Narkomanka w ciąży szuka pomocy

23-letnia Anna uzależniona od heroiny szuka pomocy.

Anonim

Kategorie

Źródło

Gazeta.pl Wrocław

Odsłony

5823
Wpadła w narkotyki w pierwszej klasie liceum. Nie pomogły terapie, serie detoksów ani ośrodek nad morzem. Teraz jest w ciąży i bardzo chce wyjść z ciągu - dla dziecka
Anna ma dopiero 23 lata. Jest wysoką blondynką o ładnych, ciemnych oczach. Na pierwszy rzut oka nie wygląda na ćpunkę. Zdradzają ją szkliste oczy i powolne ruchy. Od sześciu lat bierze. Zaczęło się od amfetaminy - teraz nie przetrwa ani dnia bez heroiny.
Pięć miesięcy temu zaszła w ciążę. Jej chłopak Adam, ojciec dziecka, też jest czynnym narkomanem. Niedawno oboje dowiedzieli się, że są nosicielami wirusa HIV.

Błagałam, przytulałam

- Wiem, że muszę się leczyć - deklaruje Anna. - Mam tylko jedno marzenie - chcę w tym wszystkim być z moim chłopakiem. Na razie nie znaleźliśmy ani jednego ośrodka, który by przyjął nas oboje.
Każdy dzień brania zmniejsza szansę Anny na urodzenie zdrowego dziecka. Żeby je uratować, powinna natychmiast przerwać ciąg, odtruć organizm i zacząć brać leki na wzmocnienie odporności.
Matka Anny, pracownica dużej firmy, mieszka w jednym z bloków na Zakrzowie. Jest zrezygnowana. - Piekło - mówi krótko. - Zamykałam ją, biłam, przytulałam, błagałam i znów karałam. Nic to nie dało.
Leczyła się na depresję. Dwa lata temu przeszła poważną operację nowotworu. Ma nadzieję, że choroba nie wróci i w razie potrzeby będzie mogła zajmować się dzieckiem córki. - Myślę, że jeśli Ania teraz nie przerwie... to szybko umrze - spuszcza głowę. - Psycholog powiedział mi, że i na to muszę się przygotować.

Każdy telefon to lęk

Piekło Anny i jej matki trwa od kilku lat. Przeszły to wszystko, co przechodzą inni narkomani i ich rodzice - kłamstwa, kradzieże, ucieczki na całe noce. Anna była nawet w ośrodku dla narkomanów - w Marianówku nad morzem. Po leczeniu spotkała we Wrocławiu kolegów i koleżanki. Wpadła w to od nowa. - Narkomani nie lubią, jak ktoś się wyłamuje - opowiada Anna. - Jak przestaje brać. Zawsze ktoś ci podsunie strzykawkę...
- Każdy telefon wywoływał u mnie lęk, że to policja mnie wzywa na identyfikację ciała - przypomina sobie matka. - Zbudowałam wokół siebie mur obronny. W końcu zabrałam jej klucze.
Opowiada, że tak naprawdę odcięła się od córki dopiero po ostatnim wypadku. Anna przyszła do domu w nocy. Była naćpana. - Poszła się kąpać - relacjonuje matka. Oglądałam właśnie jakiś film i co jakiś czas wołałam, czy u niej wszystko w porządku. Po kilku minutach ciszy znalazłam ją nieprzytomną w wannie pełnej wody. Była już wtedy w ciąży.

Dealer pod oknem

Anna przeprowadziła się do rodziców Adama przy Kościuszki. Tutaj oprócz nich narkotyki bierze też jego młodszy brat. Ulica ma złą sławę. Kiedyś w każdej bramie wokół Pałacyku stali dealerzy. - Dalej tak jest - mówi Anna. - Żyjemy w amoku. Jak tylko uda mi się przestać, pójść na detoks, to zaraz mam pod oknem dealera. To błędne koło.
Dziennie potrzebują na działki około 150 zł. Anna nie chce powiedzieć, jak zdobywają pieniądze. - Wsiadam do pociągu i mówię, że zabrakło mi na bilet do domu - zdradza jednak.
- I wykorzystujesz swoją ciążę! - obwinia ją matka. Anna milczy.
Wczoraj próbowała zapisać się na detoks w szpitalu przy Korzeniowskiego. Twierdzi, że lekarz odesłał ją do innego ośrodka przy alei Piastów, gdzie za kurację trzeba zapłacić. - Już mnie na to nie stać - martwi się jej matka. - A odtrucie będzie tylko tymczasowe. Narkoman musi od razu po tym iść do ośrodka na terapię. A ich obojga nigdzie nie przyjmą.
We Wrocławiu jest tylko jeden dom socjalny dla nosicieli wirusa HIV. Teraz mieszka w nim 15 osób z dziećmi. - Przyjmujemy pary - wyjaśnia Zofia Sekuła, pracownica socjalna, którą zastałam na miejscu. - Ale muszą być "czyści", czyli po odtruciu i terapii. To podstawowy warunek. Być może będziemy mieli dwa miejsca, ale najpierw ta para powinna pójść na leczenie.
Skontaktowałam się z Markiem Kotańskim, szefem Stowarzyszenia Monar, który od wielu lat tworzy ośrodki dla uzależnionych. - Przyjmę ich od razu - obiecał mi wczoraj. - Mamy na miejscu detoks, lekarzy i znajdą się jakieś miejsca w naszym ośrodku pod Warszawą. Dla tej dziewczyny liczy się każdy dzień. Pomożemy im i dziecku, jeśli tylko oni sami zechcą sobie pomóc.
Anna i Adam mają jeszcze dzisiaj pojechać do Monaru w Warszawie. - Spróbuję się uratować. Ostatni raz - powiedziała.

Agnieszka Czajkowska

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

Bimi (niezweryfikowany)
... że i o takich artykułach nie "zapominacie ".
Bufo Alvarius (niezweryfikowany)
ja przepraszam. testówka stripslashesów :) "lotos " czy teraz jest gut? i teraz ? :))
metalshock6
Ciekawe czy żyją :)
Zajawki z NeuroGroove
  • Metamfetamina
  • Retrospekcja

Na dywaniku, pod nagą ścianą od której jak to zwykliśmy wtedy mówić dawało zimno, wczesną nocą próbowałem zasnąć. Świece oświetlały powietrze, w oknach stały deski, z ulicy posłyszałem głos, który ucichł, później szelest liści i łamanych patyków i hałas przerzucanej deski. Zobaczyłem parę cieni wdrapujących się przez okno. W nikłym świetle świecy w miarę przesówania się cieni poznawałem twarz K. i zanim zdąrzyłem pomyśleć kim może być drogi, staliśmy już twarzą w twarz. To Andrej z Ukrainy podchwycił K. podkładając mi pod nos paczke. Chcesz?

  • 25C-NBOMe
  • Pozytywne przeżycie

Moje nastawienie było raczej pozytywne. Trochę wątpliwości co do substancji wynikających z opowiadań o bad tripach. Pogoda najlepsza moim zdaniem (początek wiosny) ciepło i słonecznie. Test przeprowadzałem sam.

   Piękny poranek zwiastował jeszcze lepszy dzień. Byłem bardzo podekscytowany, czekałem na moje 25c od paru dni, a sms o jego dostarczeniu paczkomatu przyszedł już dzień wcześniej. Ja i mój kumpel (K) byliśmy umówieni w mieście na test specyfiku.

  • LSD-25
  • Pozytywne przeżycie

W sumie była to dosyć spontaniczna akcja, ale nastawienie miałem jak zawsze pozytywne. Miejsce przyjmowania to dom na wsi w pięknej okolicy na małej domówce ze znajomymi. Nie bałem się niczego, chciałem przeżyć coś niesamowitego.

Wprowadzenie

  • Grzyby halucynogenne

...cały czas w zamknięciu, w ogóle nie wychodząc z domu, a właściwie całkowicie na zewnątrz, zupełnie gdzie indziej, gdzieś daleko w przestrzeni, w absolutnie innym świecie, świecie, którego nie rozumiałam, nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem ...