4-MMC, M-CAT, metyloefedron
Więcej informacji: Mefedron w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 164 • Strona 9 z 17
  • 2 / / 0
Chętnie wypowiem się na ten temat. Dwa i pół roku temu pierwszy raz spróbowałam mefedronu. Wcześniej paliłam trawe, haszysz, halucyny, i jednorazowo MDMA. MDMA spowodowało, że zapragnęłam czegoś więcej. Pierwszy raz tak silna euforia zatykająca dech w piersiach. Okazało się, że kumpel ma jakiś biały puch o nazwie mefedron. Kompletnie nic o tym nie wiedziałam. Naturalnie owa propozycja kumpla zbiegła się z trudną sytuacją w moim życiu-więc bez wahania skorzystałam z zaproszenia. Ponieważ nigdy wcześniej nie sniffowałam, stwierdziłam że wypije to w wodzie. Gorzkie ohydztwo ale nie takie rzeczy się piło. Coś mnie kopnęło. Nie wiele, ale poczułam przyspieszony rytm serca. Lody same się przełamały i po 10 sekundach byłam gotowa wciągnąć.
Kopnęło. I nagle zrozumiałam, że tego poszukiwałam całe życie. To było jak jakaś petarda. Grom z jasnego nieba wleciał w moje szare życie. Nagle nic nie warte słowa były bezcenne. Potok myśli i chęć. Chęć do wszystkiego. Mogłabym góry przenosić. Naprawdę wtedy czułam, że mogę wszystko. Obiecywałam sobie naturalnie,że to jest "pierwszy i ostatni raz". Oszukiwałam siebie, a nie obiecywałam. Faza była tak dobra i mocna, że w głębi duszy już czułam się wrąbana po uszy.
Tak też się stało. Na następny dzień szybciutko przyleciałam do kolegi. I tak weekend trwał. Kolejny weekend zaczął się już w czwartek a skończył w poniedziałek. Następny zaczynał się w środę i się nawet nie obejrzałam a waliłam 5 dni pod pod rząd na pełnych obrotach. mefa-trawa-mefa-trawa-alkohol-mefa-trawa. Paranoje. Stany depresyjne. Gdy worek się kończył -myśli samobójcze. Potem jak nie było mefy to brałam co było. Fete(która z początku w ogóle mnie nie kopała. Szłam po niej spać, albo byłam głodna gdy inni sprzątali...), koke (była za droga bym się wkręciła) i pochodne ekstazy. Ale nic mnie tak nie wkręciło jak mefa. Nawet gdy już tak nie klepała, sam fakt inicjacji z nią był satysfakcjonujący. Ja nie potrzebowałam za każdym razem być nagrzana do nieprzytomności, czy też wystrzelona z butów (których nawiasem mówiąc dziwnym trafem często wtedy nie nosiłam....). Po prostu musiałam "być". Bo bez niej, tak jakby mnie nie było...
Co tu dużo mówić staczałam się na dno dna ludzkiego. Zero szacunku do siebie i ludzi. Jak trzeba było to i na ławce przenocowałam noc. Czy dwie...

Najgorsze było to, że wrogiem mojego ćpania była zawsze logika. Miałam paranoje- wiedząc ze to paranoje. Miałam głód-wiedząc ze minie. Byłam uzależniona wiedząc, że kiedyś z tego wyjdę. Mimo to nie chciałam żyć chwilą, która tak bolała. To był prawie ból fizyczny. Pamiętam jak strasznie piekło mnie w gardle, w żołądku. Przecież przez ostatnie 24 godziny zjadłam tylko rosół.
Zjazd- totalna pustka. Bezsens jeszcze większy niż wcześniej. Tona obietnic i modlitw - "Boże, zrób coś żebym nie mogła !". Tak bardzo nienawidziłam tego na zjeździe, a tak bardzo kochałam gdy zaczynał się nowy dzień. Nienawiść do siebie. Do bliskich. Wszechobecna niechęć i strach. Każdego dnia czułam jak mocno jestem wkopana. Ale jakbym czekała na to, gdy zadecyduje - jedziemy do ośrodka. Wiedziałam, że to nieuniknione.
Cpałam naturalnie z moimi kumplami. Byłam sama na 10 chłopa. Miałam dziesięciu braci, którzy mówili wciąż mi powtarzali, że wykorkuje w ten sposób funkcjonując. Zdawałam sobie sprawe, że nie robie tego z głową. Wciąż tylko mówiłam "od jutra będzie inaczej". Nie było.
Kosmos nie do opisania. Próbowali mnie straszyć. Byłam tak zależna od mefedronu jak niemowle od matki ! Tak się czułam... Zawsze miałam tendencje do robienia czegoś "na maxa". alkohol do oporu, papierosy do oporu, siłownia itd itd.... Jak się w coś wrąbałam to na amen. Zawsze tak było... I mefedron był moim gwoździem do trumny(choć nie dosłownie).
O chwilach pięknych acz ulotnych opowiadać nie będę. Nie piszę tego wątku by się nakręcać...
Tak czy siak...skończyło się detoksem. Ośrodkiem. Rok ośrodka. Kupa pracy nad sobą. Zwichrowane emocje. Psychika nie ta.
Dzisiaj mija półtora roku odkąd jestem trzeźwa. Jestem pewną siebie , szczęśliwą kobietą. Nie pije, nie pale i nie biorę. A co najlepsze- nie potrzebuje tego.
Nie jest tak, że nigdy o tym nie myśle. Gdyby tak nie było- pewnie bym nie weszła na to forum.
A najlepsze jest w tym to, że rok z mefedronem był jak sen.
Gdyby ktoś dziś do mnie podszedł i powiedział "Stara przyśniło Ci się to!". I wmawiał mi to przez miesiąc. Uwierzyłabym.
Nie mam problemów ze zdrowiem. Jestem zadbaną i ładną kobietą. Pewną siebie. Znającą swoją wartość. Nie mam nic prócz wspomnień z tamtego okresu. Znajomi wyparowali wraz ze zmianą numeru i miejsca zamieszkania. Całe moje dotychczasowe życie było jednym wielkim snem.

I jeśli mowa o tym co straciliśmy przez mefedron...
Ja mogę powiedzieć, że "dzięki niemu" miałam odwagę zmienić swoje życie i stać się szczęśliwym człowiekiem :)

.Miło było się wypowiedzieć. Pierwszy i ostatni raz na forum :).
Wszystkim życzę powodzenia w dążeniu do mądrych i mniej mądrych celów :)
Uwaga! Użytkownik damakier22 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 11 / 1 / 0
Gratuluję! Tak trzymać!

Również czuję, że zaczynam wygrywać walkę z tym :) Również nienawidziłem siebie na zjeździe i stanów zjazdów. I kiedy wstaję rano całkowicie czysty, mając przed sobą dzień pełen energii, dziękuję losowi, opatrzności, może nawet Bogu, że tego dnia jestem wolny od nałogu i nakręcam się, że jestem w stanie uratować własne życie!
Uwaga! Użytkownik maggmat nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1 / / 0
Straciłem rok życia, przyjaciół (nie to, że mnie zostawili, zerwałem z nimi kontakt bo się wstydziłem ćpania), rok studiów, wszystkie pasje i zajawki, towarzyskość, chęć poznawania ludzi, gruby hajs, a zyskałem uzależnienie i opinie sympatycznego ćpuna :/

Jak ktoś się waha przed spróbowaniem, boi się, że się wpierdoli, to niech tego nie robi! Jeżeli masz wątpliwości to znaczy że się wpierdolisz! Miałem podobnie jak koleżanka wyżej, zanim wdupcyłem, mówiłem sobie, że to ostatni raz, jak zjadłem to już wiedziałem, że polecę na grubo. Szczególnie odradzam jeżeli ma to być odreagowanie stresu, smutku czy ogólnej chujowości w życiu, wtedy 2 razy łatwiej się wpierdolić. No i przede wszystkim nie podejmować decyzji jak się jest najebanym.

Do czasu kiedy zacząłem jeść byłem typowym zajawkowiczem, jarałem się ŻYCIEM, trenowałem sporty walki, grałem na klawiszach, rysowałem, chciało mi się robić rzeczy :) W jakieś pół roku schudłem 10 kg, a rysuję tylko jak się nadźgam (co prawda nigdy nie rysowałem lepszych prac niż pod wpływem, ale nie warto). W tym momencie i tak się ogarnąłęm, nie furam w tygodniu więc jem jakoś raz na tydzień/dwa. Nie podjąłem decyzji o całkowitym odstawieniu bo nie czuję, że sobie poradzę, a im bardziej chcesz rzucić tym większe są głody, ale jako, że udało mi się nieco zminimalizować negatywne skutki po prostu nie pozwalam sobie na ciągi i fukanie częściej niż ten 1 na tydzień.

Najbardziej doskwiera mi chyba brak osobowości. Kiedyś byłem barwny, teraz jestem szary. Za co się nie zabiorę to nie sprawia mi to przyjemności jak nie jestem na soli.

Nie ma co kolorować sobie na siłę ćpaniem życia, bo to tak jakbyśmy stawiali DOM przy użyciu desek i taśmy klejącej-lepszy taki niż żaden, łatwo, szybko.., ale wydaliśmy pieniądze na coś co się rozjebało po krótkim czasie, nie mamy hajsu na porządne materiały, więc dokupujemy tę jebaną taśmę i próbujemy jakoś doklejać te jebane, uwierające w dupe drzazgi i nasz domek, który miał być hiper super wyśmienity, staje się naszym kurwa największym koszmarem :/
  • 677 / 1 / 0
florek36 pisze:
Nie ma co kolorować sobie na siłę ćpaniem życia, bo to tak jakbyśmy stawiali dom przy użyciu desek i taśmy klejącej-lepszy taki niż żaden, łatwo, szybko.., ale wydaliśmy pieniądze na coś co się rozjebało po krótkim czasie, nie mamy hajsu na porządne materiały, więc dokupujemy tę jebaną taśmę i próbujemy jakoś doklejać te jebane, uwierające w dupe drzazgi i nasz domek, który miał być hiper super wyśmienity, staje się naszym kurwa największym koszmarem :/

mefedron nie odebrał Ci na pewno umiejętności do wymyślania doskonałych metafor! Propsy za ten akapit.

Mój dom się sypie, a próbuję go naprawiać taśmą izolacyjną...
delikatny jestem na zwale.
  • 2 / / 0
Florek36 potwierdzam to co kolega wyzej napisał. Masz talent do metafor ! Kiedys usłyszałam od kogoś takie zdanie "Sądziłem, ze cpuny to idioci, ludzie nieinteligentni i kompletnie niezaradni źyciowo(...)" . Ty Florek (jak i większość osob mających problem z dragami ) jesteś mądry i wrażliwy i na te sidła zlapal Cię nałóg. Ale nie stawaj sie człowiekiem naiwnym, że cpanie doraźnie to lepsze wyjście czy opcja od walenia dzień w dzień... wystarczy, ze oszukujesz wszystkich w kolo, ale nie traktuj w ten sposób także siebie. Cpanie raz w tyg. nie rozwija Ciebie, tylko pielęgnuje narkomana w Tobie i nawet się nie obejrzysz bedziesz walil codziennie.
Idź na detox, do ośrodka i zacznij żyć. Czas dorosnąć ! Zmierzyć się odwaznie z życiem i problemami, które i tak w porównaniu do zjazdow czy obecnych problemow sa blachę. Dasz rade. I jeśli jedyna przeszkodą, jest pytanie "po co to zmieniac gdy tak mi dobrze?" - to przestań je zadawac.

wymadrzam sie ale robie to z wielką pokora i unizeniem, poniewaz wiem iż złoty środek nie istnieje.
Powodzenia! (Ide spać bo jutro kolejny ciekawy dzień :))
Uwaga! Użytkownik damakier22 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3524 / 47 / 0
Z tego co się naczytałem w tym dziale to mefedron potrafi zjebać człowieka zarówno od strony psychicznej jak i fizycznej. :-/
  • 730 / 6 / 0
Bo mef to jedno z największych gówien jakie są. Mi to zjebało psychikę do tego stopnia, że jest duża szansa, że bym samobója zajebał gdybym nie zaczął pić i grzać opio, żeby stłumić w sobie chęć ćpania a zarazem dać cokolwiek z życia. Po 2 latach w ciągu dzień w dzień opio, codzienne rzeczy sprawiają mi 10x więcej przyjemności niż po rocznym waleniu mefa. Miałem tak, że wstawałem rano i chciałem zasnąć. Bałem się wszystkiego (mimo bycia kurewsko pewną siebie osobą) - mam tu na myśli chore jazdy nagle jadąc autobusem, w metrze czy chociażby idąc spać. Nagła kurewska panika, trzęsące się ręce i 2x szybsze tętno. Mimo, że gdybym cofnął się w czasie to zajebałbym szczura jeszcze raz to na pewno nie waliłbym tego w takich ilościach. Bo to dopiero w większych ilościach zaczyna jebać człowieka. Walić raz na miesiąc to można do końca życia moim zdaniem i praktycznie nic nam się nie zmieni. Ale jak walisz częściej niż raz na tydzień to zaczynasz się zmieniać. Widzę też to po swoich znajomych, którzy kiedyś nie chcieli w ogóle patrzeć na to jak ja waliłem a teraz napierdalają to 3mmc jebane w chorych ilościach i z każdym dniem zapadają się w siebie i swoje paranoje co raz bardziej. Bo tego nie widać po nich jak wyjdziesz z nimi na browara. Widzisz to jeśli sam to przeżyłeś.
  • 7 / / 0
Ja dzieki mefedronowi zdolalem zamienic sie w 'pustego' robota i calkowicie spieprzyc swoje zycie towarzyskie.
Zaczynalo sie standardowo od czasu do czasu przywalic na imprezie, z czasem oczywiscie czestotliwosc rosla, az zaczelo sie zycie od weekendu, do weekendu. Wraz (z juz byla) dziewczyna odsunelismy sie od wszystkich przyjaciol ktorzy nie brali, bo nie widzielismy sensu utrzymywac z nimi kontaktu, liczylo sie tylko jakos wytrzymac 5 dni w pracy i nawalic sie w weekend. Trwalo to pare miesiecy, az wiekszosc ekipy zaczynala sie wykruszac z powodu komplikacji zdrowotnych, sam zawsze (nie liczac drugow) dbalem o zdrowie, a regularne cwiczenia i suplementacja sprawily, ze tak naprawde nigdy jakichs komplikacji po mefie nie zaznalem co sprawilo ze czulem sie niezniszczalny. W koncu zostalem sam ze swoim uzaleznieniem, zostawilem wieloletnia dziewczyne, odsunalem sie od wszystkich znajomych, a oprocz kreski nic nie sprawialo mi przyjemnosci, wiec z czasem zamiast oczekiwac na weekend, chodzilem natrzaskany caly tydzien, a weekend przeznaczalem na odpoczynek.
Najgorsze jest to, ze kompletnie nie widzialem w tym problemu, bo w koncu w pracy szlo mi fantastycznie, awansowalem, a do tego udalo mi sie w koncu skonczyc studia i obronic prace magisterska.
W koncu pewnego losowego dnia udalem sie na nieplanowana podroz do dziury, ktora zasponsorowalo mi MXE. Dopiero znajdujac sie w jakichs czarnych czelusciach mojej glowy zdalem sobie sprawe, ze jestem 'pusty', ani szczesliwy, ani smutny, jedynie wegetuje z dnia na dzien i z tygodnia na tydzien, a sam mefedron nie daje mi juz praktycznie nic oprocz lekkiego kopa i zatkanego nosa. Od tamtego wieczora minely 2 miesiace, od 1,5 nie bralem mefedronu, ale oprocz tego zadnej zmiany nie czuje. Pozostaje mi miec nadzieje, ze cos sie zmieni, bo jak narazie:
Dalej czuje sie jak wyprany z emocji robot, dalej nie widze sensu w utrzymywaniu blizszych kontaktow z innymi, dalej nie moge sobie znalezc miejsca, ale najgorsze jest to, ze nie wazne co i kiedy bym robil to nie moge zapomniec uczucia euforii 'tej pierwszej kreski' i mysli 'jeszcze jedna nie zaszkodzi'.
  • 172 / 11 / 0
Październik 2013-Marzec 2014. Wszelakie dostępne RC beta-ketony (z naciskiem na 3mmc :heart: ), zaczęło się w sumie razem z pójściem na studia. Efekt? No studia to pojebałem po całości- przestałem chodzić na zajęcia bo praktycznie ciągle nocki na ketonach. Od listopada mnie nie widzieli na UMCS'ie :nuts: . Dalej, zjebałem poważny związek (byliśmy ze sobą praktycznie dziesięć miesięcy). Lasce strasznie przeszkadzało to, że wiecznie spizgany chodiłem (5 lat palę ;>), w pewnym momencie jak się zorietnowała o krysztale to powiezdiała dosyć. Zjechana psychika- jak wcześniej moje paranojki dotykały mnie głównie na zwale (najbardziej odczuwała to ona) to teraz bez ssri nie ruszam się z domu. Depresja, długi, utrata znajomych. Matce się przyznałem, pomaga mi, aczkolwiek w mojej sytuacji niewiele może mi pomóc. Mam chorą nogę (zwichnięte biodro w 2012 roku), w wyniku czego nie mogę uprawiać sportów, pracować fizycznie. Do tego dochodzi olbrzymia fobia społeczna... Nie polecam. Polecę za to kawałek Słonia- Blizny. Pasuje ideolo.
Uwaga! Użytkownik Aiz nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3524 / 47 / 0
@ up Szkoda czytać,że narkotyki zniszczyły związek kolejnej osobie biorącej :-( Działa to też w drugą stronę tzn. miłość często jest pomocą odstawienia narkotyków i potrafi wprowadzić w niezłą euforię. Orzechowicz może poszukaj nowej panny ?
ODPOWIEDZ
Posty: 164 • Strona 9 z 17
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.