij o samym obrazie, to tylko przenośnia. Przenieś lustro jeziora do własnej głowy. Umieść w swoich myślach. Odbij w jego tafli wszystko, co czujesz, każde wrażenie, zatop w nim wszystkie zmysły, zatop też czas. Zakołysz się w kierunku, który nie istnieje w naszym świecie i nie jest kierunkiem - a poczujesz to, co teraz czuje. Lub co daje się opisać. godz. 24.05 A jeszcze nawet nie zjarałem do końca drugiego dobicia do fajeczki. Co zresztą nie omieszkam właśnie uczynić. godz. 01.01 Hmmm, wracamy? PS 1. Tej nocy jeszcze sporo się działo, ale tego już nie opisałem. Cóż, trudno pisać trip-raport, gdy wchłania cię – tym razem wyjątkowo mocno i głęboko - sam trip. PS 2. Snowy Powder jest już wycofany (sławetna ustawa), ale ma następcę - Almost Spring'a. Też udanego. PS 3. Wrażenia jak powyżej są osiągalne przy raczej czystym organiźmie i zaledwie na początku, potem niestety się przyzwyczajasz...
Komentarze