Badtrip

by Moonjava

Anonim

Kategorie

Odsłony

6000
Chociaż minęło już sporo czasu od tamtej jazdy pamiętam ją w miarę dokładnie (tzn. te momenty, które pamiętam : )) Zacznę od tego, że nasiona kupiłem w Budynku AR w Krakowie (ktoś dał ten namiar w komentarzach do opisu powoju). Zowią się Heavenly Blue i jest ich 3 g w opakowaniu (90-100 szt.), cena 2,20. Wysypałem zawartość trzech paczek do młynka do kawy. Niestety młynek okazał się za cienki, a nasiona za twarde, więc zalałem je wrzątkiem (nie w młynku of kozz ; )) Potem dodałem Cornflakesów i całość zeżarłem. W smaku bardzo przypominało makowca, hehehe. Ubrałem się i poszedłem do qmpla. Po drodze obawiałem się bólu brzucha (o którym się często pisze w różnych FAQ), ale nic takiego nie nastąpiło. Po upływie około godziny zacząłem odczuwać dziwny szum w głowie. Grałem w tym czasie na gitarce i miałem nadzieję na jakieś „specjalne” brzmienie, ale nic z tego. Czułem jak powój działa coraz silniej. Do szumu doszły drgawki i wrażenie jakbym był w cudzym ciele. Niedługo potem poszliśmy w stronę klubu, ale po drodze zahaczyliśmy o park, w którym qmple wypalili w trzech 1,5 g afgańskiego produktu. Oczywiście nie omieszkali mnie poczęstować, ale były to tylko 2 zaciągnięcia (nie chciałem zbytnio „zakłócać” efektów powoju, choć z tego co wiem są one potęgowane przez THC). Kiedy znaleźliśmy się pod klubem okazało się, że jeden z qmpli zbyt często trzymał fajkę w ustach i doznał właśnie kompletnego zamotania. Czekaliśmy w nadziei, że nie jest to stan poważny i że za chwilę mu przejdzie. Tymczasem mój stan się pogorszył: wibracje i szumy przybrały tak na sile, że czułem się jak kabel biegnący od elektrowni do kilkumilionowego miasta. I nie było to wcale przyjemne. Nie mogłem już wytrzymać i zacząłem chodzić w tą i z powrotem co trochę zmniejszało doznania. Ciekawe było tez to, że myślałem o dziesiątkach jeśli nie setkach rzeczy jednocześnie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doznałem; jakby mój mózg zamienił się w gigantyczną stupasmową autostradę z tysiącami samochodów, a ja „czułbym” myśli każdego z kierowców. Byłem w stanie myśleć pobieżnie o wielu rzeczach na raz ale nie potrafiłem się porządnie skupić na jednej myśli, bo zaczynały mnie atakować inne. Sorry, że się tak nad tym rozpisuje, ale wydaje mi się to najciekawszą rzeczą z całej jazdy (teraz, bo wtedy, w połączeniu z tym mrowieniem tworzyło to paskudną paranoję). W pewnym momencie, nie wiem dlaczego, opuściłem qmpli i gdzieś poszedłem. „Ocknąłem” się dopiero w klubie, nie wiem jak się tam znalazłem. Spotkałem paru przyjaciół ze szkoły, ale muzyka wydała mi się tak cholernie głośna, docierająca do każdej, nawet najmniejszej komórki mojego ciała, że po 5 minutach wyszedłem. Znowu czarna dziura w mojej pamięci. Znajduje qmpli tam gdzie byli, mówią, że zniknąłem na całą godzinę. Siedzimy dalej. W pewnym momencie, nie wiem dlaczego, poczułem się strasznie samotny i opuszczony. Trudno mi wyjaśnić tego przyczynę, teraz wiem, że było to uczucie pozorne, jednak wtedy było tak rzeczywiste, że o mało nie popełniłem samobójstwa (tak, tak niezłe jaja!) Myśl ta zawładnęła całym moim umysłem, choć setki tych „innych” cały czas krążyły gdzieś obok dobijając mnie jeszcze bardziej. Słowem istna paranoja! Naprawdę, skończyłbym ze sobą, gdyby nie jakiś „zaworek bezpieczeństwa”, który ma chyba każdy człowiek, i który mówi ci w takich chwilach: ”Stój! Poczekaj trochę. Niedługo wszystko minie.” A może po prostu brakowało mi odwagi. W każdym bądź razie było naprawdę gorąco i kiedy po 1,5 godziny siedzenia wróciłem do domu, myśli te nadal nie dawały mi spokoju. Kiedy leżałem w łóżku pojawiło się nieprzyjemne swędzenie z tyłu głowy. Myślałem, że sobie rozłupie czymś czachę jeśli nie przejdzie. Zasnąłem około 4 w nocy. Rano czułem się paskudnie i nie miałem ochoty do życia. Taki mini stan z poprzedniego dnia. Dopiero po kilku dniach zaczęło mi przechodzić. Podsumowując nie było żadnych halucynacji, poświat, dźwięków itp. Nie wiem czemu tak wyszło. Może LSA zdążyło się rozłożyć (był to październik `01 a nasiona zapakowano w `99), gdzieś o tym czytałem w FAQ. W zasadzie było to podobne do tripu po czystym LSD, które nie daje żadnych haloofixów tylko przemyślenia filozoficzne, a nie jak uliczny kwas z dodatkami powodujący jedynie barwne wizje (pisze to na podst. FAQ o LSD, bo nigdy nie zarzucałem kwasa, a tym bardziej czystego LSD). No więc jeżeli ktoś zapewni sobie naprawdę dobre warunki to myślę, że jazda powinna być cool. Ja na pewno spróbuję znowu :)

Komentarze

no1 (niezweryfikowany)

ja miałem połówke kartona i 100 nasio i blanta masakra widziałem dzwieki słyszałem kolory a chciałem tyko poprawic kartonika

nildur (niezweryfikowany)

Troche je dziwnie skonsumowales. Najpierw zalales je wrzatkiem, a pozniej :) dodales do wody platkow? Heh smacznego... :/

buszmen (niezweryfikowany)

zalałeś wrzątkiem. Pochodne kwasu lizergowego ropzkładają się pod wpływem temperatury:/
100 C to napewno za dużo. myślę że jeśli już to nie więcej niż 40 C.

Zajawki z NeuroGroove
  • Kodeina
  • Tripraport

  • Ayahuasca

W rolach głównych:


Kuba, Piotr, Ja (imiona zmienione). Wszyscy trzej mieliśmy doświadczenia z

grzybami (Kuba maks. 40, Piotr maks. 50, Ja maks. 80), a Ja dodatkowo z kwasem

(maks. ok 300 mikrogramów).


Ayahuasca (proporcje na 3 osoby):



  • 30g kory korzenia Mimosa hostilis

  • 15g nasion Peganum harmala


  • Dekstrometorfan
  • Przeżycie mistyczne

Byłem otwarty na nowe doświadczenie, z lekkimi obawami. Podróż miała miejsce w drewnianej chatce w górach, pod lasem z dala od cywilizacji. Moi dwaj towarzysze, doświadczeni w przyjmowaniu tej substancji, otaczający ciepłem, i dający poczucie bezpieczeństwa. Muzyka pozytywna, snująca się powoli. Album solowy "Fever Ray", którego już nigdy nie zapomnę.

 

Doświadczenie nadchodziło bardzo wolno, jak na palcach po jakiejś godzinie od wzięcia pierwszej dawki. Zaczęło się od dziwnego kojarzenia rzeczy znajdujących się w pomieszczeniu. Tylko gra wyobraźni i skojarzeń. Majtki na sznurku miały coś wspólnego z twarzą, albo napis na butelce Sprite bardzo domagał się przeczytania. Brzmiał on „DUŻO, DUŻO”. Potem zobaczyłem, że łóżka nie są do siebie równolegle. To wszystko można określić jako niesamowite wyostrzenie uwagi na szczegóły z otoczenia.

  • 4-HO-MET
  • Pierwszy raz

Otoczenie: Początek - mieszkanie brata, dobrze znane dające poczucie bezpieczeństwa, nie licząc ciemnych zakamarków. Mieszkanie duże, w starej kamienicy. W trackie: podróż do świata zewnętrznego - nocny spacer. Później powrót na wspomniane mieszkanie i tam już do końca tripu w jednym największym rozległym pokoju. Pokój dający wiele bodźców wzrokowych, dużo kolorów, kształtów, stare meble, obrazy. Trip 4- osobowy z zaufanymi ludźmi. Całkowity brak lęku przed nimi, bardziej lekki lęk o nich, spora wzajemna empatia. Nastawienie: lekki lęk ale chce spróbować, próba oczyszczenia z oczekiwań co do substancji, w głowie teksty z książek o psychodelikach i szamanizmie. Chęć doświadczenia i rozwoju.

Siedzimy w kuchni na mieszkaniu u brata. Przed nami 4 kielony wypełnione wodą i białym proszkiem. Jestem Ja, "A" czyli mój brat, "K" czyli jego dziewczyna i "M" czyli mój dobry kumpel. Jestem w tym dobrym położeniu, że wszystkich znam bardzo dobrze. "M" z "K" znają się dosyć słabo, "M" z moim bartem już lepiej. Chociaż wszyscy się bardzo lubią. Piszę o tym dlatego, że będzie to miało wpływ na późniejsze postrzeganie siebie nawzajem. Godzina około 18:00 - ładujemy.

randomness