Konieczność czy złośliwość? Ukryte prawo odmawiające wykorzystywania marihuany w celach leczniczych

Z bloga prof. Davida Nutta: "Ostatni rząd [w UK - przyp. hyperreal.info] miał szczególnie stalinowskie podejście do idei publicznego dobra. Uchwalił ponad 1200 nowych ustaw, rekordową liczbę dla jakiegokolwiek rządu, z których wiele odzwierciedla naiwne przekonanie, że są w stanie zmienić zachowanie społeczeństwa.

Tagi

Źródło

David Nutt's Blog: Evidence not Exaggeration

Tłumaczenie

El Borro dla hyperreal.info

Odsłony

4580

Z bloga prof. Davida Nutta: "Ostatni rząd [w UK - przyp. hyperreal.info] miał szczególnie stalinowskie podejście do idei publicznego dobra. Uchwalił ponad 1200 nowych ustaw, rekordową liczbę dla jakiegokolwiek rządu, z których wiele odzwierciedla naiwne przekonanie, że są w stanie zmienić zachowanie społeczeństwa.


Niektóre były wprost głupie. Myślenie, że alkoholików zniechęci do złego zachowania strach przed prawnymi sankcjami jest zupełnie chybione, gdyż duża część ludzi pije specjalnie po to, by ominąć zahamowania powodowane takimi sankcjami!

Zapewne najbardziej szkodliwym kierunkiem legislacyjnym jest ten ogłoszony w 2005 poprzez decyzję Sądu Apelacyjnego (Wydziału Kryminalnego), który nie został przed rozprawą podany pod publiczną dyskusję, ani też nie był wynikiem debat w Parlamencie. Efektem tej decyzji jest odmowa możliwości obrony z konieczności w sprawach o hodowanie i posiadanie marihuany, w celu leczenia dolegliwości, w wypadku których inne zabiegi były nieskuteczne. Używając słów sądu, „jej rolą [obrony] nie może być legitymizacja zachowań sprzecznych z wyraźnym kursem polityki legislacyjnej”. Konsekwencją tych słów jest to, że chorzy ludzie, dla których marihuana mógłby być nieraz jedynym środkiem pozwalającym na ulgę od cierpienia, nie są już w stanie powoływać się na tę formę obrony, gdyby zostali aresztowani za posiadanie narkotyku.

Zaskakujące jest to, że wiele osób jest aresztowanych, niekiedy w bardzo brutalny sposób. W zeszłym tygodniu otrzymałem e-mail szczegółowo opisujący sytuację byłej nauczycielki w średnim wieku cierpiącej na stwardnienie rozsiane, której policja zniszczyła drzwi frontowe w porannych obławach policyjnych, trzykrotnie przez okres 6 lat, by walczyć z jej używaniem konopi w celach leczniczych. Przypuszczam, że każdy, może za wyjątkiem funkcjonariuszy uczestniczących w akcji, zgodzi się że to nieludzkie, i nie dość że jest parodią sprawiedliwości, to jeszcze jest zupełnym marnotrawstwem publicznych funduszy. Regularnie odbywają się sprawy sądowe, w których możliwość obrony jest odmawiana, tak więc osoby oskarżone zmuszone są przyznać się do winy posiadania narkotyku, który obecnie jest w klasie B, przez co może wyrok może wynieść do 5 lat pozbawienia wolności, lub nawet do 14 lat jeśli sąd uzna, że oskarżony miał intencję jego odsprzedaży. Takie wyroki są druzgocące dla pacjenta i ich rodzin, lecz również bardzo przykre do osób odpowiedzialnych za egzekwowanie kar. Rozmawiałem z wieloma sędziami i wielu prywatnie wyraża swoją skrajną niechęć do karania takich użytkowników konopi.

Czemu Sąd Apelacyjny tak postąpił? Od czasu reklasyfikacji marihuany do klasy B w 2009, Wielka Brytania ma jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących konopi indyjskich w Europie. Do roku 1971 marihuana w UK była legalna, z przeznaczeniem do celów leczniczych i tak było przez stulecia. Konopie były wysoce cenione przez Królową Wiktorię, która zapewniała o ich właściwościach przeciwbólowych twierdząc, że nigdy nie miała by tak licznego potomstwa, gdyby nie pomoc tej zacnej rośliny. Zezwolenie na użycie medyczne zostało usunięte w 1971, gdyż kilku nieuczciwych lekarzy w Londynie, którzy byli zwolennikami legalizacji marihuany, zaczęło wypisywać recepty na konopie z zaleceniem by była dodana do tytoniu i palona. Kwestia czy zagrożenie dla społeczeństwa Wielkiej Brytanii było na tle wysokie, by zakazać całej klasy leków jest sporne, lecz od tamtej pory nie istnieją żadne leki na bazie konopi indyjskich w Wielkiej Brytanii. To wyraźnie kontrastuje z sytuacją w wielu innych krajach europejskich, gdzie są one dostępne do użytku medycznego. Nawet w USA, gdzie wprowadzono o wiele bardziej represyjne prawa dla rekreacyjnego użytkowania, wiele stanów umożliwia medyczne wykorzystywanie marihuany, gdy takie jest zalecenie lekarza.

Aż do 2005, palacze aresztowani za posiadanie konopii powoływali się na konieczność medyczną w swojej obronie (tzw. Przymus Okoliczności [termin prawniczy mówiący że jeśli wystąpiły odpowiednie okoliczności odbierające wolny wybór popełniającemu przestępstwo, jak np. przekroczenie dozwolonej prędkości by ocalić ranną osobę, to oskarżony może otrzymać znacznie mniejszy wyrok czy nawet zostać uniewinniony] obejmuje ten rodzaj obrony), ponieważ żadne inne lekarstwa poza marihuaną nie pomagały na ich dolegliwości. Więc czemu Sąd Apelacyjny zakazał jej w 2005? Czytając prawną argumentację dla tej decyzji można zauważyć, że jest to to samo tendencyjne i ignoranckie podejście do narkotyków, które było popularne za czasów rządów Partii Pracy. Decyzja ta jest logiczna jeśli uznamy dwa wadliwe założenia za prawdziwe, pierwszym jest to, iż konopie indyjskie są nielegalne ponieważ są szkodliwe dla społeczeństwa, drugim zaś jest przekonanie, że karanie jest akceptowalnym i efektywnym środkiem odstraszającym. To przekłada się na nielogiczną konkluzję, według której chorzy ludzie z dolegliwościami takimi jak stwardnienie rozsiane, cierpiący na bóle chroniczne czy spastyczność powinni być chronieni przed potencjalnymi szkodami wywołanymi konopiami poprzez penalizację posiadania niejednokrotnie skutecznego leku! Jak już było wspomniane, na decyzję sądu wpłynęła odmowa rządu na propozycję złagodzenia przepisów w tym kontekście, pomimo zalecenia takiego działania przez specjalny komitet wyznaczony przez Izbę Lordów.

Kolejnym powodem było to, że obrona ta stawała się zbyt powszechnie wykorzystywana i że w wyniku tego pojawi się zagrożenie dla integralności i perspektyw jakiegokolwiek spójnego egzekwowania systemu legislacyjnego regulującego te kwestie. Wynika z tego więc, że brak tu troski o cierpiącego pacjenta, tylko dbanie o to by organa ścigania nie na napotkały na pewne trudności. Nigdzie w uzasadnieniu nie było żadnej dyskusji o historycznych precedensach, w których konopie indyjskie uznawane były za użyteczny lek, ani o tym, czy czasem decyzja by uczynić je nielegalnymi nie wynikała raczej z kwestii prawnych i moralnych niż z medycznych. Być może nie jest to tak zaskakujące, gdy UK jest jednym z nielicznych krajów zachodu w których kwestie kontroli narkotyków należą do kompetencji ministerstwa sprawiedliwości, a nie zdrowia. Nie ma żadnego pola do manewru, który pozwoliłby zadecydować lekarzowi czy konopie mogłyby być użyteczne. Intencje tej decyzji są jasne – zredukować konsumpcje konopii, nie biorąc pod uwagę jej powodów – poprzez karanie użytkowników.

Czy jest to słuszne? Oczywiście nie, wyrok ten odzwierciedla złośliwość systemu ustawowego, który nie bierze pod uwagę medycznego zastosowania konopii, istniejące prawo odzwierciedla zaś ograniczony i przestarzały pogląd zarówno na życie samo w sobie, jak i na zachowania społeczne. Konsekwencjami tego przykrego stanu rzeczy jest to, że nie tylko odmawia się pomocy medycznej grupom głęboko cierpiących niepełnosprawnych ludzi, lecz także dodaje olbrzymich obaw co do możliwości wystawienia praworzadnych obywateli na publiczny, poprzedzony procesami sądowymi ambaras. Co gorsza niektórym zajmowano majątki i konta bankowe w ramach nowych przepisów, według których takie działania są dozwolone, gdy istnieją dowody, że oskarżony uzyskiwał „korzyści” ze swych „czynów przestępczych” (słowa te mają prawny sens lecz przepisy mówiące o konfiskacie są co najmniej drakońskie). Ta sytuacja na pewno nie miała by miejsca, gdyby społeczeństwo było świadome tej niesprawiedliwości prawa. Niektórym z tych przypadków obecnie przygląda się Trybunał Europejski, więc miejmy nadzieję, że sprawy zakończą się pomyślnie.

Niedawne wypuszczenie na rynek ekstraktu marihuany w formie aerozolu o nazwie Sativex było ruchem w dobrą stronę, lecz nie załatwi to potrzeb wszystkich pacjentów i większość lekarzy nie jest chętna, by go przypisać. Niektórzy pacjenci wykorzystywali prawo wolnego handlu w Europie, zapewnione przez układ z Schengen, by zdobyć leczniczą marihuanę, która w niektórych krajach europejskich, takich jak Holandia, jest lekiem na receptę. Jest jednak niepewność co do legalności takiego podejścia – Home Office niedawno wydało oświadczenie, w którym zaprzecza, jakby było to działanie zgodne z prawem, wbrew wcześniejszym listom, które otrzymały osoby pragnące pełnej klaryfikacji w tej sprawie. Pacjenci, opiekunowie i lekarze chcieliby, aby sprawiedliwość została przywrócona poprzez uchylenie restrykcyjnych przepisów. Nowa koalicja rządowa zwróciła się do społeczeństwa, aby zasugerowało, które przepisy powinny zostać zniesione – i to są jedne z przepisów, które ja, jak i na pewno każdy obywatel przy zdrowych zmysłach, poleciłby do ponownego rozpatrzenia.

Comments in italics are taken from the report by Stephen Leake, Barrister R. v Quayle and Other Appeals; Attorney-General’s Reference (No.2 of 2004), Re Ditchfield

Dziękuję Dr Chris'owi Laswdonowi za wkład naukowy.

Oceń treść:

Average: 4.3 (3 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Benzydamina


Doświadczenie: alkohol (praktycznie codziennie jestem pijany chyba, że cos łykam), marihuana (bardzo wiele razy), aviomarin (2 razy), gałka muszkatałowa (2 razy), DXM (1 raz), benzydamina (poniżej opisywany pierwszy raz).



Set&Setting: we własnym domu, prawie cały czas sam, żadnych zagrożeń w stylu rodzice, ciotki, wujki itp. ogólny brak stresu i totalnie odprężenie.



Nastawienie: jak najbardziej pozytywne.



Oczekiwania: halucynacje.


  • Dekstrometorfan
  • Oksybutynina

Set & Setting: maj roku 2010, dobry humor, ciekawość przed nieznanym, wolny dom kumpla.

Dawkowanie: we trójke każdy po 35mg oksybutyniny (7 tabsów Ditropanu) oraz 20 acodin'u (później).

Wiek i doświadczenie: 17 lat, alkohol etylowy, dekstrometorfan, thc, benzydamina, dimenhydrynat, mirystycyna, mieszanki ziół (dopy).

Opis trip’u:

  • Dekstrometorfan
  • Pozytywne przeżycie

Bardzo dobry humor, przyjaźni ludzie.

Około godz. 11:00 łyknęliśmy z moim chłopakiem (K) po 30 tabletek acodinu. Mieliśmy zamiar zrelaksować się, leżąc, słuchając muzyki i rozmawiając. Jednak po jakichś 40 minutach, akurat wtedy, gdy DXM zaczynało działać, wpadł do nas kumpel (M) – totalnie zakręcony człowiek, etatowy osiedlowy leń, z którym można jednak konie kraść ;). Traf chciał, że akurat dzień wcześniej spróbował on pierwszy raz DXM – 450mg i spodobało mu się. Słyszał opowieści o efektach większych dawek i był ciekaw, ale bał się trochę eksperymentować sam.