Mimo wielu faz jest to mój pierwszy trip raport. Wcześniej zdawałem tylko gdzieś po forach zdawkowe informacje. No ale lepiej napisać porządną powieść dla potomnych i dla siebie...
chemizowanie - dosyć nieudolny termin wymyślony przez palaczy trawki na określenie marihuany albo mocno kopiącej, albo o dziwnym, rzadko spotykanym wyglądzie.
chemizowanie - dosyć nieudolny termin wymyślony przez palaczy trawki na określenie marihuany albo mocno kopiącej, albo o dziwnym, rzadko spotykanym wyglądzie.
Całkiem dobry dowód na to, że zwykła trawka może zaskakiwać to plony zebrane przez niektórych znajomych, czy autora ... każdy powiedziałby, że to zioło jest "CHEMIZZOWANE".
W artykule pragnę wyjaśnić dlaczego "chemizowanie" trawki nie ma większego sensu i dlaczego niektórym wydaje się że palona przez nich trawka jest chemizowana. Postaram się spojrzeć chłodnym okiem na komentarze do ankiety na temat chemizowania, niedawno zakończonej na łamach hyperreal.info. Rzecz jasna do trawki dodaje się różnych rzeczy, ale chciałbym tu wyjaśnić dlaczego to nie ma sensu i dlaczego niedzielni dilerzy powinni tego zaprzestać i zamiast wymyślania magicznych mikstur z wybielaczy i ludwika wybrali koszenie potworów w Quake.
Eter dietylowy, uchodzący wśród laików za niesamowity środek usypiający, potrafiący w ciągu sekundy obezwładnić 150 kg Stefana, uchodzi również (poprzez skojarzenia) za główny dodatek do marihuany. Faktem jest, że eter wrze w temperaturze ok 30°C, dlatego nasączając marihuanę w letni dzień eterem po godzinie nie będzie śladu. Trawka musiałaby być przechowywana w hermetycznie zamkniętych pojemnikach i palona zaraz po otwarciu, aby skutki działania palonego eteru mogło być odczuwalne.
Odnośnie skutków to nie jestem przekonany do tego, by nasączanie eterem miało jakiś sens. Po przyłożeniu rozgrzanej do 500°C zapałki by zapalić zawartość lufki eter powinien się w mig spalić (jest nieprzeciętnie palny) pozostawiając po sobie ślad w postaci wody i dwutlenku węgla. Przy tak dużej palności eteru nie ma mowy, by wchłaniał sie on w swojej pierwotnej postaci. Co więcej - gdyby nawet tak było (a tak nie jest) to ilość eteru którą wchłonęlibyśmy w trakcie wciągania tych kilku buchów równałaby się 1/50 eteru który codziennie wdycha chemik w laboratorium (i nic mu się zwykle nie dzieje).
Dilerzy (zwłaszcza ci "gramowi") robią wiele rzeczy, dlatego nie przeczę że w waszej trawce były ślady soli, saletry czy kwasku cytrynowego. Jednakże nie mam pojęcia po co to się robi. Jedyne co mi przychodzi do głowy to zwiększenie masy takiego palenia.
O narkotycznym działaniu saletry czy soli kuchennej jak również innych łatwo dostępnych w kuchni proszków nie ma mowy ! Oczywiście nie wiem co kto w kuchni trzyma, często całkiem ciekawe rzeczy... gałka muszkatołowa też swoje właściwości ma, ale nie będzie mieć w ilościach takich w jakich dodana do marihuany, kiedy nazywalibyśmy to "gałka muszkatołowa chemizowana marihuaną".
Zastanówmy się przez chwilę nad sensem zwiększania masy tym sposobem. Po pierwsze - jak często zdarza ci się ważyć przy dilerze kupowaną trawkę, po drugie - ile w gramie mogło by być dodatku zwiększającego masę, by nie stworzyć "soli chemizowanej marihuaną" - stawiam że najwięcej to ok. 50mg. Przy takiej ilości diler oszczędza na gramie trawki 5% (1,50zł z 30zł). Przy większych ilościach dodatków diler będzie raczej tracił niż zyskiwał klientów. Gdyby jednak handlować w ten sposób solą kuchenną - to by było! - kupić kilogram soli za 2zł i sprzedać to po 1,50zł za 50mg (= 30000zł) prawie jak za czasów, gdy Wieliczka była potęgą.
Ostatnio (kilka dni temu!) jadłem niedokładnie umyty świeży szpinak i już rozumiem o co chodzi z tym szkłem w marihuanie... Dla niewiernych Tomaszów polecam sprawdzić - faktycznie ma się wrażenie jakby się jadło szkło.
Mimo wszystko wierzę w polskich rolników i w to, że nie zawracają sobie głowy mieleniem szkła i dodawaniem do szpinaku w celu zwiększenia masy.
Ludzie zwykle o chemii maja takie pojecie, że chemia kończy im się na skomplikowanych nazwach z opakowań. Mało rozgarnięty diler pomyśli - tą trawkę trzeba "schemizować"! i sięga po muchozol bo o tym nawet była piosenka ("po kleju jakbym się najadł szaleju...") i chemizuje, chemizuje! Przeglądałem internet w poszukiwaniu psychoaktywnych właściwości WD40 i Domestosa i niestety nic nie znalazłem. Ani jednego trip-reporta na erowid.org ! Wielkie nieba, narkotyki równie tajemnicze jak Soma!
Powtarzam raz jeszcze - nie wątpię że mało rozgarnięci dilerzy spryskują trawkę muchozolem, ale właściwości psychoaktywnych to mieć nie będzie.
Lufa kwaśna w smaku najprawdopodobniej jest po niedostatecznie wysuszonym paleniu (swoją drogą to wydaje mi się to najlepszym sposobem zwiększania masy, czy raczej niezmniejszania masy - niedostateczne wysuszenie materiału).
Kiedyś paliłem takie kwaśne blanciki własnej roboty z ledwo dosuszonych liści (głód narkotykowy nie pozwala czekać). Wykluczam chemizowanie tychże liści przez siebie samego.
Na zakończenie dodam, że dodawanie LSD czy PCP do trawki również nie jest zbyt przemyślanym pomysłem. Pierwsze pytanie jakie nam się nasuwa to PO CO. Po co ktoś miałby dodawać LSD do (taniej) trawki, skoro mógłby to sprzedać oddzielnie. Po drugie - po co ktoś miałby dodawać LSD do trawki, kiedy LSD zupełnie się rozkłada w wyższych temperaturach. Odnośnie PCP i reszty podobnie ... wątpię by ktoś chciał nam robić prezenty.
Bodajże na erowid.org jest artykuł o zawartości kanabinoli w trawce... a może to nawet na hyperreal.info ? W każdym bądź razie jest wiele pochodnych kanabinoli wykazujących działanie psychoaktywne - jedne w jedną, drugie w drugą stronę. To, ile czego powstaje zależy już od gatunku czy czasami sposobu uprawy. Jestem niemal pewien, że te różne odczucia są wywołane (poza set&setting:) ) właśnie różna zawartością tych substancji w rożnych partiach stuff'u.
Poranek, na wakacjach u brata, który był w pracy do 17 tego dnia. Przyjechałem do niego dnia poprzedniego i piliśmy piwa, paliliśmy też MJ a ja byłem dodatkowo wspomagany przez MXE na którym byłem w kilkudniowym ciągu. Kilka dni wcześniej szły różne fenylo, metkat, ur-144 i dużo DXMu więc już byłem w politoksykomańskim ciągu.
Mimo wielu faz jest to mój pierwszy trip raport. Wcześniej zdawałem tylko gdzieś po forach zdawkowe informacje. No ale lepiej napisać porządną powieść dla potomnych i dla siebie...
Nastrój bardzo dobry, okoliczności przyrody piękne.
//Trip miał miejsce trzy lata temu, ale został spisany na świeżo. Łapiącym schizy nie polecam.//
pokój z opiekunem, kanapa, południe...
Sesja 14
Ekstrakt szałwi wieszczej x21 palone z bonga
Konwersacje z świetlistymi istotami
Jak zwykle - w samotności (narzeczona śpi za ścianą), godziny wieczorne, koniec tygodnia (najczęściej piątek). W domu gra cichutko tylko radio, światła przyciemnione, ogrzewanie ustawione na około 21 stopni. Nastawienie - jak zwykle przy okazji weekendu, bardzo dobre. Przecież skończył się cały tydzień pracy.
To nie będzie "zwykły trip raport". Wolałbym, żeby traktować ten tekst jako zbiór ogólnych doświadczeń w związku z zażywaniem kodeiny, które zostaną zamknięte w pewnym schemacie, który sobie przyjąłem. Najpierw fajnie by było, żebyście się bardzo ogólnikowo ze mną zapoznali, a dopiero wtedy przejdę do bodaj najważniejszej części tego tekstu. Jestem ciekaw, czy administracja uzna to za publikację nadającą się na NG - jak nie, to nie. Robię to pro publico bono, więc szczególnie żal mi nie będzie. Przejdźmy do rzeczy.
Komentarze