Narkotyki nie są w modzie. Rozmowa z ks. Arkadiuszem Nowakiem

"Tak samo jestem przeciwny temu, żeby narkomani chodzili do szkół i stawali się żywymi modelami prezentującymi, jak to zmarnowali sobie życie." -ks. Arkadiusz Nowak.

Tagi

Źródło

Cogito / Kiosk onet.pl

Odsłony

5636

Narkotyki nie są w modzie

Narkomania jest chorobą ciała i duszy: trzeba je leczyć proporcjonalnie

Nie można mówić, że ja toleruję narkomana czy człowieka chorego na AIDS, bo jest to niewłaściwe. Ja mam tego człowieka akceptować w jego chorobie, ale jednocześnie muszę powiedzieć, że jeżeli narkoman zażywa narkotyki, szkodzi sobie. A tego już akceptować nie można.

ROZMOWA Z KS. ARKADIUSZEM NOWAKIEM

Czytelnicy często piszą do nas, że ich koledzy biorą narkotyki, a oni są bezradni i chcieliby im pomóc. Co powinni zrobić?

W ogóle nie powinni się za to brać. Ich zadanie powinno kończyć się na wiedzy o tym, że narkomania jest czymś złym i taką wiedzę powinni szerzyć wśród kolegów. Sami swoim przykładem powinni pokazywać, że można żyć i nie brać. Że branie narkotyków nie jest modne. I w obszarze takich oddziaływań rola młodzieży jest ogromna. Jednak, często zdarza się, że taki człowiek młody - zwłaszcza młode, zakochane dziewczyny - odczuwają głęboką misję pomagania narkomanom. Chciałbym tutaj podkreślić i zaapelować do wszystkich, którzy misję taką odkryli. Naprawdę uwierzcie, że pomóc w takiej sytuacji może tylko profesjonalista. A ktoś, kto nim nie jest może po pierwsze: zaszkodzić, a po drugie może sam skończyć tak jak narkoman. Tak samo jestem przeciwny temu, żeby narkomani chodzili do szkół i stawali się żywymi modelami prezentującymi, jak to zmarnowali sobie życie. A wracając do pytania: jeżeli młody człowiek chce pomóc niech nastawi się na to, żeby studiować resocjalizację czy psychologie społeczną. Wtedy, będzie miał podbudowę teoretyczną do pracy z ludźmi chorymi. Taka pomoc zapewniam, będzie najlepsza.

W jaki sposób może dotrzeć do Księdza narkoman lub człowiek chory na AIDS?

Prowadzę nadzór nad trzema ośrodkami, które podlegają Ministerstwu Zdrowia i zajmują się leczeniem osób uzależnionych i jednocześnie zakażonych wisusem HIV. Jest też hospicjum dla chorych. Z dostępem do ośrodków nie ma większego problemu, ale od razu muszę zaznaczyć, że z miejscami wolnymi jest bardzo ciężko. Niestety, pacjentów jest coraz więcej. Zainteresowani powinni skontaktować się najpierw z punktami konsultacyjnymi, które specjalizują się w uzależnieniach (działają one na terenie całej Polski), bądź też z ośrodkami Monaru czy innych organizacji pozarządowych. Przez takie punkty, są kierowani do naszych ośrodków. Jednak zanim do nas dotrą muszą odbyć kurację detoksacyjną.

W jakim wieku są Księdza podopieczni?

W tej chwili leży w naszym hospicjum niespełna piętnastoletni Krzyś, który po raz pierwszy przedawkował w wieku 13 lat, a rozpoczął brać narkotyki dużo wcześniej. Smutny przykład, ale niestety jest ich coraz więcej. My akurat przyjmujemy do ośrodka ludzi powyżej 18 roku życia, ale są oczywiście miejsca gdzie leczą się ludzie 14, 15 - letni i młodsi.

Czy młodzi ludzie leczący się z narkomanii bardzo różnią się od rówieśników?

Nie różnią się niczym. To są naprawdę fajni, wartościowi ludzie, którzy próbują inaczej patrzeć na świat. Patrzeć oczami ludzi, którzy już nie biorą. Oczywiście trudno im wytłumaczyć, że świat jest lepszy bez narkotyków. Ostatecznie przecież brali je właśnie po to, żeby ten świat sobie ubarwić. Więc musimy toczyć z nimi walkę na argumenty. Wtedy, kiedy z nami zostają - poddawani są terapii indywidualnej i grupowej. Pracują i dojrzewają do tego, żeby rozpocząć życie poza ośrodkiem, bez narkotyków. Nie wszystkim się to udaje. Niestety tendencja jest taka, że im kto młodszy, im uzależnienie, nazwijmy to umownie, słabsze, tym trudniejsze leczenie. Ponieważ taki człowiek jest w stanie bardzo długo twierdzić, że nie jest narkomanem, że może sobie eksperymentować z narkotykami, że może brać pod kontrolą, co jest oczywiście złudzeniem. Ale trudno do takiego człowieka trafić. Wówczas można zastosować na przykład terapię szokową. Czasami odnosi ona skutek. Wysyła się takiego młodego człowieka do pomocy w hospicjum, żeby pomagał przy Krzysiu czy innym chorym, który nie reaguje już na żadne bodźce i czeka na swoją śmierć. U jednego wzbudzi to współczucie, a u drugiego motywację, żeby nie skończyć podobnie.

Czy chorym nie przeszkadza, że jest Ksiądz duchownym?

Nie i nigdy nie przeszkadzało. Obecnie nie pracuję już bezpośrednio z chorymi, ale zajmuję się sprawami organizacyjnymi. W naszym ośrodku jest jednak kaplica, są kapelani. Słusznie się bowiem mówi, że narkomania jest chorobą ciała i duszy. Trzeba leczyć proporcjonalnie i ciało i duszę, stąd musi istnieć ścisła współpraca pomiędzy terapeutami i kapelanami, jeżeli tacy są. Praca kapelana jest po części pracą terapeutyczną. Oczywiście w ośrodku nie ma jakiś szczególnych nakazów praktyk religijnych, ale takie spotkanie dotyczące rozwoju duchowego, wewnętrznego, modlitwy, okazuje się w praktyce bardzo cenne.

Jednym słowem wiara pomaga?

Wielokrotnie pomaga, szczególnie tym, którzy mieli z nią wiele wspólnego przedtem. A po drugie w sytuacjach trudnych ludzie uciekają się do Boga. Inni nazywają tę ucieczkę inaczej, ale szukają czegoś, poza tym, co mogą uzyskać w normalnych relacjach z ludźmi. I tutaj mądry kapelan, powtarzam mądry, jest szczęściem dla ośrodka. Bo przecież można przesadzić w drugą stronę. Znam sytuację, gdzie kapelan sądził, że trzeba się koniecznie nawrócić, żeby się wyleczyć. Co jest oczywiście nieporozumieniem.

Czy media pomagają Księdzu w pracy?

Zdecydowanie tak. Zawsze to podkreślam. Gdyby nie było mediów, nie byłoby mojej pracy, nie miałby ona znamion pracy publicznej. Zawsze miałem z mediami doskonałe relacje i uważam, że mają ogromną siłę, którą należy dobrze wykorzystać.

A czym jest dla Księdza tolerancja?

Na pewno jest wartością, która realizowana w życiu codziennym może uchronić od wielu nieporozumień. Z tym tylko, że tolerancja musi mieć jasno wytyczone granice. Niestety, zbyt często ulegamy pokusie i do worka z napisem "tolerancja" wrzucamy wszystkie problemy społeczne. Nie jesteśmy w stanie odróżnić, co jest już obojętnością, a co jeszcze tolerancją. Bardzo lubię rozmawiać o tolerancji, szczególnie z młodymi ludzi, którym trzeba wyjaśnić, że tolerancja dotyczy głównie zjawisk, sposobu zachowań, nie dotyczy jednak człowieka jako takiego. Nie można mówić, że ja toleruję narkomana czy człowieka chorego na AIDS, bo jest to niewłaściwe. Ja mam tego człowieka akceptować w jego chorobie, ale jednocześnie muszę powiedzieć, że jeżeli narkoman zażywa narkotyki, szkodzi sobie. A tego już akceptować nie można. Bo przecież nie mogę akceptować tego, co jest złe i szkodzi drugiemu człowiekowi. Nie mogę akceptować narkomani, ale mam akceptować narkomana.

Młodzież często narzeka na rodziców i zarzuca im brak tolerancji. Kto jest bardziej tolerancyjny, młodzi czy starzy?

Często rodzice robią niepotrzebny problem z tego, że ktoś chodzi w dżinsach, które są podarte na kolanach czy na pośladkach. Mama się na to nie zgadza, a młody człowiek tak chodzi ubrany, bo taka jest moda. Ostatecznie moda się zmienia, nastolatek pochodzi w tych dżinsach, a potem przestanie. Nikogo tym nie krzywdzi, co najwyżej mama usłyszy opinie sąsiadki, że jej dziecko chodzi jak ten oberwaniec. Ale tym bym się nie przejmował. W ogóle nie przejmowałbym się za bardzo tym, co ludzie mówią. Tym bardziej, jeżeli miałoby to się odbyć kosztem niepotrzebnych konfliktów z własnym dzieckiem. I tu wchodzimy na obszar tzw. dialogu, konieczności rozmowy rodziców z dziećmi i odwrotnie. Bo jeżeli człowiek nie dowie się czegoś od rodziców w otwarty, przejrzysty sposób, to potem dowie się od kumpli ze szkoły, ale już przez pryzmat zachowań patologicznych, na przykład z kaset pornograficznych. Tu trzeba pewnego rozumienia obu stron, ale w walce pokoleniowej mądrzejsi muszą być rodzice.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Beata Zielińska



Mówi ks. Arkadiusz Nowak
Kiedy przyjechałem na studia teologiczne do Warszawy, trafiłem do Towarzystwa Rodzin i Przyjaciół Dzieci Uzależnionych w Warszawie. Tam stawiałem pierwsze kroki w zapoznawaniu się z problemami narkomanii, która wówczas była postrzegana w kategorii patologii, a nie choroby. Po jakimś czasie zdecydowałem się, że będzie to działalność, którą chce się zająć na stałe i tak się zaczęło.

Od 1990 roku wśród znajomych narkomanów pojawiły się osoby zakażone na HIV. W Polsce wybuchła wówczas pierwsza fal paniki przed AIDS. Uznałem wówczas, że trzeba zająć się osobami, które inni odrzucali. Ta konieczność walki o drugiego człowieka dawała ogromne pole do pokazania bezkompromisowości zmagań o dobro człowieka, o życie i jego godności. A, że to bardzo ściśle wiązało się z moimi ślubami zakonnymi, a szczególnie ze ślubem służenia wszystkim chorym bez względu na światopogląd, wyznanie i chorobę, chętnie podjąłem się tego zadania i robię to do dziś.

Ks. Arkadiusz Nowak, kamilianin, od lat opiekuje się chorymi na AIDS. Zakładał dla nich schroniska, organizował pomoc, prowadził kampanię w mediach. Od kilku lat jest doradcą Prezydenta RP do spraw AIDS.


Oceń treść:

0
Brak głosów
Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana
  • MDMA
  • Pierwszy raz
  • Tytoń

na początku trochę wątpliwości, ale towarzystwo, klimat, muzyka zrobiły swoje.

Wszystko działo się na domówce sylwestrowej organizowanej w domu, w którym kiedyś mieszkałam a teraz jest przerobiony na gabinet mamy. Byłam trochę spięta, bo to pierwsza taka impreza organizowana w tym domu, na około mnóstwo wścibskich sąsiadów (piszę to bo w dalszej opowieści się do tego odniosę). Po spaleniu paru blantów i bong (bongów?) mój chłopak podchodzi do mnie i pyta się czy nie chciałabym spróbować MDMA. Sporo czytam na temat narkotyków, więc temat nie był mi obcy, wiedziałam jak mniej więcej to działa, ale nigdy nie próbowałam.

  • 3-MMC
  • Pierwszy raz

Nastrój kiepski. Nastawienie co do zabaweczki - bardzo pozytywne. Zero lęku, obaw. Raczej ciekawość.

Szczerze mówiąc opisuję swoje przeżycia poraz pierwszy, ale postaram się Wam odwzorować to, co czułam, jak najlepiej.

Piątek: Tego dnia byłam w kiepskim nastroju, sama nie wiedząc czemu. Chodziłam mocno zdenerwowana i każdy dostawał rykoszetem. Powinno być zupełnie inaczej, gdyż tego dnia szłam z chłopakiem i znajomymi do klubu, żeby trochę się rozerwać i pobawić.

Zaczynajmy..

  • Katastrofa
  • Kofeina
  • Marihuana

Chęć polepszenia stanu zdrowia, złe samopoczucie fizyczne, chęć spróbowania makumby solo. Wypicie energetyka na rozbudzenie

Leżałem sobie w łóżku, choroba rozłożyła, potężny kaszel, katar, brak sił. Tragedia 

Pamiętam gdy byłem chory i przyjąłem buszka to było lepiej , przypomniałem sobie o tym że mam bardzo dużo liści, calutki krzak ścięty, czekający na spożycie .

Decyzja zapadła - robię makumbe

Po około godzinie czasu makumba była gotowa. Nie przemyślałem że całość rozpuszczona w 2 litrach mleka i 0.3kg masła może mnie zniszczyć, i to był błąd. 

+5min

Wypiłem całość, w smaku jak to makumba, bez rewelacji. Kłade się do łóżka i czekam na efekty 

+30min 

  • Marihuana
  • Pierwszy raz

Spontan, nastawienie jak najbardziej pozytywne, chęć spróbowania czegoś nowego razem ze znajomymi i dziewczyną. Centrum miasta, później plaża i las.