Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
Przedawkowałeś kiedyś?
tak, od tamtej pory nie ruszam tego dragu
14
20%
tak, ale po jakimś czasie wróciłem do ćpania
41
59%
nie
15
21%

Liczba głosów: 70

ODPOWIEDZ
Posty: 30 • Strona 2 z 3
  • 3955 / 145 / 0
przez tydzien nakurwialem rozne ketony i syntetyczne kannabinoidy, ostatniego jak sie okazalo dnia ciagu jechalem na alfa-PVP, popijalem vodke i jaralem kanna az pierdolnalem na podloge po czym obudzilem sie prawie dobe pozniej na toksykologii zapiety w pasy i podlaczony do kroplowek i cewnika z ciezka niewydolnoscia nerek.

kilka razy dostalem wstepne objawy zespolu serotoninowego wrzucajac DXM do lekow ssri, udalo sie zalagodzic i bezpiecznie wyladowac dzieki benzodiazepinom.
niedojebanie genetyczne
  • 1174 / 19 / 15
@up oddział toksykologii w jakim mieście?

Ad rem... No było tego tyle, że bym tu całe popołudnie spędził, mając wyliczać. Do flagowych zaliczę ten incydent: http://www.hyperreal.info/talk/baklofen ... n#p1651729

Prócz tego jeśli chodzi o depresanty, no to oprócz oczywiście EtOH w ogólniaku non stop, no to:

- GBL + często koda/PST powodowały wybudzanie się w rozmaitych pozach, przy okazji dziwnych skurczów różnych mięśni, pląsawicę wręcz bym to nazwał.

- GBL + stimy (ketony zazwyczaj) kończyły się zazwyczaj ganianiem do 6 rano na po całym mieście z wpół-przytomnym pożądliwym spojrzeniem dzikiej świni... patrząc na te wszystkie publiczne wynaturzenia, jakie sobą reprezentowałem, cud to jakiś jest, że podmiotem interwencji nigdy nie byłem.

- wracając z jednej takiej nocy j.w., miałem 4 stacje metra do przejechania - myślę "to akurat żeby eti pod język wrzucić, załaduje się jak dojadę" - nie wiedzieć czemu na 3 stacji wysiadłem, a że było to ostatnie metro - resztę drogi z buta pokonać musiałem. Było to ok 1 km, drogę pamiętałem jak koń, i jak ten koń z klapkami na oczach lazłem, tzn. nie że zasypiałem i się budziłem idąc dalej, ale ZASYPIAŁEM MASZERUJĄC! Teraz już wiem, po co te łańcuchy przy jezdniach, bo budziłem się właśnie w nie wchodząc...

Nade mną to jakiś anioł czuwa... Każdy tu tak gada, aż w końcu... Kończy karierę.

Jeszcze co do depresantów, to pierwszy raz jak próbowałem H, goniłem kroplę. Długo się to ładowało, ale jak załadowało to fest. Odprowadziłem koleżankę na przystanek (a co się okaże, powinna ona odprowadzić mnie), i do domu miałem z powrotem może 300 metrów. Ten kawałek pokonałem w oszałamiającym czasie 0,5h! Na klatce budziłem się w różnych częściach budynku, w których wcześniej nigdy nie byłem (szkoda że nie na dachu). Nod mnie łapał przykładowo, gdy włożyłem klucz do zamka. Kilka minut w takiej pozie spałem :-D Zasnąłem na wznak już w łóżku, po paru h obudziłem się i miałem 0 czucia w górnych kończynach (machałem nimi jak pacynka) - ale ugrzanym był tak, że nawet się nie przejąłem. Potem lekarka mówiła, że to się jakoś nazywa - syndrom sobotniej nocy czy coś takiego. Paraliż. Uniknąłem. A raczej mnie ominął. Kolejny sukces.

EDIT: A no i zapomniałbym o moim pierwszym przedawkowaniu. I to chyba wyjątkowo jedyny przypadek, gdzie potem już tej substancji nie ruszyłem (więc nie mam jak w ankiecie odpowiedzieć właściwie).
Mianowicie było to wiosną, ciepłe marcowe popołudnie a ja zjadłem ZALEDWIE 5gr powoju tego co teraz został po delegalizacji. Ipomoea violacea chyba. Tu na [H] mówili "10 jedz, ledwo poczujesz". Mhm, takiego wała! T+1,5h dostałem takiej wazokonstrykcji, hipertermii chyba, pobudzenia i szczyptę mocnej psychodelii, że myślałem że zwariuję. To były 3 godziny autentycznego koszmaru, byłem sam i myślałem, że umieram (to był mój drugi po małych dawkach DXM psychodelik).
Co ciekawe jednak miło wspominam afterglow, który ok T+5h nastał. Ale już nie będę się rozpisywać.

Ostatnia rzecz to przedawkowanie MXE. Przez jeden wieczór coś z przedziału 150-200 mg pochłonąłem. Bo miało być grubo. A przy lady M grubo =/= dużo! Teraz to wiem... A wtedy po ostatniej kresce miałem 3h blackoutu, z którego powoli wracałem. Moja świadomość wisiała niczym w ciemnym jak dupa murzyna limbo, a raczej była powoli wymalowywana na spadających niczym liście kołysząc się na lewo i prawo kartkach papieru. Spadały one coraz częściej, coraz więcej zaczynałem widzieć. Łapałem za telefon, przeglądając kontakty starałem się ustalić, kim właściwie jestem. Dokąd chodzę do pracy itp. Był środek nocy, dzwonię do dziewczyny:
- halooo, ja śpię...
- ej słuchaj, bo... ja umieram... nie ogarniam...
- ok, to jutro ( %-D ),pa ...

Koniec końców nastał ciągły pisk w mojej głowie - wyłączyłem korki w mieszkaniu by utwierdzić się, że to nie jest żaden elektryczny impuls. Pisk nie chciał ustać. Bałem się że będzie towarzyszyć mi do końca życia. Aż do mamy zadzwoniłem (też mnie olała :nolove: ). W końcu jebłem 5 ml GBL i obudziłem się bez pisku.

Teraz wracam do MXE ale ostrożnej :-)

Pozdro prawilne mordeczki, ktokolwiek nie TLDR-nął.
Uwaga! Użytkownik WaWe nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3955 / 145 / 0
WaWe pisze:
@up oddział toksykologii w jakim mieście?
łódź

pozdrawiam sanitariuszy ktorzy zajebali mi szlugi i dwa worki z rc, mam nadzieje, ze worek z syntetycznymi kanna wzieli za cos co napierdala sie w nosa. %-D
niedojebanie genetyczne
  • 405 / 26 / 26
Nic się nie nauczyłem %-D
1. Po prawie 4 godzinach palenia bez przerwy kilkunastu rodzai dopalaczy (jaki człowiek był wtedy głupi) ledwo kontaktowałem. Ale co tam. Popis przed towarzystwem i wzięcie 450mg DXM. Na dokładkę jeszcze 12mg 2C-P.
Obudziłem się w łóżku, gdzie serce mi eksplodowało i ledwo oddychałem.
O dziwo sam wróciłem w tym stanie autobusem i przyszłem do domu.
Nie mam pojęcia co było w tych dopach, ale musiała być to nieziemska mieszanka.
Na drugi dzień umierałem.

2. metamfetamina + amfetamina + mefedron + Zioło + alkohol wzięte niemalże jednocześnie. Ale widocznie aura Woodstocku zadziałała, bo wspominam całkiem miło.

Wypłynęło to na mnie nijak. Kilka miesięcy później i tak o tym zapominam, ale jednak uświadamia mnie to, że jednak, że nie jestem nieśmiertelny i troszkę jakiegoś proszku może mnie naprawdę zabić. :)
Przed użyciem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu.
  • 510 / 5 / 0
1. 3g benzydaminy+450mg DXM - Skończyło się całkowitym odklejeniem od rzeczywistości i super-realistycznymi halucynacjami (ale to akurat było ok), a także co najmniej kilkunastoma atakami padaczki (to już nie było ok). Więcej tego nie powtórzę.

2. butyr-fentanyl odmierzany na oko - Wyglądało to mniej więcej tak: siedzę sobie na krześle, włączam na kompie muzykę i zaczynam palić b-fa z folii. Ściągam sporą chmurę dymu. Zaczyna wchodzić, coraz mocniej i mocniej... Chwilę później budzę się na ziemi, ze sporym guzem na głowie. Czarna dziura - nie pamiętam nic, od momentu kiedy zapaliłem. Leżałem tam 2-3 minuty (obliczyłem to na takiej podstawie, że gdy się ocknąłem, kończył się akurat utwór, który włączyłem przed paleniem). Przygodę z tym dragiem powtarzałem jeszcze nie raz po tej przygodzie.
Uwaga! Użytkownik qarhodron nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 2466 / 13 / 0
qarhodron pisze:
1. 3g benzydaminy+450mg DXM - Skończyło się całkowitym odklejeniem od rzeczywistości i super-realistycznymi halucynacjami (ale to akurat było ok), a także co najmniej kilkunastoma atakami padaczki (to już nie było ok). Więcej tego nie powtórzę.
Masz tak fabrycznie czy po miksie to się objawiło ?
eso pisze:
WaWe pisze:
@up oddział toksykologii w jakim mieście?
łódź

pozdrawiam sanitariuszy ktorzy zajebali mi szlugi i dwa worki z rc, mam nadzieje, ze worek z syntetycznymi kanna wzieli za cos co napierdala sie w nosa. %-D
Szkoda że to nie był DOC,DOM,DOI albo jakieś NBOME. Chyba nie mieli by tyle benzo w karetce %-D

----------------------


O ile zaliczyłem kilkadziesiąt kar nieprzytomny na podłodze po syntetycznych kannabinoidach to jedynie raz matka zdążyła wezwać karetkę i przyjechali nim się ocknąłem. Choć odmawiałem udzielenia świadczeń medycznych to skurwysyny psami spod 997 mnie poszczuli to chciałem aby nie robili więcej przypało skoro kurwa karetka już pod domem stoi i sąsiedzi i tak mnie wzrokiem zjedzą a te skurwysyny z pogotowia i tak wezwali psy. Zastanawiam się nad napisaniem listu do NFZ o wyłudzenie świadczeń medycznych.
Ćpający kaszlodyn ponad dacz dachami
Wpychając na siłę tjokodin do mordy
Debatujący - Palikot, czy Korwin?
Ooo! Święty kaszlodynie - O! Święta makiwaro
Święty gieblu i święta maczano
  • 3955 / 145 / 0
^ co prawda nie bylo to przedawkowanie ale raz zdarzylo sie, ze odjebano mi taki cyrk, to uczucie gdy w srodku dnia pod domem stoi karetka i suka policyjna a Ty wychodzisz z domu na oczach sasiadow w obstawie dwoch psow i dwoch sanitariuszy. %-D
niedojebanie genetyczne
  • 76 / / 0
O jednej sytuacji już w którymś temacie wspomnałem... Ale cholera z tym, napiszę trochę szerzej i zrzucę te myśli z siebie, może ktoś czegoś nauczy się na moich błędach.
Także numer jeden...
Sam koniec amfetaminowego ciągu (trwającego kilka dni). Przejechaliśmy z kumplem pół Polski do innego miasta, już w pociągu dorzutki spida przestawały starczać i było wiadomo - będzie grubo. Niebezpiecznie grubo. Na miejsce dojechaliśmy do znajomego, który wtedy akurat miał dość dużo środków na wyposażeniu - większość oznaczona w stylu "ivory" albo "czekoladka", było to pod koniec tej największej fali dopalaczy. Krążyło sporo mefedronu, trochę MDPV i kilku innych środków, oraz od cholery nieoznakowanej kanny i maczanek o bliżej nieokreślonym składzie.
Tak więc zaczęło się balowanie jak za Sasa. Nie wiedząc do końca, co i jak się wali, waliło się dużo... Jedyny taki maraton, który miałem w życiu, więc ciężko się było oprzeć wysypanemu na stół bogactwu, wymęczyłem swój organizm jak tylko się da. Dodam tutaj, że znajomy - gospodarz - nie miał bladego pojęcia, że było już tak grubo; jakoś specjalnie nie widać po mnie, jak już dobiegam do skraju możliwości. Więc dopóki nie jest już zbyt źle, to nic jeszcze nie wiadomo. No i zajebisty pomysł! Na stół poszła nowa dosypka. Po krótkim (żeby jak najszybciej można było dowalić, a jak) researchu nazwy i wyglądu w sieci identyfikuję MDPV. Niewiele myśląc, odmierzam w miarę solidną (czyt. dwukrotnie za dużą) kreskę i jazda!
...Kurwa, nigdy w życiu nie było TAK źle. Myślałem, że mam duże możliwości, że dopóki się baluje to pan Bóg strzeże i tak dalej. Jak bardzo się myliłem to chyba można się domyślić. Światełko w tunelu, niebiańska ekstaza, od której zacząłem gadać rzeczy których wstydzę się do dzisiaj, potem - błędy w percepcji. Blackouty, brak poczucia chronologii (wspomnienia mieszały mi się z teraźniejszością i odwrotnie, ciężko to opisać), macki wychodzące ze ścian, paranoje, paraliż... Piekło. Dochodziłem do siebie ze trzy dni, których jakoś bardzo dobrze nie pamiętam - wiem jednak, że skończyło się lepiej niż myślałem, bo kilka dni później wracaliśmy pociągami na gapę i stopem, niosąc sporo ciężkich pakunków, więc będąc w tragicznym stanie raczej bym nie dojechał. Samo OD jednak to była tragedia, najgorsza tortura w życiu, myślałem, że sam Aleister Crowley po mnie przychodzi. Realnie miałem takie wrażenie, ta myśl mnie nie opuszczała przez kilkadziesiąt godzin.
Moje błędy? Nie wiedziałem, co dokładnie biorę, więc nie znałem interakcji. Nie brałem poprawki na to, że ostatni raz spałem tydzień wcześniej. Zajebisty wniosek - skoro czuję się dobrze, znaczy, że mój organizm jest w dobrym stanie... Takiego wała. Nigdy tak nie myślcie.
Innym razem wtopiłem się, bo - przy niedawno poznanej ekipie, swoją drogą dosyć "ćpuńskiej", osiedlowej, przy której nie czułem się komfortowo - dostałem do sniffa mieszankę. MDMA + coke. Moja reakcja? Meh, jasne, X i koko w Polsce? Czyste? Jaja sobie robicie, JEB na raz!
...I tutaj dodam jedną rzecz. Euforyki działają na mnie bardzo mocno. Bardzo mocno. Wiedziałem o tym i zignorowałem to. Efekt? Zwierzenia przy praktycznie nieznajomych "ziomkach" - dosyć agresywnych do tego. Eskalacja bardzo głupich i wstydliwych sytuacji. Mam wrażenie, że gdybym dostał wtedy porządny wpierdol, skończyłoby się lepiej. Do tej pory mam z tego cholerną traumę, tak żałuję własnej głupoty.
Inny przypadek. Lufa w obiegu, dostaję do rąk. Częstujący mówi - to nie trawa. Ludzie dookoła po tym samym wydają się okej, więc myślę - pewnie kolejny fejk, no dobra, mah w płuco. Szałwia. Jeszcze nasączana.
Ktoś kiedyś nazwał szałwię kuzynem LSD. Kuzynem, ale czarną owcą w rodzinie - tym jednym skurwysynem, który kopie dzieci, przebija opony i leje ludziom na frontowe drzwi. Miał rację, następne pół godziny dobitnie mi to pokazało.
Proszę, nie dawajcie nikomu nigdy szałwii bez dużego czerwonego znaku z napisem "TO JEST SZAŁWIA". To się źle kończy.

Także na koniec - zawsze może się zdarzyć, że jakaś niepróbowana wcześniej substancja wyrwie Ci trzewia i zatańczy na zwłokach. Bez szczególnego powodu. Dlatego niedocenianie substancji, bo niewiele, bo na pewno nie czyste, bo brałem coś podobnego - to błąd. Duży. Czy rzuciłem po tych sytuacjach branie czegokolwiek? Nie, ale testy alergiczne weszły mi w nawyk, przestałem mieszać cokolwiek bez dobrego researchu, a najważniejsze - nauczyłem się że to, że jest, to nie powód, żeby brać.
  • 22 / / 0
Zdarzało mi sie na nbomie mieć "chwilę otrzeźwienia" gdy zdawałem sobie sprawe, że jest juz za mocno.

miałem kilka razy przygodę z zolpidemem w swoim życiu, gdy ostatni raz brałem (2 tabletki i 3 piwa) skończyło się prowadzeniem samochodu po okolicy i dzwonieniem do znajomych o 3 w nocy, żeby ogarneli "cokolwiek". od tamtego czasu nie mialem doczynienia z ta substancja
  • 50 / 6 / 0
Tydzień temu dostałem worek z rzekomym 2-FA w środku, wziąłem około 1/5 tego co tam było, wypaliło nos od środka, ale nic nie podziałało. Dzień później wpadł kumpel i powiedział zę on to żarł i że tyle co jest w worze to on na raz robił. Patrze tam spokojnie jak by to była zwykła amfa to by było 500mg, ale myśle chuj, on tyle zeżarł to pewnie będzie dobrze (od niego miałem wór), rozpuściłem to we wodzie i chlup. Po 20 minutach czułem chamsko podwyższone tętno, obraz zaczął się rozpierdalać, ledwie widziałem na oczy, zacząłem czuć jakby coś wibrowało od środka moich rąk, uczucie takiego jakby prądu. Podszedłem do zlewu, włożyłem palce do gardła i zacząłem rzygać, tak długo aż czułem skręt żołądka, ale nic nie leciało. Napisałem kartkę "nie dzwonić do rodziny, napisałem nr do najlepszego kumpla" złożyłem wziąłem do ręki i szedłem już na miasto gdzieś zadzwonić po karetkę, ale na szczęście zaczęło puszczać, gdy szedłem. Ogólnie kumpel się pomylił w ilości, nie mam mu za złe. Jeszcze tego samego wieczoru napierdalałem zwykłą fukę, nie odebrałem tego jako jakiegoś znaku. O dziwo myślałem że umrę, ale wgl nie bałem się śmierci, przerażała mnie myśl że zostanę zapamiętany jako ćpun który przedawkował. Trochę wyniosłem z tego doświadczenia, ale nie tak aby jakoś zmieniło się moje życie.
Uwaga! Użytkownik Kurwiran nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
ODPOWIEDZ
Posty: 30 • Strona 2 z 3
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.