Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
ODPOWIEDZ
Posty: 45 • Strona 3 z 5
  • 316 / / 0
Jak dla mnie jedyna opcja ratunku przed tym wszystkim jest wyjechać gdzieś daleko, Ameryka Południowa, wyspy Nowej Gwinei czy coś w tym stylu i żyć po staremu.
Odrzucić wszystkie zbędne śmieci które wcisnęła nam ''cywilizacja'' i skupić się na tym co najważniejsze.
Jakoś bez ucieczki od tego społeczeństwa nie wyobrażam sobie normalnego i szczęśliwego żywota.
Uwaga! Użytkownik UsmiechnietaMorda nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 155 / / 0
Żeby faktycznie uciec od problemów trzeba by zostawić wszystko co się ma i faktycznie wyjechać, na stałe. Klasztor, może prymitywne życie.. Kiedyś rozmawiałem z księdzem misjonarzem gdzieś w Afryce w małej wiosce, 20 lat już tam siedzi, wiadomo - bieda, brak jedzenia, lekarstw, czegokolwiek, ale wszyscy ludzie tam obecni, a było ich coś koło 2000 jeżeli dobrze pamiętam, stwierdzili, że są szczęśliwi i współczują nam - Europejczykom, że tak musimy walczyć o szczęście i szukamy go nie tam gdzie trzeba. Kto w dzisiejszych czasach potrafiłby siąść z rodziną, choćby na godzinę - porozmawiać, bez komputera, telewizji, radio, telefonu, facebook'a, po prostu usiąść i porozmawiać. A oni cieszyli się, że mają siebie.

Ale dla nas już za późno - pozostało gonić po pieniądze, bo one są obecnie wyznacznikiem 'jakości' człowieka.
  • 867 / 17 / 0
Nic nie jest za pozno. Mozna sie przestawic i byc szczesliwym, ale to jest trudne do wykonania i wymaga wielu wyrzeczen.

Trzeba by wyeliminowac wszystkie uzaleznienia.

Ciekawym pomyslem jest przejecie nad wszystkimi emocjami kontroli do tego stopnia, ze potrafisz wywolac w sobie dowolne uczucie na zawolanie.

Wtedy dragi niepotrzebne, a prawdopodobienstwo mysli samobojczych spada drastycznie.
Uwaga! Użytkownik extraviado nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 155 / / 0
Zgadzam się. Jak ciężkie jednak byłoby uwolnienie się od uzależnień jak również od tej całej masowej psychozy społeczeństwa. Jak ciężkie byłoby bycie tak silnym i niezależnym, by panować nad własnymi emocjami całkowicie. Sam dążę do tego, by w ten sposób żyć - nawet jeżeli mam polegać na pieniądzu to chcę poznać siebie i panować nad sobą.

Jest to jednak praca na długie lata a nie jeden weekend, żeby osiągnąć cel - jest to na tyle ciężkie, że większość podda się w trakcie - zrezygnują nie widząc efektów i sensu.

Ale zgadzam się ze wszystkim co napisaliście.
  • 89 / 6 / 0
Samobójstwo to najgorszy krok desperacji jaki jest, Podejrzewam, że większość z Was jest z dużych miast, ja mieszkam w górach i nawet nie wiecie ile one dają radości. Góry to coś pięknego, gdyby nie one też nie wiem, kim bym był i gdzie :) Jeżeli mówicie już o ostatecznych, skrajnych rozwiązaniach to nie trzeba jechać do amazońskiej dżungli tylko w polskie góry/wieś. Poczuć ten klimat, klimat mniejszej społeczności, gdzie każdy każdego zna, czasem krzywo popatrzy ale ogólnie ma szacunek do drugiego człowieka. Można naprawdę przystopować, żyć na luzie. Odnaleźć siebie i sens dalszej egzystencji. Kolejnym dobrym pomysłem myślę jest zostać wolontariuszem. Pomóc drugiemu człowiekowi, który ma "gorzej" Świat jest bardzo plugawy, ale chociaż ostatkami sił i resztką wzniosłych ideii, róbmy coś by było lepiej, choćby dla satysfakcji udanego dnia.
"Bitch" - Jesse Pinkman
  • 568 / 52 / 0
extraviado pisze:
Myslalem o zabiciu sie, zeby zrobic na zlosc tym, ktorzy mnie wkurwiali.

Niestety wiem, ze to moja wina, ze doprowadzilem do takiej sytuacji. Poza tym ci, ktorzy mnie wkurwiali, i tak by mieli wyjebane na moja smierc. Moze by byla sensacja przez kilka dni, a potem wielki CHUJ.
Również przechodzą mi przez głowę takie myśli. Może niekoniecznie samobójstwo, ale zniknąć - zerwać kontakt i w ogole zapomnieć, ale nie jestem w stanie tak po prostu zerwać więzi z ludźmi, które tak długo budowałem. Poza tym, tak naprawdę w ogóle tego nie chcę.

A co do myśli samobójczych, to chyba tylko raz musiałem się z nimi zmierzyć na poważnie. Po 3 nocach na woodzie dopadł mnie taki zjazd, że w ogole nie widziałem sensu w powrocie do domu. Leżałem sam w namiocie, bo ziom, z którym przyjechałem zawinął wcześniej do domu, bo go zwyczajnie zlałem. Wolałem siedzieć z inną grupą znajomych, u nich w obozie i walić stimy. Jak się ogarnąłem to już był ostatni dzień festivalu i wszystkie problemy skombiły mi się totalnie. W dodatku padał deszcz :-/
"Even the smallest person can change the course of the future"
  • 155 / / 0
Wszystkie te substancje, nawet te najsłabsze, mogą spowodować badtrip'a, co, jak wiadomo, może skutkować w chęci targnięcia się na swoje zdrowie. To jest takie trochę balansowanie na krawędzi życia. Czy nie baliście się nigdy brać czegoś mając w głowie świadomość, że może się to źle skończyć?
  • 568 / 52 / 0
Dlatego tak ważne jest S&S. Nie bałem się bo nigdy nie waliłem niczego sam. W gronie przyjaciół nie ma opcji, żeby coś złego mi się wkręciło, no chyba że wszystkich weźmie na smuty :cheesy: . Jednak czasami bywa tak, że musisz zbyt szybko opuscic to grono. A zjazd odpalający się podczas samotnej drogi do domu to już inna bajka.
"Even the smallest person can change the course of the future"
  • 3732 / 44 / 0
Wyjazd jest dosc dobrym pomyslem, ale sa takie dwa przyslowia, jedno zen: ´gdziekolwiek bys nie byl, tam bedziesz´, drugie potoczne, o tym samym znaczeniu: ´jak w Poznaniu debil wsiadzie, to w Berlinie debil wysiadzie´.

Ktos sie mnie pytal dlaczego - proste, bylam po klonazepamie, chyba nie spodobala mi sie mina Kosmo i chcialam zwrocic na siebie uwage. Caly czas staralam sie jak moglam, to w koncu pomyslalam, ze jak odpierdole kite, to sie przejmie. :-) Ostatnim razem jak zabierala mnie karetka, to on podobno smial sie z ratownikow i wpychal sobie palec do dupy. Nie pamietam tego akurat, bo bylam nieprzytomna. Ale trip mialam wtedy przedni, nawet skrobnelam trip report.

Poza tym mam ochote zabijac sie codziennie rano, ale zazwyczaj ktos mi w tym przeszkadza, albo nie mam sily. Najgorzej, jak akurat mam jakis termin, albo cos komus obiecalam. Teraz akurat nie mam czasu na smierc, poza tym nie chcialabym umrzec sama i ze wzgledu na okolicznosci bede musiala jeszcze troche pozyc. Bedzie zabawa.

Po dysocjantach, a zwlaszcza po ciagach MXE mam mysli samobojcze, czesto wpadam w katatonie, albo biegam z nozami po domu, a Kosmo z zapalniczka i dezodorantem, taki performance.
osobisty kawalek internetu
Bożyszcze niedojebów, biblia degeneratów.
CosmoDo pisze:
Przed zadaniem pytania skonsultuj się ze sobą"
  • 1956 / 227 / 0
Nawet na najgorszym zejściu nie miałem myśli samobójczych, natomiast kiedyś po alko prawie skoczyłem z mostu. Gdyby znajomi mnie nie ogarnęli to bym pofrunął.
Uwaga! Użytkownik MartwyNarkoman nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
ODPOWIEDZ
Posty: 45 • Strona 3 z 5
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.